Wprowadzony w zeszłym roku Fundusz Ochrony Rolnictwa (FOR) miał być remedium na kłopoty finansowe rolników spowodowane brakiem zapłaty ze strony kontrahenta za dostarczone mu towary. Podstawowy mechanizm działania FOR polega na rekompensowaniu rolnikom strat poniesionych w związku z nieotrzymaniem umówionej ceny od skupującego, który stał się niewypłacalny. Pieniądze na tę pomoc pochodzą z obowiązkowych wpłat w wysokości 0,125 proc. wartości towaru odliczanych na FOR od każdego produktu nabytego od producenta rolnego.
Jednak pomimo tego, że FOR pozornie wydaje się prezentem dla producentów rolnych, w rzeczywistości od samego początku spotkał się z jednogłośną krytyką ze strony zarówno rolników, jak i skupujących. Powodów do niezadowolenia jest kilka. Po pierwsze, pobierana składka jest stosunkowo wysoka i przez to uszczupla zyski podmiotów obracających produktami rolnymi. Po drugie, resortowi rolnictwa zarzucano, że nie wprowadził w FOR podziału na sektory, przez co np. mleczarze muszą zrzucać się na pomoc dla sadowników i na odwrót. Po trzecie, wskazywano, że gwarancja zapłaty za towar nawet wtedy, gdy kontrahent upadnie, to zachęta do ryzykanctwa i wybierania zawyżonych i nierynkowych ofert składanych przed podejrzane podmioty.
Będzie rewizja
Ministerstwo dostrzegło problemy sygnalizowane przez branżę i zapowiedziało nowelizację ustawy o FOR (Dz.U. z 2023 r. poz. 1130). Wśród zaproponowanych zmian znalazły się obniżenie składki z 0,125 proc. wartości skupowanego towaru do zaledwie 0,07 proc. oraz rezygnacja z nakładania kar na podmioty, które są zobowiązane do składania deklaracji w związku z FOR. Jak się jednak okazuje, polska wieś nie powitała wysiłków resortu z radością.
– Jako branża rolnicza wciąż podtrzymujemy to, że FOR powinien zostać zlikwidowany. To zachęta do ryzykanctwa i do zawierania umów z niesprawdzonymi kontrahentami. Uczciwi rolnicy na tym tracą. Ostatnie kilka miesięcy dobitnie pokazało, że FOR to rozwiązanie, które się nie sprawdziło – mówi Grzegorz Brodziak, prezes zarządu Polskiej Federacji Rolnej.
Podobnie uważa Dorota Grabarczyk, analityk rynku mleka Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Według niej obniżenie składki na FOR nie zmieni niczego poza tym, że mniejsza liczba pokrzywdzonych producentów rolnych będzie mogła skorzystać z rekompensat albo że będą one niższe niż poniesione przez rolników straty.
– Nasze obawy w sprawie FOR, które wyrażaliśmy przed jego wejściem w życie, niestety pozostały aktualne. Fundusz to zachęta do ryzykanctwa i parapodatek dla branży rolnej. Obniżenie stawki niczego nie zmienia, ponieważ nie usuwa źródła problemu, tzn. wadliwego mechanizmu pobierania opłat – mówi nasza rozmówczyni.
Według niej podstawowym błędem jest to, że w FOR nie wprowadzono jakiegokolwiek podziału na poszczególne sektory produkcji. Przez to np. mleczarze albo sadownicy składają się na pomoc dla choćby producentów mięsa albo zbóż.
– To skrajnie niesprawiedliwy i nieefektywny sposób gospodarowania pieniędzmi. Jeśli już FOR ma mieć sens, to należy wprowadzić podział na konkretne branże. Prawda jest jednak taka, że cała branża rolna jednym głosem domaga się likwidacji funduszu – przekonuje Dorota Grabarczyk.
Nadmiar obowiązków
Przez kilka miesięcy działania FOR ujawniło się także kilka innych problemów. Chodzi o to, że opłata na fundusz jest pobierana wyłącznie w przypadku pierwotnego nabycia, tzn. wtedy, gdy to rolnik osobiście odsprzedaje wytworzone przez siebie towary. Jak wyjaśnia Piotr Włodawiec, radca prawny i starszy partner w PROKURENT Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów Makuliński Moczydłowski Rostafiński Włodawiec i Partnerzy, podmiot skupujący musi ustalić, czy jego kontrahent sprzedaje produkty rolne jako producent (pierwotne nabycie), czy jako pośrednik. Następnie trzeba zweryfikować prawdziwość informacji przekazanych przez sprzedającego.
– Podmioty działające na rynku rolno-spożywczym weryfikują tę kwestię, żądając składania oświadczeń. To generuje koszty i niemałe problemy. Często zdarza się, że sprawdzenie tych wszystkich danych jest naprawdę bardzo pracochłonne albo wręcz niemożliwe – wyjaśnia Piotr Włodawiec.
Zaś za opóźnienia w płatnościach można zostać ukaranym kwotą sięgającą 10 tys. zł. Co ciekawe, także sklepy muszą weryfikować, czy na poprzednich etapach obrotu towarem rolnym pobrano od niego wymagane opłaty.
Problemem jest również to, że ciężar finansowania wpłat na FOR w całości spoczywa na barkach podmiotów skupujących, a nie jest dzielony równo między producenta, skupującego i sklep.
– Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa stoi na stanowisku, że wpłaty na FOR nie można przenieść na producenta, bo obciążają one wyłącznie podmioty skupujące. Taka interpretacja nie wynika jednak wprost z przepisów. Uważam, że także w tym zakresie powinny nastąpić zmiany, ponieważ podmioty skupujące nie mają prostej sytuacji negocjacyjnej, żeby poniesiony koszt przenieść na kolejne ogniwo w łańcuchu dostaw – postuluje mec. Włodawiec.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że sytuacja, w której znaleźli się skupujący, nie jest godna pozazdroszczenia. Nie dość, że nie mogą oni choćby częściowo podzielić się ponoszonym przez siebie kosztem z rolnikami, to na dodatek również sieci handlowe nie zamierzają w nim partycypować.
Nieco inaczej tę sprawę postrzegają sami zainteresowani.
– KOWR oficjalnie zabrania skupom przerzucać koszty opłaty na FOR na rolników, jednak w praktyce to również oni ponoszą ciężar utrzymywania tego funduszu. Skoro bowiem skup mleka zbiedniał na skutek opłat na FOR, to naturalnym następstwem są niższe oferty skupu dla producentów. Tracimy więc wszyscy, a nikt nie zyskuje – mówi Dorota Grabarczyk.
Zapytaliśmy resort rolnictwa, czy zamierza przychylić się do postulatów branży i wprowadzić dalej idące zmiany w ustawie, jednak do czasu zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi. ©℗