Od jutra korzystanie z największych platform ma być przyjaźniejsze dla użytkowników i firm. Giganci będą musieli zapewnić dostęp do konkurencyjnych aplikacji i ustąpić nieco pola mniejszym graczom.

Za około dwa miesiące Komisja Europejska może uznać za strażnika dostępu platformę X (dawniej Twitter) i serwis Booking.com. Obie firmy zgłosiły, że ich usługi mogły osiągnąć wymagane do tego progi: m.in. 45 mln aktywnych użytkowników w UE miesięcznie i 10 tys. użytkowników biznesowych rocznie.

Strażnik dostępu to gigant cyfrowy o pozycji tak silnej, że może blokować lub utrudniać działalność swoim konkurentom. Żeby temu zapobiec, Unia Europejska nałożyła na takie platformy specjalne obowiązki. Dziś kończy się czas na dostosowanie się do tych wymogów.

Dotyczy to sześciu strażników dostępu wyznaczonych przez Komisję 6 września ub.r. To Alphabet, Amazon, Apple, Byte Dance, Meta i Microsoft. Z usług tych sześciu firm korzystają setki milionów Europejczyków i wielu przedsiębiorców. Wszyscy oni od jutra powinni odczuć zmiany. Wymogi unijnego rozporządzenia 2022/1925 – Akt o rynkach cyfrowych (dalej: DMA) obejmują 22 podstawowe usługi platformowe tych gigantów. – To np. platformy udostępniania wideo (YouTube), internetowe serwisy społecznościowe (patrz: infografika), przeglądarki internetowe (Chrome, Safari), wyszukiwarki (Google Search) czy systemy operacyjne (Google Android, iOS, Windows PC OS) – wylicza Luiza Piskorek, radca prawny i partner w Kancelarii Prawnej Media.

Więcej swobody

Użytkownicy smartfonów i innych urządzeń z systemami operacyjnymi strażników będą mogli usunąć wstępnie zainstalowane tam aplikacje (np. do pogody, nawigacji itd.), jeśli nie są one niezbędne dla funkcjonowania systemu. Nie będą też musieli korzystać z należących do strażników dostępu sklepów z aplikacjami (App Store i Google Play). DMA wymusza ponadto umożliwienie użytkownikom łatwego wyboru innych niż domyślne wyszukiwarek i przeglądarek.

Wszystkie dane, jakie dostarczamy na platformy strażników, można będzie przenieść gdzie indziej. W związku z tym np. Google musi bezpłatnie zapewnić narzędzia do skutecznego przeniesienia wszystkich e-maili i załączników z Gmaila do innego dostawcy usług poczty elektronicznej.

Korzystania z jednego serwisu internetowego strażnika nie wolno wiązać z koniecznością rejestrowania się na innej platformie tej firmy – stąd np. możliwość rozdzielenia kont na Messengerze i Facebooku.

Pierwsze konsumenckie efekty DMA będą widoczne od razu. – Możemy np. rozłączać swoje konta w serwisach objętych wymaganiami aktu o rynkach cyfrowych. Od pierwszego dnia konsumenci będą też mogli korzystać z alternatywnych propozycji do domyślnych aplikacji – stwierdza Ignacy Święcicki, kierownik Zespołu Gospodarki Cyfrowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Więcej informacji

Z czasem konsumenci mogą też odnieść korzyści ze wzrostu konkurencyjności w sieci. Unijna regulacja wymusza bowiem na big techach ustępstwa wobec mniejszych firm.

– Strażnicy nie mogą np. ograniczać użytkownikom biznesowym oferowania towarów lub usług na korzystniejszych warunkach, w tym cenowych, za pośrednictwem innych platform lub w formie sprzedaży bezpośredniej – wskazuje Luiza Piskorek. Dodaje, że gigantom nie wolno też faworyzować we własnych usługach własnych treści – np. rezerwować lepszej pozycji dla własnej oferty w wynikach wyszukiwania.

– Wymagana przez DMA zmiana postępowania strażników dostępu wpłynie pośrednio na inne firmy prowadzące działalność w internecie, w tym polskie – mówi Ignacy Święcicki.

Przykładem mogą być twórcy aplikacji na urządzenia mobilne. – Ponieważ Apple został przez DMA zmuszony, aby dopuścić alternatywne sklepy z aplikacjami, to powinno to ułatwić twórcom aplikacji dotarcie do użytkowników urządzeń tej firmy – wskazuje Ignacy Święcicki.

– Dzięki tej regulacji zwiększy się też konkurencja na rynku reklamy internetowej – dodaje.

Trzej strażnicy dostępu z tego obszaru – Google, Facebook i Amazon – od czwartku muszą m.in. informować reklamodawców o cenie ich reklam i sposobie jej obliczania, a także udostępniać reklamodawcom i wydawcom narzędzia pomiaru wyników kampanii online.

– Jeśli firma będzie gotowa spożytkować udostępniane od 7 marca dane analityczne, to szybko powinna odczuć korzyści z tych zmian – uważa Ignacy Święcicki.

Nadgryziony biznes

Za nieprzestrzeganie przepisów DMA strażnikom grożą kary do 10 proc. światowych obrotów (do 20 proc. za powtarzające się naruszenia). Big techy sięgają jednak po różne środki, aby zniechęcić użytkowników i przedsiębiorców do korzystania z nowych uprawnień. Na przykład usługi płatnicze alternatywne do Apple Pay będą obciążone prowizją 17 proc. A odłączenie usługi Facebook Marketplace od konta na Facebooku uniemożliwi komunikowanie się ze sprzedającymi przez Messengera.

– Mam pod tym względem zastrzeżenia wobec strażników dostępu. Mimo wszystko unijna regulacja powinna jednak przynieść wiele pozytywnych zmian. Sporo zależy od tego, jak do egzekwowania DMA będzie podchodzić Komisja Europejska – mówi dr Iga Małobęcka-Szwast, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.

Dla skuteczności aktu ważne jest też, aby konsumenci i firmy byli świadomi swoich praw i zgłaszali przypadki obchodzenia przepisów przez strażników. – W naszym przypadku informacje o nieprzestrzeganiu DMA można zgłaszać prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który następnie może przekazać sprawę Komisji Europejskiej – wskazuje Iga Małobęcka-Szwast. Można je też kierować bezpośrednio do KE na adres COMP-DMA-registry@ec.europa.eu.

– DMA mocno nadgryza biznes big techów – stwierdza dr Małobęcka-Szwast. – Ciężar dostosowania się do nowych wymagań strażnicy będą się więc starali przerzucić na użytkowników końcowych i biznesowych ich platform. Mogą próbować zrekompensować sobie wymuszone przez DMA ustępstwa na innych polach, tzn. w obszarze usług, których unijny akt nie obejmuje – komentuje.

W tym kontekście podkreśla znaczenie prawa ochrony konkurencji i konsumentów. – Potrzebne są obie regulacje, inaczej ochrona byłaby dziurawa. DMA umożliwia wprawdzie Komisji szybsze reagowanie na dostrzeżone nieprawidłowości – choćby dlatego, że nie musi wykazywać, że strażnik dostępu ma pozycję dominującą – ale prawo konkurencji ma szerszy zakres – uzasadnia Iga Małobęcka-Szwast.

Luiza Piskorek zastrzega zaś, że chociaż wymagania unijnego aktu już zaczynają obowiązywać, to z oceną ich faktycznego wpływu na korzystanie z największych platform musimy jeszcze poczekać. – Na przykład otwarcie systemów i zwiększenie ich interoperacyjności może potencjalnie wpływać na zwiększenie ryzyk dla użytkowników w postaci złośliwego oprogramowania, szkodliwych treści czy zagrożeń w zakresie bezpieczeństwa danych – wskazuje. ©℗

ikona lupy />
Strażnicy i inni / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe