Od lipca naprawa samochodu może być droższa – ostrzegają dystrybutorzy i niezależni producenci części i apelują do Komisji Europejskiej o szybką zmianę przepisów.

W styczniu weszło w życie unijne rozporządzenie 2023/2854 w sprawie zharmonizowanych przepisów dotyczących sprawiedliwego dostępu do danych (Data Act), które ma zapewnić uczciwe i przejrzyste zasady korzystania z danych oraz stymulować konkurencyjność i innowacyjność unijnej gospodarki. Co do zasady ma obowiązywać od września 2025 r., ale w branży motoryzacyjnej już rozgorzała walka o zmianę przepisów. Polskie Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) jest jedną z europejskich organizacji, które uważają, że Data Act daje im jedynie iluzoryczny dostęp do danych i nie wymusi na producentach aut dzielenia się nimi. Domagają się one od Komisji Europejskiej pilnego przyjęcia regulacji sektorowych, ze względu na wchodzący w życie w lipcu 2024 r. regulamin ONZ nr 155, który zawiera przepisy dotyczące homologacji pojazdów w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Dodatkowe koszty

Radca prawny Tomasz Bęben, prezes SDCM, uważa że nowe przepisy mogą prowadzić do stopniowego wyłączania jedynego niezależnego sposobu dostępu do danych pojazdu za pośrednictwem pokładowego portu diagnostycznego (OBD). Samochody są dziś skomplikowanymi komputerami na czterech kołach. To wymusza na warsztatach sięganie po potrzebne do naprawy informacje od producenta, właśnie poprzez pokładowy port diagnostyczny.

– Obawiamy się, że od lipca producenci aut mogą odmawiać udostępniania danych, powołując się na nowy regulamin. Dla mechanika z niezależnego warsztatu jedyną drogą pozyskania potrzebnych do naprawy auta danych będzie wtedy połączenie się z serwerem producenta. To oznacza koszt kilkunastu euro za godzinę takiego połączenia, a przy bardziej skomplikowanej awarii wyszukiwanie danych może zająć nawet kilka godzin – mówi Tomasz Bęben.

Nie chodzi tylko o czas pracy mechanika – mając dane, jaka część została użyta przez producenta auta, może ją zamówić u niezależnego producenta. Naklejka z logo koncernu motoryzacyjnego powoduje czasem wzrost ceny o 100 proc. Według SDCM zapobiec temu mogłoby szybkie przyjęcie przepisów sektorowych.

– Bez doprecyzowania kwestii takich, jak sposób ustalania opłaty za udostępnienie czy format i zakres danych, Data Act stworzy w branży motoryzacyjnej tylko iluzoryczny do nich dostęp. Producenci aut nie chcą dzielić się danymi. Łatwo przewidzieć, że w takiej sytuacji znajdą powody, by dostępu odmówić lub zażądają tak wysokiej opłaty, że pozyskanie danych stanie się nieopłacalne – mówi prezes Bęben.

SDCM, a także CLEPA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Części Motoryzacyjnych) zapewniają, że nie walczą tylko o swój interes, lecz także o dobro konsumentów. Na dowód przywołują poparcie dla swoich postulatów Europejskiej Organizacji Konsumentów (BEUC).

– Jeśli firma nie zechce zezwolić na udostępnianie danych, może twardo zagrać i temu zapobiec. To wielka szkoda – przyznała po głosowaniu nad rozporządzeniem Data Act w PE Ursula Pachl, zastępca dyrektora generalnego BEUC.

Kompromis zapewniający równowagę?

Zupełnie inaczej widzą to producenci samochodowi.

– Prace nad ostatecznym kształtem Data Act trwały kilka lat i uczestniczyły w nich wszystkie zainteresowane branże i organizacje konsumenckie. Przyjęte regulacje są kompromisem uwzględniającym różne interesy i, co bardzo ważne, dbającym o równowagę oraz zabezpieczającym klientów. Data Act pozwala wykorzystać ekonomiczny potencjał wynikający z generowania przez nowoczesne urządzenia coraz większej liczby danych, ale reguluje zasady korzystania z nich, aby odbywało się to sprawiedliwie i wspomagało rozwój technologii, a jednocześnie, by nie wyrządzało to szkód przedsiębiorstwom, które umożliwiają taki dostęp – mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

Przypomina on, że europejscy producenci pojazdów wydają co roku na badania i rozwój prawie 60 mld euro. Jego zdaniem odpłatności za udostępnione dane powinny wynikać z ustaleń pomiędzy producentem pojazdu oraz producentem części, a najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie regulacji wynikających z Data Act i sprawdzenie ich w praktyce.

Podobnego zdania, co prezes Faryś, jest Magdalena Bęza, radca prawny, associate director w KPMG. Uważa, że Data Act uwzględnia interes zarówno producentów samochodów, jak i ubezpieczycieli, leasingodawców czy właśnie niezależnych producentów części samochodowych, warsztatów, a także dostawców usług skomunikowanych.

– Każda z tych grup walczy o swój interes. Moim zdaniem Data Act gwarantuje ochronę przed żądaniem rekompensaty w nieuzasadnionej wysokości. Małe i średnie przedsiębiorstwa oraz niezależne ośrodki badawcze mają płacić rekompensatę, która tylko pokryje koszty, jakie posiadacz danych (w tym producent samochodów) poniósł w celu ich udostępnienia. Natomiast w przypadku dużych firm na wysokość rekompensaty, poza kosztami udostępnienia, może się też złożyć koszt inwestycji, jakie producent musiał ponieść, by te dane pozyskać – mówi Magdalena Bęza.

Będą nowe propozycje

Eksperci wskazują, że Data Act gwarantuje również drogę odwoławczą na wypadek, gdyby producent ograniczał użytkownikom prawo dostępu do potrzebnych im danych. Dodatkowo KE ma przygotować wytyczne do obliczania rekompensat.

Grzegorz Sibiga, adwokat i wspólnik w Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, jest zwolennikiem jak najbardziej uniwersalnych regulacji prawnych dotyczących dzielenia się danymi. Taką uniwersalną regulacją jest według niego Data Act, który, odnosząc się do wielu rynków, z założenia musi również posługiwać się ogólnymi przesłankami dotyczącymi ograniczeń i warunków udostępniania oraz rekompensat z tego tytułu.

– Właściwym stosowaniem i egzekwowaniem przepisów, w tym dla poszczególnych rynków, mają się zająć właściwe organy specjalnie utworzone w każdym państwie członkowskim. W szczególności będą one miały kompetencje do nakładania kar pieniężnych za naruszenie przepisów rozporządzenia. Uważam, że najpierw trzeba poczekać, czy i jak zadziałają określone w nim mechanizmy, zanim zaczniemy wprowadzać dalsze regulacje sektorowe – mówi prof. Grzegorz Sibiga.

Zapytaliśmy Komisję Europejską, czy przewiduje zmiany w przepisach.

– Trwają prace nad przygotowaniem propozycji. Na tym etapie nie mamy orientacyjnego terminu ich przyjęcia – odpowiada Johanna Bernsel, rzeczniczka KE ds. rynku wewnętrznego. ©℗

ikona lupy />
Potencjał rozwojowy gospodarki opartej na danych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe