Czekając na decyzję zakazującą reklamy behawioralnej, Facebook już zaczął stawiać pierwszych użytkowników w Europie przed wyborem: albo płacą pieniędzmi, albo zgodą na wykorzystanie ich danych osobowych.

W połowie listopada irlandzki organ ochrony danych (DPC) wyda właścicielowi Facebooka i Instagrama zakaz przetwarzania danych osobowych użytkowników tych platform na potrzeby reklamy behawioralnej. Zakaz będzie bezterminowy i obejmie wszystkie państwa Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) – tj. Unię Europejską oraz Norwegię, Islandię i Liechtenstein.

Do takiego działania zobligowała DPC Europejska Rada Ochrony Danych (EROD), na wniosek norweskiego urzędu ochrony danych (Datatilsynet). Latem Norwegowie wprowadzili taki zakaz u siebie, ale mogli to zrobić tylko na trzy miesiące, więc obowiązywał do ostatniego piątku.

Zignorowany zakaz

Chodzi o dobieranie reklam do zainteresowań internautów, co pozwala zwiększyć ich skuteczność. Aby je dostosować, platformy zbierają dane o aktywności swoich użytkowników, i to nawet na innych odwiedzanych przez nich stronach. Dzięki temu reklama behawioralna jest najefektywniejszą metodą docierania z komunikatem do właściwej grupy odbiorców i jednocześnie zapewnia serwisom społecznościowym największe przychody.

W przypadku Mety problem polega na tym, że firma gromadzi i przetwarza dane internautów niezgodnie z przepisami RODO (norweska ustawa jest z nim zgodna). Najpierw zgodę na zbieranie danych zaszywała w ogólnych warunkach korzystania z platformy – jako niezbędną dla wykonania umowy o świadczenie usług serwisu społecznościowego. Ukarana za to, zaczęła się zaś powoływać na „uzasadniony interes”. Tymczasem zdaniem unijnych organów ochrony danych Meta powinna wprost zbierać zgody użytkowników na śledzenie. Potwierdza to orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 4 lipca br. (sprawa C-252/21), stwierdzające niezgodność z RODO reklamy behawioralnej targetowanej na podstawie tak zbieranych danych.

Mimo to Meta nie przestrzegała decyzji Datatilsynet, za co od 14 sierpnia organ codziennie naliczał jej 1 mln koron norweskich kary. Do 3 listopada uzbierało się 81 mln koron (niespełna 7,3 mln dol.). Wysokość kary w odniesieniu do całego obszaru EOG poznamy, gdy urząd w Dublinie oficjalnie ogłosi zakaz wobec big techa, który ma w Irlandii europejską siedzibę. Można się spodziewać, że będzie to kwota wyższa niż w przypadku pojedynczego kraju.

Czy tym razem Meta zastosuje się do decyzji zakazującej jej śledzenia użytkowników bez ich zgody?

W odpowiedzi na nasze pytania biuro prasowe koncernu przekazało DGP oświadczenie, w którym stwierdza, że da mieszkańcom EOG „możliwość wyrażenia zgody, oferując od listopada model subskrypcyjny zgodny z wymogami regulacyjnymi”. Big tech dodał, że członkowie EROD „byli świadomi tego planu od tygodni”, bo współpracował z radą, „aby zaproponować rozwiązanie satysfakcjonujące dla wszystkich stron”. Decyzja organu „w nieuzasadniony sposób ignoruje ten proces” – uważa Meta.

Bez reklam, ale z poleceniami

Doktor Zbigniew Okoń, radca prawny i partner w kancelarii Rymarz Zdort Maruta, podkreśla, że zgoda użytkownika na zbieranie danych w celu targetowania reklam musi być dobrowolna. – Jeżeli od wyrażenia zgody na zbieranie danych uzależniamy dostęp do usługi, to nie będzie ona dobrowolna. Należy więc równocześnie zaproponować opcję, w której użytkownik może korzystać z usług, nie wyrażając zgody na śledzenie – mówi Zbigniew Okoń.

Pierwsi użytkownicy Facebooka przekonują się już, jak to wygląda w praktyce. Przed wyborem „chcesz subskrybować czy nadal korzystać z naszych produktów za darmo z reklamami?” zostali już postawieni m.in. użytkownicy we Francji. W pierwszym wariancie na Facebooku i Instagramie nie zobaczą reklam. Ceny subskrypcji ustalono na 9,99 euro miesięcznie za dostęp do konta (lub połączonych kont danego użytkownika) przez stronę internetową albo 12,99 euro miesięcznie za korzystanie z aplikacji. W marcu 2024 r. dojdzie dopłata za każde dodatkowe konto (odpowiednio 6 euro lub 8 euro miesięcznie). Tę samą ofertę dostają też internauci w Polsce.

– RODO nie oznacza obowiązku świadczenia usług za darmo, lecz obowiązek zapewnienia odpowiednich warunków przetwarzania danych – zwraca uwagę Zbigniew Okoń.

Adam Haertle, redaktor naczelny serwisu Zaufana Trzecia Strona, za dostęp do Facebooka przez stronę internetową zapłacił 37,59 zł. – Reklam faktycznie już nie mam, ale za to irytujące „polecane dla ciebie” po trzy naraz – relacjonował na LinkedIn. – Więc uprzejmie informuję, że to wyrzucone pieniądze – stwierdza.

Facebook droższy od Netflixa

Doktor Iga Małobęcka-Szwast, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy, przyznaje, że wyrok TSUE dopuszcza wprowadzenie równoważnej alternatywy świadczenia usług za wynagrodzeniem zamiast zbierania danych. – Powstaje jednak pytanie, czy alternatywa Facebooka jest naprawdę równoważna. Mam co do tego wątpliwości, bo zaproponowane ceny są zaporowe. Taniej można wykupić dostęp do Netflixa. Dla mieszkańców strefy euro będą pewnie łatwiejsze do przełknięcia niż dla Polaków, ale nawet tam to są istotne kwoty. Dlatego myślę, że chodziło o to, by ludzie godzili się na spersonalizowane reklamy – mówi prawniczka.

Podobnie uważa dr Paweł Litwiński, adwokat i partner w kancelarii Barta Litwiński. – Spodziewałem się niższej kwoty. Po tych stawkach widać, że chcą raczej odstręczyć od płacenia i skierować użytkowników ku zgodom – komentuje Paweł Litwiński.

Zbigniew Okoń zastrzega, że nie zna wyliczeń koncernu, ale reklama behawioralna może być dla niego rzeczywiście tyle warta. – Nie wydaje mi się, żeby to miała być cena zaporowa, zniechęcająca do wyboru subskrypcji. Raczej sądzę, że odpowiada realiom i rynkowej wartości danych osobowych – mówi dr Okoń.

W ocenie dr Małobęckiej-Szwast żądana przez Metę kwota może podważyć dobrowolność zgody na zbieranie danych. – Z racji braku proporcjonalności obu opcji mam uzasadnione wątpliwości, czy będzie to zgoda dobrowolna. Tym bardziej że dla wielu osób, dla których cena subskrypcji okaże się zbyt wysoka, nieobecność na Facebooku czy Instagramie oznaczałaby wykluczenie z ich kręgów towarzyskich, więc właściwie nie mają wyboru – argumentuje Iga Małobęcka-Szwast.

Dodaje, że dobrowolność zgody udzielonej w takich warunkach powinien zbadać organ ochrony danych. – Myślę, że to kwestia czasu, aż ktoś to zakwestionuje – podkreśla.

Koniec darmowych usług

Paweł Litwiński uważa, że zmiany na platformach Mety to element naturalnej ewolucji mediów społecznościowych. – To koniec mitu darmowych usług w internecie. LinkedIn od dawna oferował płatne konta premium, Twitter (X) wprowadził subskrypcje po przejęciu go przez Elona Muska. Choć w wersji bezpłatnej reklamy w obu serwisach nadal można mieć bez śledzenia, niedopasowane. Platformy Mety są jednak największe, więc bez targetowania reklam ich finanse się pewnie nie zepną – przypuszcza Paweł Litwiński. – Musimy sobie uświadomić, że serwisy społecznościowe to nie jest dobro publiczne, tylko prywatne platformy, które mają przynosić zyski – podkreśla prawnik.

Jak Meta wyjdzie na swojej metodzie dostosowania się do RODO? – To będzie zależało od decyzji użytkowników. Alternatywa „płacisz albo godzisz się na zbieranie twoich danych” na pewno część z nich zniechęci do dalszego korzystania z Facebooka. Pytanie, jak wielu – zastanawia się Zbigniew Okoń. ©℗

ikona lupy />
Setki milionów użytkowników, miliardy z reklamy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe