Zanim sąd zdecyduje o nieważności umowy frankowej, powinien wnikliwie przeanalizować, czy nie ma szans na jej uratowanie. Taka jest istota najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego w kolejnej sprawie frankowej.

Tym razem para kredytobiorców pozwała bank, żądając unieważnienia umowy kredytowej ze względu na zastosowanie w kontrakcie wielu klauzul niedozwolonych. Chodziło głównie o to – co w tych sprawach jest najczęstszym argumentem kredytobiorców – że wyłącznie bank decydował o wysokości zobowiązania, m.in. poprzez stosowanie spreadu walutowego na podstawie kursów narzuconych przez bank. Przywołano także stosowanie stawki LIBOR do oprocentowania kredytu ustalanej na starych zasadach, bez modyfikacji umowy po zmianie operatora tej stawki w 2016 r. Te klauzule (i szereg innych) miały być sprzeczne z – jak to określono w pozwie – „samą naturą zobowiązania”, co miało prowadzić do nieważności umowy z bankiem.

W obydwu instancjach kredytobiorcy wygrali sprawę. Umowę unieważniono. Bank złożył jednak skargę kasacyjną do SN, która została uwzględnione i wyrok w zakresie unieważnienia umowy wróci do I instancji.

Dlaczego tak się stało? SN uznał, że obydwa sądy, a zwłaszcza sąd I instancji, zbyt pochopnie orzekły o unieważnieniu całej wieloletniej umowy kredytowej i to od samego początku (czyli ex tunc).

– SN w tym składzie ma zdecydowanie inne zdanie w tej kwestii – podkreślił sędzia sprawozdawca Jarosław Sobutka.

Nie ma bowiem w prawie polskim generalnego zakazu stosowania w umowie zarówno kredytu, jak i nawet pożyczki zawartej między osobami fizycznymi, takiej formuły spłaty długu, która zamiast lub obok ustalonego oprocentowania przewiduje także waloryzację długu w stosunku do jego kwoty w walucie obcej – np. w związku ze zmianą kursu. SN wskazał, że problem polega nie na samej takiej klauzuli, ale na mechanizmie przeliczenia kursowego.

– I te mechanizmy, nie sama klauzula, mogą być uznane za niedozwolone według kryteriów art. 3851 par. 1 kodeksu cywilnego. Ale to nie skutkuje w każdym przypadku nieważnością całej umowy – powiedział sędzia Sobutka.

Zresztą – jak wskazał SN – także orzecznictwo TSUE nie przewiduje wprost unieważniania takich umów. Znajdują się tam pewne sugestie, jak powinien orzekać sąd krajowy, ale to do niego należy ostateczna decyzja w kwestii danej umowy. Poza tym unieważnienie całej umowy od początku uniemożliwia rozważenie, w jakim zakresie miałaby wiązać ona strony z pominięciem niedozwolonych klauzul. Skoro umowa nie istnieje w porządku prawnym, problemu tego także nie ma.

– Na marginesie, z punktu widzenia prawnika cywilisty trudno zaakceptować pogląd, że coś, co było zawarte wiele lat temu, było nieważne od samego początku i powinno to dotyczyć wszystkich innych umów tego typu zawartych w podobnych warunkach – stwierdził sędzia Sobutka.©℗

orzecznictwo