Jeśli rywal działa w sposób nieuczciwy, naruszając prawo lub dobre obyczaje, właściwym rozwiązaniem jest zastosowanie środków ochronnych przewidzianych w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Nie zawsze jednak niepokojące zachowanie konkurenta mieści się w ustawowym opisie czynów nieuczciwej konkurencji.

Istnieje wiele rodzajów zachowań stanowiących czyny nieuczciwej konkurencji i powodujących powstanie roszczeń, których można dochodzić na drodze sądowej. Zachowania takie zostały opisane w obszernym, rozwijanym przez ponad 30 lat katalogu zawartym w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji jako tzw. delikty stypizowane. Typowymi przykładami tego rodzaju czynów są: naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa, utrudnianie dostępu do rynku (w różnych formach) czy naśladownictwo cudzego produktu. Jeżeli niepokojące nas zachowanie konkurenta mieści się literalnie w ustawowym opisie, to zwykle nie budzi wątpliwości, że możemy sięgnąć po odpowiednie środki ochrony naszych praw przewidziane w ustawie. Jednak w praktyce często mamy do czynienia z sytuacjami, w których niepokojące praktyki nie dają się łatwo zakwalifikować jako precyzyjnie zdefiniowane przez prawo delikty. Wówczas z pomocą przychodzi klauzula generalna. Zgodnie z nią czynem nieuczciwej konkurencji jest zachowanie godzące w interesy gospodarcze innych uczestników rynku, sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami. Dobre obyczaje to zbiór reguł rządzących obrotem, stanowiący swoisty gospodarczy odpowiednik zasad współżycia społecznego. Wyrastają one z ogólnie akceptowanych i ocenianych pozytywnie zasad uczciwości, rzetelności i nieszkodzenia innym.

Uczciwość na wagę złota

Jedną z podstawowych reguł uczciwego konkurowania (często łamaną w praktyce) jest nakaz powstrzymywania się od nieuprawnionego korzystania z efektów cudzej pracy i cudzych osiągnięć. Delikt, który polega na złamaniu tej zasady, zwykło się w doktrynie nazywać obrazowo konkurencją pasożytniczą bądź po prostu pasożytnictwem (w niemieckim piśmiennictwie stosuje się poetyckie określenie „oranie cudzym wołem”).

Cudzy dorobek jak własny

Literatura i orzecznictwo dostarczają różnych barwnych przykładów takich zachowań. My posłużymy się jednym z pochodzących z naszej praktyki. Pewien przedsiębiorca sprzedawał produkty bezprawnie oznaczone numerami identyfikującymi nadanymi przez organ certyfikujący znanemu producentowi zagranicznemu. Chodzi o sprzedawcę elektronicznych urządzeń do znakowania zwierząt domowych (potocznie zwanych chipami), który nabył od azjatyckiego dostawcy i wprowadził na rynek polski serię produktów z zakodowanym unikatowym numerem identyfikującym należącym do renomowanego producenta z kraju Unii Europejskiej. Jednak ta seria nie miała żadnego związku z tym producentem.
Instytucja certyfikująca nadaje producentom takie numery w uznaniu ich wysokiej pozycji w branży (mierzonej zarówno jakością produktów, jak i wielkością sprzedaży). Niestety zakodowanie numeru należącego do takiego producenta na „niemarkowym” urządzeniu, choć jest zabiegiem nieuczciwym, nie przedstawia żadnych trudności technicznych.
W omawianej sprawie poszkodowany producent z ogromnym zaskoczeniem przyjął obecność na rynku polskim (na który właśnie wchodził) produktów opatrzonych swoim własnym, przyznanym mu na wyłączność numerem. Dodatkowo rynek znakowania psów i kotów nie jest w Polsce, jak dotychczas, regulowany, zatem nie istnieją przepisy ani instytucje, do których ów producent mógł się odwołać, aby napiętnować wprowadzenie do obrotu produktów ze sfałszowanym numerem producenckim. Tę sytuację należało uznać za przykład konkurencji pasożytniczej. Pozostało sprecyzować roszczenia, jakie klient wywodził z zaistniałej sytuacji, i odwołać się do drogi sądowej (droga polubowna zawiodła).

Wiele możliwości

Jeśli strona poszkodowana doznała wymiernej szkody majątkowej, to może dochodzić odszkodowania pieniężnego. Może również zażądać od konkurenta zaprzestania niewłaściwego postępowania i naprawienia niekorzystnych dla działalności poszkodowanego skutków. Z wizerunkowego punktu widzenia niekiedy wystarczy, że sprawca przeprosi na łamach prasy lub w internecie (w opisywanej sprawie akurat na tym najbardziej zależało poszkodowanemu przedsiębiorcy; ważne było oczywiście także zaniechanie praktyki na przyszłość).
Poszkodowany przedsiębiorca, aby przyspieszyć zastosowanie przysługujących środków ochronnych, może zwrócić się do sądu o zabezpieczenie roszczenia jeszcze przed wniesieniem powództwa (lub połączyć ze sobą te dwa środki). Co więcej, zważywszy, że nieuczciwa konkurencja zalicza się do kategorii spraw własności intelektualnej, strona poszkodowana może w pełni korzystać z przysługujących w tym specjalnym postępowaniu środków zabezpieczenia dowodów. W przywołanej wyżej sytuacji przedsiębiorca najpierw poprosił sąd o zabezpieczenie swoich roszczeń (i je uzyskał), a następnie wniósł pozew, przywodząc tym samym drugą stronę do stołu negocjacyjnego. Ostatecznie strony porozumiały się w drodze mediacji, wyjaśniając wszystkie sporne kwestie i wypracowały rozwiązanie akceptowalne dla nich obydwu.
Warto pamiętać, że ‒ co jest stosunkowym novum ‒ polskie sądy dysponują wyspecjalizowanymi wydziałami prowadzącymi tego typu sprawy bardziej kompetentnie i szybciej. Wydaje się to działać w praktyce, w każdym razie w opisanej sprawie mieliśmy wrażenie profesjonalizmu i sprawności działania sądu. Ten – przekonany argumentacją – wyposażył poszkodowanego producenta w narzędzia, które w ostatecznym rozrachunku utorowały mu wolną od wybojów drogę na rynek, drugiej stronie pozwoliły zaś naprawić swój błąd. A o to przecież w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości przede wszystkim chodzi.