Obowiązek wprowadzenia przez dostawców internetu bezpłatnego, skutecznego i prostego w obsłudze mechanizmu blokowania dostępu do treści pornograficznych w sieci – to pomysł zawarty w zapowiedzi projektu o ochronie małoletnich, który opublikowano w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów (nr UD451).

Przedsiębiorcy mieliby być zobowiązani do podejmowania działań promocyjnych na rzecz uświadomienia abonentów o możliwości skorzystania z usługi ograniczenia dostępu do treści nieodpowiednich. Co więcej, mieliby opracowywać raport o podjętych przez siebie działaniach mających na celu promowanie tego narzędzia. To sprawozdanie miałoby być weryfikowane przez ministra ds. cyfryzacji, przy ewentualnym wsparciu prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Argumentem dla przyjęcia powyższych rozwiązań jest – zdaniem rządu – zbyt łatwy dostęp małoletnich do treści nieodpowiednich dla takich osób. Projektodawca podaje, że materiały pornograficzne odpowiadają nawet za połowę ruchu generowanego w sieci. „Dotychczasowe rozwiązania podejmowane w problematyce ochrony małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie, w tym kampanie edukacyjne kierowane do rodziców, wymagają wsparcia w postaci systemu środków technicznych i organizacyjnych ze strony podmiotów umożliwiających dostęp do internetu” – czytamy w zapowiedzi projektu.
– Dostrzegam potrzebę wdrożenia ogólnodostępnych narzędzi do blokowania treści nieodpowiednich. Dostęp do nich jest bowiem zbyt prosty dla osób małoletnich. Oglądanie takich materiałów może zaś wpływać na rozwój małoletnich i postrzeganie przez nich relacji międzyludzkich – przyznaje Witold Chomiczewski, radca prawny i wspólnik w kancelarii Lubasz i Wspólnicy. Prawnik dodaje, że zaproponowane rozwiązanie wydaje się znacznie lepszym pomysłem niż sygnalizowane niegdyś pomysły o konieczności rejestracji osób dorosłych, które chciałyby oglądać treści pornograficzne.
Z kolei dr Michał Nowakowski, counsel w kancelarii Maruta Wachta oraz prezes Polskiej Organizacji Niebankowych Instytucji Płatności, uważa, że nakładanie obowiązku przygotowania nowego narzędzia na dostawców internetu nie ma większego sensu, bo użytkownicy mają już dostęp do różnego rodzaju opcji kontroli rodzicielskiej w przeglądarkach internetowych czy nowszych systemach operacyjnych. Na rynku są też komercyjne programy. – To niewłaściwe, by przerzucać koszty stworzenia nowego rozwiązania na przedsiębiorców – uważa dr Michał Nowakowski.
Obaj eksperci mają zastrzeżenia co do nałożenia na dostawców internetu obowiązku budowania świadomości na temat istnienia narzędzia blokującego.
– Nie sądzę, aby firmy były odpowiednim adresatem dla takiego obowiązku – mówi dr Michał Nowakowski. Argumentuje, że firmy nie powinny wyręczać państwa w prowadzeniu niejako kampanii społecznych na żaden wrażliwy temat.
– Korzystniej byłoby, gdyby dostawcy internetu byli wyposażeni w materiały dostarczone przez państwo i musieli je przekazać klientom, np. przy zawieraniu z nimi umowy – dopowiada mec. Witold Chomiczewski.
Według dr Nowakowskiego prowadzenie kampanii edukacyjnej przez dostawców internetu mogłoby być dodatkowo ryzykowne dla samych przedsiębiorców, bo ich materiały edukacyjne mogłyby w przypadkowy sposób naruszyć dobre obyczaje i przez to zraziłyby konsumentów do usług takiego dostawcy.
Mecenas Chomiczewski zwraca również uwagę na brzmienie niektórych stwierdzeń z zapowiedzi projektu. Przykładowo, narzędzie przyjęte przez dostawców internetu ma być „skuteczne i proste”.
– To pojęcia bardzo nieostre. Prostota dla jednego może być bowiem czymś bardzo skomplikowanym dla drugiego. Ponadto nawet najlepsze narzędzia informatyczne nie są w stanie wyłapać wszystkich nieodpowiednich treści – spostrzega mec. Chomiczewski. Podkreśla, że te stwierdzenia powinny zostać precyzyjnie określone w projekcie ustawy.
Powstaje jeszcze pytanie, czy dostawcy internetu będą faktycznie chcieli tworzyć własne narzędzia do blokowania treści nieodpowiednich. – Mogą oni podjąć decyzję o udostępnieniu swoim użytkownikom skutecznego narzędzia już funkcjonującego na rynku. Musiałoby się to odbyć w zgodzie z przepisami o ochronie konkurencji – wskazuje mec. Chomiczewski.
Etap legislacyjny
Projekt wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów