Ustawodawca chce, by spółdzielcy zyskali prawo do częstszego zgłaszania potencjalnie bezprawnych działań władz spółdzielni. Prawnicy oceniają, że nowe regulacje mogą doprowadzić do paraliżu i konieczności ciągłego tłumaczenia się przed prokuratorem.

Według obowiązujących przepisów kodeksu karnego, jeżeli osoba odpowiedzialna za zarządzanie działalnością gospodarczą (osoby fizycznej, prawnej lub tzw. ułomnej osoby prawnej) nadużywa przyznanych jej uprawnień lub nie wywiązuje się należycie z ciążących na niej obowiązków, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Nie jest konieczne nawet bezpośrednie wyrządzenie szkody - wystarczy realne ryzyko, że swoimi działaniami przyczyni się do wyrządzenia znacznej szkody majątkowej. Do tej pory ściganie tego typu przestępstwa następowało, co do zasady, na wniosek pokrzywdzonego.

Spółdzielca jak akcjonariusz

Jak informowaliśmy już jednak w DGP, procedowana obecnie w Sejmie nowelizacja kodeksu karnego znacznie rozszerzy katalog podmiotów, które mają legitymację do złożenia wniosków o ściganie do prokuratury. Chodzi m.in. o akcjonariuszy, udziałowców pokrzywdzonej spółki oraz członków spółdzielni - w tym spółdzielni mieszkaniowych. W uzasadnieniu projektu wskazano, że zmiana prawa ma przede wszystkim usunąć „dysfunkcjonalność” obowiązujących przepisów i dać ewentualnym pokrzywdzonym podmiotom adekwatne narzędzia.
- Regulacja taka przyczyni się zarówno do uproszczenia postępowania w przedmiocie sformułowania przez uprawniony podmiot woli ścigania, jak i zapewni ochronę i podmiotowość w tym zakresie wszystkim podmiotom choćby pośrednio narażonym na skutki wyrządzenia pokrzywdzonemu znacznej szkody majątkowej - zaznaczono w uzasadnieniu projektu nowelizacji.

Szkoda (przeważnie) urojona

Problem jednak w tym, że - jak zgodnie oceniają prawnicy - szansa na to, że nowe brzmienie przepisu faktycznie spełni idealistyczne cele, które ustawodawca wskazuje w uzasadnieniu projektu, jest znikoma. Istnieje za to spore prawdopodobieństwo, że regulacja doprowadzi do paraliżu spółdzielni.
- Wystarczy w takim wypadku tylko jedna osoba, która złośliwie będzie składała nieprzerwanie takie wnioski, co może doprowadzić do nieustannego angażowania spółdzielni w takie postępowania, ze szkodą dla pozostałych członków. Wniosek składa się organom ścigania, ale spółdzielnia za każdym będzie zmuszona uczestniczyć w takich postępowaniach - zaznacza dr Piotr Pałka, radca prawny i wspólnik w kancelarii Derc Pałka.
Podobne zdanie ma adwokat Andrzej Ceglarski. - Umożliwienie składania wniosków o ściganie za samo możliwe narażenie na szkodę każdemu członkowi spółdzielni - a tych przecież w większych spółdzielczych organizacjach bywa i kilkadziesiąt tysięcy - implikować będzie z całą pewnością w jakiejś perspektywie czasowej zasadnicze zwiększenie liczby takich spraw. Chodzi wszak o potencjalną, możliwą, a często zapewne urojoną szkodę o wartości przekraczającej w czasie popełnienia czynu zabronionego kwotę 200 tys. zł. To wartość wcale nie taka duża przy skali spółdzielczych kontraktów w większych spółdzielniach, posiadających liczne zasoby mieszkaniowe na wielu osiedlach. Wnioski takie zatem najpierw obciążą organy ścigania, a potem i same spółdzielnie, bo powodować będą potrzebę wyjaśnień, przedstawiania dokumentacji i tak dalej - podkreśla Andrzej Ceglarski.
Doktor Piotr Pałka zaznacza też, że trudno zrozumieć, z czego wynika fakt, że ustawodawca stawia spółdzielców w jednym szeregu z akcjonariuszami czy udziałowcami spółek. Tym bardziej że gdyby oceniać pozycję członków spółdzielni z perspektywy posiadanych udziałów, to byłaby ona stosunkowo niska. Niezrozumiała, zdaniem prawnika, jest także decyzja o umożliwieniu składania zawiadomień jedynie spółdzielcom - a pominięcie chociażby członków kooperatyw mieszkaniowych, społecznych inicjatyw mieszkaniowych czy właścicieli lokali we wspólnotach mieszkaniowych.
- Moim zdaniem to jawna dyskryminacja spółdzielni mieszkaniowych względem pozostałych form prawno-organizacyjnych - komentuje dr Piotr Pałka.

Spółdzielnie już pod kontrolą

Jak zaznacza dr Jerzy Jankowski, prezes zarządu Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP, już teraz istnieją narzędzia prawne, które umożliwiają wykrywanie potencjalnych nadużyć w spółdzielniach. Przypomina, że zarówno organy statutowe, jak i ustawowe, funkcjonujące w każdej spółdzielni, na mocy przepisów powinny zgłaszać nieprawidłowości do organów ścigania. Istotna jest też procedura lustracji, corocznie przeprowadzana pod kątem legalności, gospodarności i rzetelności działania.
- Minister właściwy do spraw budownictwa, planowania i zagospodarowania przestrzennego oraz mieszkalnictwa ma również prawo żądania informacji, danych i dokumentów dotyczących organizacji i działalności spółdzielni mieszkaniowych, niezbędnych do dokonywania oceny zgodności z prawem i gospodarności działalności spółdzielni. W przypadku podejrzenia naruszenia prawa przez spółdzielnię mieszkaniową minister występuje do właściwego związku rewizyjnego, w którym spółdzielnia jest zrzeszona, lub do Krajowej Rady Spółdzielczej z wnioskiem o przeprowadzenie lustracji, którą przeprowadza się na koszt spółdzielni. Jeżeli natomiast przepisy miałyby wejść w życie w proponowanym kształcie, to postulujemy objęcie nimi również członków kooperatyw mieszkaniowych, społecznych inicjatyw mieszkaniowych oraz właścicieli lokali we wspólnotach mieszkaniowych. Jak wszyscy, to wszyscy - proponuje Jerzy Jankowski.
Prezes zarządu ZRSM RP obawia się także kosztów - i to rozumianych dosłownie - wprowadzenia nowych regulacji.
- Subiektywne odczucie bez wyczerpania postępowania wewnątrzspółdzielczego w konsekwencji doprowadzi do zarzucenia spółdzielni „skargami”, co w przypadku nadużywania tej instytucji powodować będzie niezliczone postępowania, a w konsekwencji olbrzymie koszty obsługi prawnej takich postępowań, gdy np. jeden członek na kilka tysięcy członków danej spółdzielni uczyni z tego przepisu drogę do permanentnego zakłócania funkcjonowania spółdzielni, ze szkodą dla pozostałych członków - podkreśla.
Z kolei adwokat Andrzej Ceglarski zaznacza, że jego zdaniem skończy się na tym, że przepis będzie w praktyce istniał tylko na papierze.
- Ostatecznie efekt będzie jałowy, jako że z góry można przyjąć, iż wykazanie wszystkich przesłanek odpowiedzialności karnej władz spółdzielczych przy tak opisanym czynie zabronionym w sytuacji braku wszelkiej szkody będzie nadal, tak jak dotychczas, niezwykle rzadkie. Aczkolwiek samych spraw będzie o wiele więcej - kwituje prawnik. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt w II czytaniu w Sejmie
ikona lupy />
Rozszerzony katalog / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe