- Skoro stan zagrożenia epidemicznego został utrzymany, to wniosek jest prosty – termin na zwołanie walnego zgromadzenia sprawozdawczego nadal podlega zamrożeniu. Sytuacja zmieniła się jednak o tyle, że zniesiono w zasadzie wszystkie obostrzenia covidowe - zauważa Andrzej Ceglarski, adwokat, wykładowca, ekspert prawny instytucji i organizacji pozarządowych.

ikona lupy />
Andrzej Ceglarski, adwokat, wykładowca, ekspert prawny instytucji i organizacji pozarządowych; zajmuje się obsługą prawną spółdzielni / Materiały prasowe
Epidemii, zdaniem naszego ustawodawcy, od 16 maja już nie ma, jednak stan zagrożenia epidemicznego został utrzymany. Co to oznacza dla spółdzielni?
Nadal nic się nie zmienia, jeśli chodzi o terminy zwoływania walnych zgromadzeń. Formalnie wciąż obowiązuje art. 90 jednej z ustaw antycovidowych (tj. ustawy z 31 marca 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw; Dz.U. z 2021 r. poz. 2095). Zgodnie z tą regulacją termin na obligatoryjne zwołanie walnego zgromadzenia to sześć tygodni od momentu ustania zagrożenia epidemicznego. Powszechna jej interpretacja jest taka, że powinniśmy liczyć ten termin od momentu odwołania obydwu tych stanów, czyli stanu epidemii oraz stanu zagrożenia epidemicznego. Skoro stan zagrożenia epidemicznego został utrzymany, to wniosek jest prosty - termin na zwołanie walnego zgromadzenia sprawozdawczego nadal podlega zamrożeniu. I może się okazać, że taki stan rzeczy jeszcze długo będzie się podobnie kształtował, skoro już teraz słyszymy, że jesienią może nastąpić kolejna fala zachorowań.
Czyli mamy regulację, z której niekoniecznie cieszą się mieszkańcy, za to władze spółdzielni zapewne chętnie z niej korzystają?
Do tej pory faktycznie tak było. Przytłaczająca większość spółdzielni mieszkaniowych nie zwoływała w tym czasie walnych zgromadzeń i dość skwapliwie korzystała z tego przepisu. Natomiast teraz sytuacja się zmieniła o tyle, że na terenie Polski zniesiono w zasadzie wszystkie obostrzenia epidemiczne. W związku z tym członkowie spółdzielni zaczęli lawinowo wnioskować o przeprowadzanie walnych zgromadzeń, a władze spółdzielni - czyli najpierw zarząd, a potem ewentualnie rada nadzorcza - muszą podjąć decyzję, co w tej sytuacji zrobić, wyważyć korzyści i zagrożenia i podjąć właściwe decyzje.
I jak to wygląda w praktyce?
Z tego co wiem, wiele spółdzielczych władz w obliczu takich wniosków decyduje się jednak zwoływać walne zgromadzenia, także w stanie zagrożenia epidemicznego. Kiedy co do tej kwestii jest już jasność, pozostaje jednak problem, w jakiej formie walne zgromadzenie ma się odbyć. Skoro nadal obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego, to także nadal przepisy prawa umożliwiają podejmowanie przez walne zgromadzenie uchwał na piśmie, jak również spotkanie się przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania na odległość. Jest tak nawet, gdy spółdzielnia nie uregulowała tej kwestii w statucie. I teraz tak naprawdę każda spółdzielnia musi indywidualnie ocenić ryzyko ewentualnego spotkania na walnym zgromadzeniu na żywo albo zdecydować się na alternatywną formę. Bo jeśli walne zgromadzenia mają się odbyć, to jest to ostatni dobry moment przed wakacjami, zanim członkowie spółdzielni się rozjadą. I jednocześnie, aby zdążyć przed niepewną jesienią. Takie decyzje naprawdę nie są proste i wiążą się z dużą odpowiedzialnością. Oczywiście spółdzielcze władze mogą stwierdzić - i od strony czysto prawnej będzie to prawidłowe - że dopóki termin wskazany w ustawie nie minie, dopóty walnego zgromadzenia nie trzeba organizować.
Tyle że nieprzeprowadzenie walnych zgromadzeń to narażanie się na gniew mieszkańców…
Tak, i na zarzut odbierania im mocy decyzyjnej w kluczowych kwestiach. Ale z drugiej strony nie jesteśmy przecież naiwni i dobrze wiemy, że to, iż nie wykonujemy już tak wielu badań, wcale nie oznacza, że pandemia faktycznie całkowicie się skończyła. Część mieszkańców spółdzielni mogłaby ze względów zdrowotnych nie chcieć wziąć udziału w walnym zgromadzeniu organizowanym stacjonarnie. A taka przesłanka mogłaby zostać później potraktowana nawet jako uniemożliwienie uprawnionemu członkowi spółdzielni udziału w walnym zgromadzeniu, a w konsekwencji - gdyby ktoś zdecydował się pójść do sądu - być może nawet doprowadzić do nieważności podjętych uchwał.
Rozumiem, że władze spółdzielni nie mają np. kompetencji do tego, by stwierdzić: „W porządku, organizujemy walne zgromadzenie stacjonarnie, ale dla bezpieczeństwa wszyscy muszą mieć maseczki”?
Nie ma takiej podstawy prawnej, a co za tym idzie, byłoby to działanie bezprawne. Nie można byłoby tego ani wyegzekwować, ani w ogóle wymagać, by mieszkańcy się do takiego nakazu zastosowali. A problem tkwi w tym, że większość najbardziej aktywnych członków spółdzielni mieszkaniowych to zazwyczaj osoby w podeszłym wieku, niekoniecznie sprawnie radzące sobie z komputerem. Co powoduje, że walne zgromadzenie w formule online może nie będzie najlepszym rozwiązaniem.
Zarazem to przecież właśnie seniorzy, często obciążeni chorobami, są nadal najbardziej narażeni na to, że mogliby się zarazić koronawirusem w dusznej, niewietrzonej sali i tłumie ludzi. A gdyby faktycznie tak się zdarzyło, to czy przypadkiem nie można by było mówić o ewentualnej odpowiedzialności karnej wobec władz spółdzielni?
Być może, chociaż dużo bardziej prawdopodobna byłaby w tym przypadku odpowiedzialność cywilna i ewentualne żądanie odszkodowania. Oczywiście nie można wykluczyć, że w danej spółdzielni można byłoby ten problem rozwiązać właśnie poprzez zorganizowanie walnego zgromadzenia online bądź głosowania nad uchwałami na piśmie. Tyle że w praktyce kłopotem były już zdalne zebrania rad nadzorczych, gdzie członków było kilku, maksymalnie kilkunastu. W większych spółdzielniach możliwość głosowania trzeba byłoby zapewnić nawet kilkudziesięciu tysiącom członków uprawnionych do wzięcia udziału w walnym zgromadzeniu.
A co z kadencjami organów spółdzielni?
Na mocy wprowadzonych w czasie epidemii ustaw antycovidowych także zostały przedłużone. Nie ma więc zagrożenia, że kadencja wygaśnie, dopóki nie zakończy się stan zagrożenia epidemicznego. Dotyczy to zarówno rad nadzorczych, jak i zarządów. Można oczywiście spróbować przeprowadzić głosowanie na piśmie, tylko jak to zrobić w praktyce? Dyskusji nie będzie, prezentacje kandydatów musiałyby być chyba wypracowaniami. A jak zadawać im pytania? Też na piśmie czy na internetowym czacie? To wszystko jest trudne w realiach funkcjonowania spółdzielni mieszkaniowych. A jest ryzyko, że jeśli podejmiemy się przeprowadzenia głosowań i coś nam nie wyjdzie, to takie „ułomne” obrady i uchwały będą w przyszłości unieważniane przez sądy. Wpłynęłoby to bardzo negatywnie na stabilność funkcjonowania spółdzielni.
Czy widzi pan tutaj pole do ponownej interwencji ustawodawcy?
W zasadzie cały czas mówimy o problemach faktycznych, a nie prawnych, bo prawnie praktycznie nic się nie zmieniło po zniesieniu stanu epidemii, może z wyjątkiem uchylenia większości obostrzeń antycovidowych. Widzimy jednak, że faktycznie zmieniła się sytuacja, zbliżyła się do stanu sprzed początku pandemii. Jednocześnie władze spółdzielni zostały teraz niejako przez ustawodawcę zmuszone do wzięcia pełnej i samodzielnej odpowiedzialności za decyzje. Wychodzę z założenia, że narzucenie jakichkolwiek nowych rozwiązań przez ustawodawcę z poziomu ustawowego byłoby już odbieraniem spółdzielniom autonomii. Dlatego moim zdaniem wcale nie byłoby korzystne, gdyby nagle została stworzona ustawa, w której wydano by nakaz przeprowadzenia walnych zgromadzeń w określonym terminie. Choć takie rozwiązanie byłoby w jakimś stopniu wygodne, bo zarząd spółdzielni mógłby wtedy stwierdzić, że nawet jeśli ktoś zachoruje w wyniku spotkania się na żywo, to ma czyste ręce, bo realizuje nakaz ustawodawcy. W obowiązującym stanie prawnym musi po prostu profesjonalnie i właściwie ocenić ryzyko i wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję. Ostatecznie pamiętajmy, że ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych stwarza również prawne możliwości zwołania walnego zgromadzenia nawet wbrew woli zarządu i rady nadzorczej spółdzielni. Instrumenty prawne zatem są, należy tylko z nich umiejętnie korzystać.©℗
Rozmawiała Inga Stawicka