Implementacja prośrodowiskowego prawa czeka na rozpatrzenie przez Stały Komitet Rady Ministrów. Biznes, mimo korzystnych dla niego zmian, ciągle ma zastrzeżenia.

Ustawa wdrażająca tzw. dyrektywę SUP (dotyczącą plastikowych jednorazówek, takich jak sztućce, talerzyki, patyczki do uszu czy mieszadełka i słomki) powinna wejść w życie w lipcu ubiegłego roku. Inicjatywa, która przeszła już przez Komitet ds. Europejskich, z wyjątkami ma wejść w życie w 14 dni od ogłoszenia.
Do czasu obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, ogłoszonego z powodu COVID-19, oraz w okresie trzech miesięcy po ich odwołaniu ma jednak nie obowiązywać zakaz wprowadzania do obrotu plastikowych sztućców i styropianowych pojemników na posiłki.
- Transpozycja dyrektywy SUP do polskiego prawa jest już znacznie opóźniona, co skutkuje dalszym zaśmiecaniem środowiska i przestrzeni publicznej - podkreśla Filip Piotrowski z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
Jak zauważa, projekt zawiera wiele rozwiązań korzystnych dla środowiska, takich jak zakaz obrotu produktami o dużym potencjale zaśmiecania oraz tymi nieodpowiednimi do recyklingu czy objęcie systemem ROP (czyli rozszerzonej odpowiedzialności producenta) pojemników na posiłki, pojemników i kubków na napoje oraz plastikowych toreb na zakupy.
Jednak, mówi ekspert, mimo długich prac nad ustawą nie uległa ona znacznym zmianom. - Pozostała więc projektem pozbawionym ambitnych rozwiązań, wychodzących poza tekst transponowanej dyrektywy - ocenia.
Co postulują NGO? Jak przypomina Filip Piotrowski, ograniczenie zużycia jednorazowych kubków oraz pojemników na żywność o 50 proc. w 2025 r. oraz o 80 proc. w 2030 r.
Uważa też za niezbędne wprowadzenie zakazu stosowania jednorazowych kubków i pojemników na żywność w administracji publicznej i zastąpienie ich wielorazowymi opakowaniami. Wymóg ten powinien także, przekonuje, dotyczyć imprez masowych, na które zgody wydają samorządy.
Jego zdaniem projekt powinien również uwzględniać zbieranie od przedsiębiorców opłat na rzecz uregulowania przez Polskę tzw. europejskiego podatku od niepoddanych recyklingowi opakowań z tworzyw sztucznych, czyli plastic tax.
Zakazy, opłaty
Przypomnijmy, że oprócz wykluczenia z rynku całej listy produktów (patrz: grafika) projekt przewiduje też maksymalną wysokość opłaty dla konsumentów za korzystanie z plastikowych pojemników na posiłki i kubków na napoje. Określono ją na poziomie 1 zł, jednak w praktyce wynosić ma mniej, bo 20 gr.
Z kolei producenci będą uiszczać opłaty na oczyszczanie przestrzeni publicznej i edukację. Maksymalne stawki wynoszą: 0,20 zł za 1 kg m.in. pojemników na posiłki i na napoje o pojemności do 3 l oraz kubków na napoje i lekkie plastikowe torby na zakupy, a także 5 gr za jedną sztukę produktów takich jak chusteczki nawilżane, balony, wyroby tytoniowe z filtrami zawierającymi tworzywa sztuczne. Faktyczne stawki określić ma rozporządzenie i według obecnych propozycji ma to być 1 gr.
Takie produkty z tworzywami sztucznymi, jak np. podpaski i tampony, trzeba będzie znakować. Co więcej, do stycznia 2024 r. odroczono obowiązek posiadania przez punkty sprzedaży innych niż plastikowe jednorazowych kubków i pojemników na dania gotowe.
Zastrzeżenia biznesu
Jak przyznaje Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, mocne opóźnienie w sprawie tej regulacji dla przedsiębiorców nie jest problematyczne - dostali wręcz dodatkowy czas na dostosowanie produktów.
Według niej wątpliwości przemysłu budzą dwie kwestie ekonomiczne. Po pierwsze - projekt ustawy wskazuje na zbyt szeroki zakres dopuszczalnych stawek opłaty za wprowadzenie produktów SUP do obrotu. - Możliwość dowolnej zmiany stawki przez regulatora rozporządzeniem w przedziale 1-5 gr oznacza, że koszty z tytułu opłaty produktowej mogą wzrosnąć nawet pięciokrotnie. Stawki powinny zostać bardziej precyzyjnie dookreślone w ustawie - akcentuje.
Na tę kwestię zwracało też uwagę Ministerstwo Rozwoju i Technologii i ma być ona ostatecznie rozstrzygnięta na poziomie SKRM.
Drugie wyzwanie, wskazuje Chmurzyńska-Brown, to kara za nieprawidłowe oznakowanie. - Brak lub niewłaściwe oznakowanie produktów, np. chusteczek nawilżanych, zostało obciążone karą w wysokości 500 tys. zł! - akcentuje.
- Kary za nieprzestrzeganie przepisów ustawy powinny być skuteczne i odstraszające, ale jednocześnie proporcjonalne do niezgodności. Tak surowe sankcje za nieprawidłowe oznakowanie nie są stosowane w innych aktach prawnych. A kara w tej wysokości będzie szczególnie trudna do uniesienia dla przedsiębiorstw sektora MŚP - dowodzi przedstawicielka Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.
Z kolei zdaniem Piotra Wołejki z Federacji Przedsiębiorców Polskich projekt cały czas boryka się z podstawowym problemem, jakim jest brak oszacowania kosztów związanych ze zbieraniem i zagospodarowaniem odpadów z produktów zawierających tworzywa sztuczne, w tym odpadów z produktów tytoniowych.
- Projektodawca, mimo upływu czasu, nadal nie dysponuje żadnymi danymi, które pozwoliłyby oszacować koszty - a mimo to prognozuje, że wyniosą one 557 mln zł. Taki będzie koszt ustawy dla przedsiębiorców, bez względu na to, czy wprowadzane przez nich produkty podlegają selektywnej zbiórce czy też nie - mówi.
Zwraca też uwagę na dodatkowe i w ocenie biznesu zbędne obowiązki biurokratyczne.
- Dlaczego wymaga się prowadzenia tak szczegółowej sprawozdawczości, skoro Polska jako państwo członkowskie UE będzie przekazywała do KE sprawozdanie ogólnokrajowe? W zupełności wystarczy, aby przedsiębiorcy mogli przekazać zbiorcze sprawozdanie, dotyczące wszystkich prowadzonych przez nich punktów handlowych bądź gastronomicznych - przekonuje Piotr Wołejko.
Wśród plusów regulacji wymienia:
  • doprecyzowanie definicji i ujednolicenie pojęć,
  • doprecyzowanie sposobu obliczania opłat za zagospodarowanie odpadów zebranych w przestrzeni publicznej,
  • doprecyzowanie roli i zasad współpracy między producentem a autoryzowanym przedstawicielem (autoryzowany przedstawiciel ma wykonywać obowiązki z SUP za producenta).
W jego ocenie propozycja ta jest zatem „daleko od ideału, a projekt wymaga dalszych prac oraz konsultacji - w szczególności z przedsiębiorcami oraz jednostkami samorządu terytorialnego”. - Tylko w ten sposób będzie można oszacować rzeczywiste koszty ustawy i zrealizować wymogi dyrektywy - konkluduje Piotr Wołejko.©℗
Co zniknie z rynku po wejściu ustawy w życie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt przed przyjęciem przez Stały Komitet Rady Ministrów