Przedsiębiorstwa będą musiały sprawdzać, czy w podmiotach należących do ich łańcuchów dostaw nie są łamane prawa człowieka. Dopuszczanie do zaniedbań będzie zagrożone karami finansowymi lub odpowiedzialnością odszkodowawczą

Ograniczenie współpracy z firmami z krajów spoza Unii Europejskiej, w których mniej restrykcyjnie podchodzi się do ochrony praw człowieka i środowiska, oraz tworzenie długoterminowych wartości w gospodarce - to cele propozycji dyrektywy Komisji Europejskiej w sprawie zrównoważonego due diligence w przedsiębiorstwach. Komisja chce zobowiązać zarządy dużych firm do wdrażania należytej staranności w zakresie zrównoważonego rozwoju u kontrahentów z całego łańcucha dostaw. Co to oznacza w praktyce?
Magdalena Hilgner, radca prawny w EY Law, wyjaśnia, że firmy np. technologiczne będą musiały dochować należytej staranności, by ustalić, czy w zakładach pracy ich kontrahentów (i ich podwykonawców) nie zatrudnia się dzieci, zapewnia się pracownikom dostęp do odpowiedniej jakości wody pitnej i żywności, płaci minimalną pensję, dostarcza się odzież ochronną, przestrzega zasad bhp (np. nie zmusza się zatrudnionych do pozyskiwania metali szlachetnych w sposób szkodliwy dla zdrowia).
Dyrektywa zobowiąże firmy do zminimalizowania ryzyka negatywnego oddziaływania biznesu na środowisko naturalne. Powinny one zorganizować swoją działalność tak, by sprzyjała realizacji celów ustalonych w ramach porozumienia paryskiego, czyli m.in. ograniczenia globalnego wzrostu temperatury w XXI w. do 2 st. C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej oraz kontynuowanie wysiłków na rzecz dalszego ograniczenia tego wzrostu do 1,5 st. C.
Kłopot też dla mniejszych
Stanisław Drozd, partner w kancelarii Wardyński i Wspólnicy, zauważa, że obowiązek dochowania należytej staranności w proaktywnym zapobieganiu naruszeniom praw człowieka i działaniom szkodliwym dla środowiska naturalnego w łańcuchach dostaw ma na razie obciążać jedynie największe przedsiębiorstwa oraz te o mniejszym rozmiarze i skali działania, ale działające w sektorach podwyższonego ryzyka (przemysł odzieżowy, rolnictwo, produkcja żywności, wydobycie i przetwórstwo surowców i minerałów).
W praktyce jednak obowiązki mogą spaść także na firmy z sektora MŚP. Anna Gonera, sustainability consultant i partnerka w Natural Innovations Lab, opowiada, że spotkała się już z przypadkiem polskiej firmy z branży motoryzacyjnej, którą większy kontrahent poprosił o prześledzenie całego cyklu życia dostarczanych im produktów - od wytworzenia do utylizacji.
- To wyraźny sygnał, że duże firmy mogą przerzucać obowiązki odpowiedniej organizacji procesu produkcyjnego na swoich dostawców - wskazuje.
Jak wdrożyć
Za realizację celów związanych ze zrównoważonym rozwojem będą odpowiadać menedżerowie spółek. - Składniki zmienne ich wynagrodzeń mogą być uzależnione od tego, czy uda się zrealizować określone cele - wyjaśnia mec. Magdalena Hilgner.
Sposób wdrożenia nowych obowiązków będzie zależny od rodzaju działalności firmy. Ekspertka przewiduje, że przedsiębiorstwa w pierwszej kolejności będą przyjmować wewnętrzne polityki dotyczące wyznawanych wartości. Następnie wypracują klauzule umowne, które będą zobowiązywać kontrahentów do ich przestrzegania. Ponadto w kontraktach mogą pojawić się zastrzeżenia o prawie do dokonywania audytów oraz dodatkowe kary umowne za nieprzestrzeganie ustalonych zasad.
Rodzaje odpowiedzialności
Dyrektywa przewiduje umożliwienie poszkodowanym wystąpienia z powództwem do sądu w państwie UE. Podstawą do pozwu ma być brak podejmowania przez firmy wystarczających działań, które zapobiegałyby, minimalizowały i łagodziły negatywne skutki działalności gospodarczej.
- Uprawnienie będzie przysługiwać nie tylko obywatelom UE. Firmy będą musiały opracować odpowiednią procedurę skargową - podkreśla Magdalena Hilgner. Przykładowo pracownik kontrahenta z łańcucha dostaw firmy zobowiązanej do przestrzegania przepisów dyrektywy może wysuwać roszczenia związane z brakiem odpowiednich zabezpieczeń przed toksycznymi substancjami, co doprowadziło u niego do przewlekłych problemów ze zdrowiem.
Dyrektywa przewiduje sankcje finansowe dla firm uchybiającym obowiązkom. Państwa UE będą musiały stworzyć lub wyznaczyć organ, który będzie zajmował się ich nakładaniem. - Na tym etapie przepisy dyrektywy nie wskazują, jaka miałaby być wysokość grzywien. Wiadomo tylko, że zależałyby one od wysokości obrotu przedsiębiorstw - zastrzega Anna Gonera.
Część planu
- Dyrektywa ta jest przejawem silnego trendu w UE zmierzającego do tworzenia regulacji ponadnarodowych zobowiązujących przedsiębiorstwa nie tylko do poszanowania, lecz także do aktywnej ochrony praw człowieka i środowiska naturalnego oraz do zapewnienia ofiarom naruszeń skutecznej ekstraterytorialnej ochrony - podkreśla Stanisław Drozd.
Projektowane przepisy są więc uzupełnieniem opisywanego niedawno na łamach DGP rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/852 z 18 czerwca 2020 r. w sprawie ustanowienia ram ułatwiających zrównoważone inwestycje (taksonomia).
KE przyznaje, że niektóre duże firmy wdrażają już polityki mające zapewnić zrównoważony rozwój, ale robią to w niedostateczny sposób. Skupiają się na działaniach bezpośrednich kontrahentów, przymykając oko na poczynania pozostałych partnerów w łańcuchu dostaw. Poza tym wdrażanie tych polityk idzie zbyt opieszale.
Własne zasady dotyczące zrównoważonego rozwoju przyjęły m.in. Francja, Niemcy oraz Holandia. Ruchy legislacyjne w tym kierunku wykonywały także m.in. Austria, Belgia, Finlandia oraz Dania. Dyrektywa ma na celu zharmonizowanie zasad i wprowadzenie harmonogramu dla nowych obowiązków.
Propozycją KE zajmie się teraz Parlament Europejski i Rada. Od wejścia w życie dyrektywy państwa UE będą miały dwa lata na implementowanie przepisów dotyczących największych firm. ©℗
Kogo obejmą przepisy dyrektywy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe