TSUE uznał, że Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie nie miał prawa rozstrzygać sporu pomiędzy funduszem inwestycyjnym Abris a naszym krajem. Nie zapłacimy więc zasądzonych 654 mln zł.

Abris jest funduszem inwestującym w Europie Środkowej i Wschodniej. Za pośrednictwem swej luksemburskiej spółki PL Holdings w latach 2010-2013 kupił akcje dwóch polskich banków, które następnie połączył pod egidą FM Banku. Nie spodobało się to Komisji Nadzoru Finansowego, na której czele stał wówczas Andrzej Jakubiak. Pozbawiła ona spółkę prawa wykonywania głosu i nakazała sprzedaż akcji banku. PL Holdings oszacowała straty z tego tytułu na 2,1 mld zł i takiej kwoty zażądała przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie, do którego trafił spór na podstawie umowy inwestycyjnej PL Holdings.
Sąd arbitrażowy ostatecznie zasądził 654 mln zł (plus odsetki), uznając, że Polska naruszyła prawa inwestora. Zaskarżyliśmy ten wyrok do Sądu Apelacyjnego w Sztokholmie, ale w 2019 r. przegraliśmy. Rok wcześniej Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał jednak orzeczenie, które dało naszemu krajowi dodatkowy argument. TSUE uznał w nim, że umowy dwustronne między państwami zawierające zapisy na sąd polubowny są niezgodne z prawem unijnym. Wyłączają bowiem spory mogące dotyczyć stosowania lub wykładni prawa Unii z systemu sądowych środków odwoławczych. Jeżeli bowiem sądy arbitrażowe nie są uprawnione do występowania z wnioskiem o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym, nie stanowią one części tego systemu (patrz grafika). Argument ten Polska wysunęła przed szwedzkim Sądem Najwyższym. Problem w tym, że w naszej sprawie zapis na sąd polubowny nie wynikał z umowy międzynarodowej, tylko ze zgody obydwu stron. Do TSUE skierowano więc wniosek prejudycjalny z pytaniem, czy w takiej sytuacji klauzula arbitrażowa ad hoc jest ważna.
Bezpośredni zapis też nieważny
TSUE przede wszystkim przypomniał, że nieważne są umowy dwustronne między państwami, które zastrzegają rozstrzyganie sporów między inwestorem z jednego państwa a drugim państwem do rozstrzygnięcia przed sądem polubownym. Podważałoby to bowiem zasadę wzajemnego zaufania między państwami członkowskimi oraz uniemożliwiało zadawanie pytań prejudycjalnych do luksemburskiego trybunału, co jest gwarantowane przez Traktat o funkcjonowaniu UE. Mówiąc wprost, sąd polubowny mógłby orzec, pomijając przepisy unijne, a to byłoby już niedopuszczalne.
Regułę tę należy zdaniem TSUE rozszerzyć również na bezpośrednie umowy między inwestorem a państwem, w których klauzule arbitrażowe są wpisywane ad hoc. Nie ma bowiem znaczenia, czy odesłanie do sądu polubownego jest incydentalne, czy też na stałe wpisane w porozumienie między państwami. W obydwu przypadkach może to bowiem prowadzić do tego samego - do obejścia prawa UE. Na nic byłoby zakazanie stosowania klauzul arbitrażowych w umowach międzynarodowych, skoro za każdym razem można byłoby ten zakaz obejść, wprowadzając stosowny zapis do bezpośredniej umowy między inwestorem a państwem.
„Co więcej, skutki tego obejścia zobowiązań odnośnego państwa członkowskiego nie są mniej poważne ze względu na to, że chodzi o odosobniony przypadek. W rzeczywistości owo podejście prawne mogłoby zostać przyjęte w wielu sporach mogących dotyczyć stosowania i wykładni prawa Unii, co prowadziłoby do wielokrotnego naruszania autonomii tego prawa” ‒ podkreślił TSUE w uzasadnieniu wyroku.
Bez czasowych ograniczeń
PL Holdings, bo to ta luksemburska spółka jest bezpośrednią stroną w sporze, wnosiła, by w razie takiego rozstrzygnięcia ograniczyć jego skutki w czasie ‒ tak by nie miało zastosowania do rozstrzygniętej sprawy przed szwedzkim sądem polubownym. Podkreślała, że zapis na niego został uzgodniony w dobrej wierze przez obydwie strony. TSUE uznał jednak, że byłoby to niedopuszczalne, i wprost stwierdził, że Sąd Najwyższy ma obowiązek uchylić orzeczenie arbitrażowe wydane na podstawie zapisu na sąd polubowny, który narusza prawo Unii.
Trybunał poszedł więc o krok dalej, niż proponował to we wcześniejszej opinii rzecznik generalny. Jego zdaniem sąd krajowy powinien rozstrzygnąć, czy szwedzkie prawo gwarantuje kontrolę nad sądami polubownymi pod kątem zgodności ich orzeczeń z prawem UE.
W praktyce więc orzeczenie TSUE oznacza, że Polska nie będzie musiała płacić zasądzonego odszkodowania. Abris nadal będzie mógł się go jednak domagać, tyle że przed polskimi sądami powszechnymi.
Co mówi orzecznictwo / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 26 października 2021 r. w sprawie C-109/20 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia