Sejm zdecyduje w tym tygodniu, czy przełożyć termin wejścia w życie nowych przepisów o zamówieniach publicznych. Nawet gdyby uwzględnił senacką poprawkę, to i tak nie przesuwałoby to elektronizacji małych przetargów. Zwyczajnie zapomniano, że ten termin wynika z innej ustawy.

Sytuacja jest paradoksalna – jednym z głównych powodów przesunięcia terminu wejścia w życie była obawa przed elektronizacją zamówień poniżej progów unijnych. Platforma e-Zamówienia, która ma być kompleksowym narzędziem do organizowania przetargów w internecie, umożliwi składanie ofert do końca pierwszego kwartału 2021 r. Między innymi z tego właśnie powodu Senat przegłosował poprawkę przesuwającą na lipiec następnego roku wejście w życie nowej ustawy. Małe przetargi mogłyby dzięki temu być prowadzone od razu na platformie e-Zamówienia bez konieczności stosowania rozwiązania tymczasowego, jakim będzie miniPortal BIS.
Problem w tym, że poprawka przesuwa termin, w jakim ma zacząć obowiązywać nowa ustawa – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 2019). Tymczasem termin elektronizacji zamówień publicznych jest określony w dotychczasowych przepisach. Obowiązująca ustawa – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1843) co do zasady przewiduje bowiem, że komunikacja między zamawiającym a wykonawcami jest prowadzona w formie elektronicznej. Termin elektronizacji zamówień poniżej progów unijnych wynika zaś z ustawy o zmianie ustawy - Prawo zamówień publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2016 r. poz. 1020 ze zm.). Początkowo określono go na 1 stycznia 2020 r., ale w ub.r. przepis ten znowelizowano, przekładając termin na początek 2021 r. Ciąg legislacyjny jest więc wyjątkowo skomplikowany, o czym jednak Senat po prostu zapomniał. Efekt – nawet gdyby Sejm przyjął poprawkę Senatu, to małe zamówienia i tak musiałyby przejść do internetu z początkiem nowego roku.
– Może to dziwić, tym bardziej że głównym argumentem przemawiającym za przesunięciem terminu wejścia w życie nowych przepisów był brak przygotowania sektora publicznego do prowadzenia wszystkich postępowań o udzielenie zamówienia publicznego przy użyciu środków komunikacji elektronicznej – komentuje Adam Wiktorowski, prawnik i ekspert ds. zamówień publicznych.
Sejm będzie głosował nad poprawką na najbliższym posiedzeniu, które zaczyna się w środę. Szanse na jej przyjęcie są raczej niewielkie, zważywszy na rozkład sił w izbie niższej. Podczas posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny rząd stanowczo opowiedział się przeciw. Głosami 18 do 16 (przy dwóch głosach wstrzymujących się) komisja przyjęła negatywną rekomendację dla tej poprawki.
Co ciekawe, poprawki nie zgłoszono przy nowelizacji ustawy p.z.p., nad którą również pracował parlament (czeka już tylko na podpis prezydenta). Przepis przesuwający omawiany termin dopisano do nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.).
O przełożenie terminu wejścia w życie nowych regulacji o zamówieniach publicznych apelowali przede wszystkim samorządowcy. Przekonywali, że pomimo długiego okresu vacatio legis rynek nie jest przygotowany do zmian. Pandemia pokrzyżowała wszystkim szyki. Nie było tradycyjnych szkoleń, konferencji. Przede wszystkim jednak rząd wciąż nie wydał aktów wykonawczych. Na dodatek nowa ustawa była nowelizowana na ostatnią chwilę, przed samym jej wejściem w życie.
Rząd odpierał te zarzuty, podkreślając, że samo Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii przeprowadziło blisko 100 różnego rodzaju konferencji i innych spotkań poświęconych nowym przepisom. Akty wykonawcze już niebawem zostaną zaś wydane. Zmiana przepisów pomoże zaś przedsiębiorcom, co jest szczególnie ważne teraz, gdy wiele firm zostało dotkniętych skutkami pandemii. Nowe regulacje wprowadzą obowiązkową waloryzację wynagrodzeń i zaliczki (lub płatności w częściach), zakażą też stosowania klauzul abuzywnych w kontraktach.
Zwyczajnie zapomniano, że ten termin wynika z innej ustawy