Choć prezentując projekt tzw. ustawy praworządnościowej, minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zapewniał, że nie chce „stosów dla czarownic”, to zaproponowane przez niego rozwiązania niewiele różnią się od wielokrotnie krytykowanych propozycji Adama Bodnara. Zdecydowano się m.in. na utrzymanie kontrowersyjnego mechanizmu podziału tzw. neosędziów na grupy.

Kolorowi neosędziowie

Oznaczeni kolorem zielonym najmłodsi stażem sędziowie, wcześniej asesorzy, referendarze, asystenci sędziów albo absolwenci Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (grupa ok. 1,1 tys. osób) staną się „legalnie” powołanymi sędziami z mocy prawa. Grupa „żółta” to ok. 1,2 tys. osób, które w latach 2018–2025 awansowały. Czeka ich konieczność ponownego ubiegania się o już zajmowane stanowisko, ale również możliwość dwuletniej delegacji, czyli w praktyce dalszego pełnienia zajmowanego urzędu. Członkowie „czerwonej grupy” (ok. 350 osób), czyli m.in. dawni adwokaci, radcowie prawni albo prokuratorzy, dostali wybór: powrót do poprzedniego zawodu lub funkcja referendarza sądowego.

– Ustawa ma charakter inkluzywny, niewykluczający osób podlegających ocenie. Ponad 2 tys. osób pozostanie w zawodzie i będzie pobierać z tego tytułu pensje – powiedział wiceminister Dariusz Mazur podczas prezentacji założeń do ustawy.

– Projekt nie zaskakuje. O jego założeniach można się było dowiedzieć już wcześniej z wypowiedzi przedstawicieli MS albo Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. Kwestia neosędziów to tak naprawdę nie spór o prawo, ale aspekt swoistej decyzji politycznej, bo będzie musiał się na to zgodzić prezydent. Projekt nie wydaje się rozwiązaniem, które miałoby zyskać akceptację prezydenta Nawrockiego – komentuje Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Podobne prognozy stawia Aleksandra Siniecka-Kotula, sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku oraz wiceprezes Stowarzyszenia Absolwentów i Aplikantów KSSiP VOTUM. Według niej ustawa nie ma szans na podpis prezydenta. Nasza rozmówczyni krytykuje pomysł systemowego traktowania sędziów.

– Idea wrzucania wszystkich sędziów nominowanych lub awansowanych z udziałem KRS po 2018 r. lub nawet kilku szerokich grup tych sędziów do „jednego wora” jest sprzeczna z podstawowym prawem każdego obywatela do sądu. Jeśli w związku z procesem nominacyjnym doszło do popełnienia deliktu dyscyplinarnego, to powinien o tym rozstrzygać niezależny i bezstronny sąd, a nie ustawa w sposób automatyczny – proponuje Siniecka-Kotula.

– Chodzi o to, by w stosunku do osób, które otrzymały nominację nieuczciwie, wykorzystując swoje koneksje polityczne, wszczynać postępowania dyscyplinarne. Takie osoby powinny być usuwane ze stanu sędziowskiego – dodaje wiceprezes VOTUM.

Minister Żurek uzasadniał dalsze obstawanie przy pomyśle dzielenia sędziów na grupy względami pragmatycznymi. Indywidualna ocena sędziów miałaby bowiem trwać latami i sprawiać, że wymiar sprawiedliwości zajmowałby się samym sobą, a nie sprawami obywateli.

– Dodatkowo, dla osób, które byłyby poddawane ocenie indywidualnej, mogłaby się rozpocząć zawodowa i życiowa gehenna. Pokazywano by wszystkie ich rysy i wszystkie ich powiązania z osobami z neo-KRS. To byłoby tropienie i polowanie na czarownice. Tego chcielibyśmy uniknąć – ostrzegał Waldemar Żurek.

Propozycji resortu broni Bartłomiej Przymusiński, sędzia i prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Według niego zastrzeżenia co do braku mechanizmu indywidualnej oceny neosędziów są chybione i wynikają z niezrozumienia opinii Komisji Weneckiej.

– Komisja wręcz zachęcała polskie władze do grupowania sędziów w tzw. kohorty. Jedynym zastrzeżeniem było to, by nie traktować wszystkich jednakowo – stwierdza Przymusiński.

Koniec skarg nadzwyczajnych

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami zdecydowano się na wyeliminowanie z przepisów skargi nadzwyczajnej. Jak przekonywał minister Żurek, ten instrument prawny okazał się nieefektywny. Miał być także wykorzystywany jako narzędzie do politycznych rozgrywek.

– Pozytywnie oceniam zapowiedź likwidacji skargi nadzwyczajnej. Zgodnie z orzeczeniami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka tego rodzaju instrument nie powinien funkcjonować w systemie prawa. Problemy, które rozwiązywano za pomocą skargi nadzwyczajnej, np. kwestie zmian w dziedziczeniu, z łatwością można załatwić w inny sposób – przekonuje Bartłomiej Przymusiński.

Projektowane przepisy zakładają, że rzecznik finansowy, rzecznik praw pacjenta oraz rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, czyli podmioty uprawnione do wnoszenia dziś skarg nadzwyczajnych, zyskają prawo do składania kasacji. To wyjście naprzeciw oczekiwaniom tych organów, które sceptycznie podchodziły do idei odebrania im prawa wnoszenia skargi nadzwyczajnej.

– Dotychczas złożone skargi będą dalej procedowane przed właściwą izbą. Ze względu na wyrok Wałęsa przeciwko Polsce nie mogą być one uwzględnione na podstawie związanej z ponowną oceną dowodów. Nowe przepisy nie umorzą toczących się postępowań. One będą się toczyły dalej – wyjaśnił prof. Krystian Markiewicz, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury w odpowiedzi na pytania DGP o tę kwestię.

Czy reforma wymiaru sprawiedliwości jest zgodna z konstytucją?

Profesor Marek Safjan, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, a w latach 2009–2024 sędzia TSUE, przekonywał, że zmiany w prawie są zgodne z ustawą zasadniczą oraz wyrokami międzynarodowych trybunałów.

Zapytaliśmy niezwiązanego z rządem konstytucjonalistę prof. UW dra hab. Ryszarda Piotrowskiego, czy podziela ten pogląd.

– Projekt ustawy jest niezgodny z konstytucją. Jego przepisy prowadzą do złamania zasady trójpodziału władzy, zasady nieusuwalności sędziów oraz zaprzeczają konstytucyjnej zasadzie godności każdego człowieka i jego prawa do sądu. Czym innym, jeśli nie przejawem odbierania godności, jest termin „neosędzia”? W uzasadnieniu do tego projektu operuje się nieznanym polskiemu prawu pojęciem „sędzia ustanawiany na mocy ustawy” i „sędzia ustanawiany na mocy konstytucji”. Nie ma takiego rozróżnienia. Projekt tej ustawy nie wykonuje też wyroków ETCP, które domagają się indywidualnej oceny sędziego – stwierdza prof. Piotrowski.

Naszego rozmówcy nie przekonują również obawy, że wieloletnia indywidualna weryfikacja sędziów prowadziłaby do paraliżu sądów.

– Oto więc z jednej strony mówi się, że ci sędziowie zyskali swoje stanowiska na podstawie czynników pozamerytorycznych, a z drugiej strony nikt nie zamierza tego udowodnić w ramach rzetelnego postępowania sądowego. To całkowity brak poszanowania reguł demokratycznego państwa prawnego. Z jednej strony projekt zakłada utrzymanie w mocy wyroków tych sędziów, z drugiej pozbawia ich pracy, którą mieli rzekomo zdobyć w wyniku politycznej intrygi. Zupełny brak konsekwencji – wskazuje Ryszard Piotrowski.

– Uzasadnienie projektu deklaruje wykluczenie rewanżyzmu i ochronę godności sędziów. Czymże jednak jest ten projekt, jeśli nie właśnie rewanżyzmem? Zbiorowo pozbawia się tych sędziów ich godności, odmawia prawa do sądu i zmusza do ponownego ubiegania się o stanowisko przed nową KRS. Na czym będzie polegała jej konstytucyjna tożsamość? Czy na tym, że oto zostanie obsadzona przez nominatów właściwej partii? – pyta prof. Piotrowski. ©℗

Wyroki neosędziów kosztują Polskę miliony
ikona lupy />
Wyroki neosędziów kosztują Polskę miliony / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe