Szczyt NATO, tworzenie obrony terytorialnej, wznowienie badania katastrofy smoleńskiej, zakup samolotów dla VIP-ów i nierozstrzygnięte postępowanie na śmigłowce dla wojska - to najważniejsze wydarzenia w MON w ciągu pierwszego roku rządów PiS.

W lipcu 2016 r. NATO na szczycie w Warszawie zdecydowało m.in., że wzmocni obecność wojskową na swej flance wschodniej, czyli w Polsce i państwach naszego regionu. Po raz pierwszy oddziały z państw, które należały do NATO w czasie zimnej wojny, będą obecne w państwach należących kiedyś do Układu Warszawskiego. Choć będzie to obecność rotacyjna (żołnierze będą przyjeżdżać na kilka miesięcy, potem ich miejsce zajmą następni) i dotycząca stosunkowo niedużych sił (łącznie kilka tysięcy ludzi), to będzie ona ciągła.

W kwietniu 2017 r. do Polski i trzech państw bałtyckich ma przybyć po jednym wielonarodowym batalionie. Trzon batalionu w Polsce mają stanowić Amerykanie, a koordynacją czterech takich oddziałów ma zająć się dowództwo dywizji w Elblągu. Ponadto, w styczniu lub lutym 2017 r. USA mają przysłać do Europy Środkowo-Wschodniej brygadę pancerną. Jej dowództwo i żołnierze przez większość czasu mają ćwiczyć w Polsce.

Kilka dni przed szczytem NATO Sejm odrzucił wniosek o odwołanie Antoniego Macierewicza z funkcji szefa MON. Wnioskowała o to PO, argumentując m.in., że minister wykorzystuje MON do walki politycznej, osłabia pozycję resortu, a przez to obniża poczucie bezpieczeństwa obywateli. PO zarzuciła Macierewiczowi m.in. niewiarygodność, polityczne czystki w wojsku i resorcie oraz kłamstwa smoleńskie. Do stanowiska Platformy przyłączyły się Nowoczesna i PSL, ale wniosek przepadł głosami PiS i Kukiz'15.

Ministra broniła premier Beata Szydło. "Ten wniosek to jest nieakceptowalna próba podważenia zaufania do polskiego państwa" - mówiła. Uznała za zaszczyt, że Macierewicz jest ministrem w jej rządzie. Wiceszef komisji obrony Wojciech Skurkiewicz (PiS) nazwał Macierewicza "najlepszym ministrem biało-czerwonej drużyny Beaty Szydło" i "najlepszym ministrem obrony narodowej po 1989 roku". Sam Macierewicz ocenił, że powodem wniosku o odwołanie go jest to, iż obecny rząd doprowadził do fundamentalnej zmiany sytuacji geopolitycznej Polski i zapewnia jej bezpieczeństwo.

Macierewicz zdecydowanie krytycznie ocenił stan wojska, jaki zastał obejmując resort w listopadzie 2015 r. "Wystarczy powiedzieć, iż całościowy stan rzeczy jest taki, że jesienią 2015 r. stan armii nie pozwalał państwu polskiemu na obronienie swojej integralności terytorialnej i niepodległości dłużej niż kilkanaście dni. A stopień korupcji, nieodpowiedzialności, świadomie realizowanego bałaganu, zamieszania w armii przekraczał wszystko, co można sobie wyobrazić" – powiedział Macierewicz w marcu 2016 r., gdy przedstawiał informację z audytu otwarcia w MON. Jednocześnie zapewniał, że po zmianie rządu jest coraz lepiej, choć - jak mówił - "oczywiście nie zmienimy tej sytuacji z dnia na dzień".

Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa MON było zniesienie bariery 12 lat służby kontraktowej. Decyzja dotyczyła głównie szeregowych, którzy służą właśnie na kontraktach. Dzięki temu wielu doświadczonych żołnierzy, często uczestników misji zagranicznych będzie mogło zostać w wojsku, zamiast przymusowo opuszczać jego szeregi - przekonywało MON.

W poprzednich dwóch kadencjach Sejmu Macierewicz był szefem parlamentarnego zespołu smoleńskiego. Stawiał tezę, że przyczyną katastrofy Tu-154M miał być wybuch i kwestionował ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która pod kierownictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera zbadała katastrofę smoleńską i wykluczyła zamach, oraz prokuratury wojskowej, która prowadziła w tej sprawie śledztwo.

W lutym 2016 r. szef MON podpisał rozporządzenie, które umożliwiło wznowienie badania katastrofy smoleńskiej, i powołał podkomisję do wykonania tego zadania. W skład podkomisji weszli w większości naukowcy współpracujący wcześniej z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej.

Podkomisja zarzuciła komisji Millera manipulowanie zapisami "czarnych skrzynek", a samemu Millerowi, że instruował członków komisji, jak ma przebiegać badanie wypadku. Naukowcy Macierewicza kwestionują też rozpoznanie głosu dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika na nagraniach z Tu-154M a przez to obecność generał w kokpicie podczas lądowania w Smoleńsku.

Wśród celów, jakie postawił sobie w MON Macierewicz było zwiększenie liczebności wojska z obecnych ok. 100 tys. żołnierzy do 150 tys. w najbliższych latach. Ma to dotyczyć wojsk operacyjnych, ale przede wszystkim obrony terytorialnej.

Jej zorganizowanie Macierewicz wymienił wśród najistotniejszych zadań tuż po objęciu urzędu. Zgodnie przygotowanym przez MON projektem począwszy od 2017 r. Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) mają być piątym rodzajem sił zbrojnych - obok sił lądowych, powietrznych, morskich i specjalnych - i mają otrzymać odrębne dowództwo. Początkowo pełnomocnik MON ds. tworzenia obrony terytorialnej kraju informował, że docelowo służyć w niej będzie 35 tys. żołnierzy. Później MON zaczęło podawać liczbę ponad 50 tys. w 2019 r. Każdy z ochotników ma otrzymywać ok. 500 zł miesięcznie.

W ciągu kilku lat MON zamierza utworzyć 17 brygad WOT (po jednej w każdym województwie, a na Mazowszu dwie). W pierwszej kolejności, do końca 2016 r. mają powstać brygady na Podlasiu, Lubelszczyźnie i Podkarpaciu oraz bataliony w Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie i Siedlcach.

Prace nad projektem ws. WOT trwają obecnie w Sejmie. Bardzo prawdopodobne, że zostanie on uchwalony jeszcze w tym tygodniu. Już we wrześniu szef MON na dowódcę WOT wyznaczył dotychczasowego dowódcę Jednostki Komandosów z Lublińca płk. Wiesława Kukułę. Na początku listopada przysięgę złożyła pierwsza grupa podchorążych, którzy w przyszłości mają zostać oficerami WOT. Przeszli oni podstawowe, pięciotygodniowe szkolenie; czeka ich jedenastomiesięczne szkolenie specjalistyczne.

W poniedziałek MON podpisało umowę na dostawę dwóch małych samolotów do przewodu osób na najwyższych stanowiskach w państwie. Wybrano produkowane przez amerykańską firmę Gulfstream samoloty G550. Kontrakt wart jest 440,5 mln zł netto. Oba samoloty mają zostać dostarczone do połowy sierpnia 2017 r. Całe postępowanie przeprowadzono w ekspresowym tempie - podstawą do jego przeprowadzenia była uchwała rządu przyjęta 30 czerwca.

Pod koniec 2015 r. MON podpisało umowę na modernizację 128 czołgów Leopard 2A4 za 2 mld zł, kupiło 79 samobieżnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Poprad za ponad 1 mld zł oraz tysiąc pocisków przeciwpancernych Spike za 600 mln zł.

Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, prowadzące negocjacje offsetowe, od których zależało podpisanie kontraktu na 50 śmigłowców Caracal europejskiej firmy Airbus Helicopters, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu oferta Airbus Helicopters nie uwzględniała interesów ekonomicznych i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej. Wskazanie na tę maszynę budziło sprzeciw PiS jeszcze przed wyborami. Po nich nowe kierownictwo MON zapowiadało, że sprawdzi przetarg i zdecyduje, czy go nie powtórzyć. Po zakończeniu negocjacji offsetowych Airbus Helicopters oświadczyło, że oferowany offset odpowiadał wartości dostawy z podatkiem (13,4 mld zł), zakładał transfer technologii do państwowych spółek i stworzenie miejsc pracy. Szef Grupy Airbus zapowiedział dochodzenie odszkodowania od polskiego rządu.

Wkrótce po ogłoszeniu zaprzestania rozmów z Airbusem Macierewicz zapowiedział, że Wojskom Specjalnym zostaną w najbliższych miesiącach dostarczone maszyny Black Hawk, które w eksportowej wersji są wytwarzane w należących do korporacji Sikorsky i koncernu Lockheed Martin zakładach PZL Mielec. Pod koniec października resort poinformował, że w nowych rozmowach w sprawie dostarczenia śmigłowców - tym razem w trybie pilnej potrzeby operacyjnej - uczestniczą wszyscy trzej oferenci, którzy brali udział w poprzednim przetargu - PZL Mielec, WSK "PZL-Świdnik" (własność włosko-brytyjskiej grypy Leonardo) z maszyną AW149 oraz Airbus Helicopters. Zakup pierwszych śmigłowców MON zapowiada na 2017 r., choć była mowa także o dostawie jeszcze przed końcem 2016 r. lub w 2018 r.

Kierowane przez Macierewicza MON poddało też przeglądowi dotychczasowe negocjacje z Amerykanami w sprawie zestawów obrony powietrznej. Na początku września szef MON poinformował o wysłaniu zapytania ofertowego w sprawie zestawów obrony powietrznej średniego zasięgu (program "Wisła") do firmy Raytheon oferującej system Patriot, wybrany jeszcze w kwietniu 2015 r. do dalszych negocjacji międzyrządowych. Pytanie o szczegóły skierowano także do amerykańsko-niemiecko-włoskiego konsorcjum MEADS. Według MON system może kosztować 30-50 mld zł.

Zatwierdzony po zmianach plan modernizacji technicznej zakłada wydanie na ten cel ok. 77 mld zł do roku 2022, z tego ponad 60 mld ma zasilić 15 programów uznanych za priorytetowe. Oprócz priorytetów znanych już wcześniej – jak obrona powietrzna i zwiększenie mobilności, wojska pancerne i zmechanizowane – w planie znalazły się nowe: cyberobrona i kryptologia narodowa oraz obrona terytorialna.

Część programów, jak dostawy okrętów podwodnych i okrętów obrony wybrzeża, została odsunięta w czasie. Zdaniem opozycji i niektórych komentatorów wiąże się z formowaniem WOT. Na ich formowanie, wyposażenie i działanie resort do 2019 r. zamierza przeznaczyć 3,6 mld zł. Szef MON zapewnił, że budowa obrony terytorialnej w nowej formule nie odbija się na modernizacji.

We wrześniu "Newsweek" opisał spotkanie, na którym dyrektor gabinetu politycznego szefa MON i jednocześnie jego rzecznik prasowy Bartłomiej Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".

Szef MON zawiesił Misiewicza w czynnościach. Kilka tygodni później informował, że Misiewicz, choć nadal zawieszony jest w funkcjach rzecznika MON i szefa gabinetu, ale nigdy nie przestał pracować w gabinecie politycznym, m.in. przygotowuje analizy "dezinformacji medialnej wymierzonej w bezpieczeństwo państwa".

Pod koniec października śledztwo ws. obietnic składanych przez Misiewicza wszczęła Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim.

Rafał Lesiecki i Jakub Borowski (PAP)