Czynnikiem decydującym, który doprowadził do decyzji lipcowego szczytu NATO w Warszawie o rozlokowaniu wojsk na tzw. wschodniej flance, były zeszłoroczne wybory i objęcie władzy przez koalicję pod przewodnictwem PiS - powiedział w sobotę w Toruniu szef MON Antoni Macierewicz.

Minister obrony narodowej wygłosił wykład "Polska w systemie bezpieczeństwa światowego" podczas inauguracji roku akademickiego w Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Jak podkreślił, w styczniu 2017 r. w Polsce rozpocznie się rozlokowywanie grupy bojowej NATO na tzw. Przesmyku Suwalskim i ciężkiej brygady amerykańskiej.

"Od stycznia rozpocznie się rozlokowywanie batalionowej grupy bojowej na tzw. Przesmyku Suwalskim (...) w sile mniej więcej 1200 żołnierzy, w tym 900 żołnierzy amerykańskich oraz żołnierzy brytyjskich, włoskich i rumuńskich. Będą tworzyli łącznie kontyngent natowski w północno-wschodniej Polsce. Dowodzić całym zgrupowaniem, a więc zarówno, grupą bojową na Łotwie, w Estonii, na Litwie i w Polsce, będzie dowództwo dywizyjne stacjonujące w jednym z północno-wschodnich miast Polski, budowane na podstawie oficerów polskich" - powiedział minister.

"Od stycznia także rozpocznie się umieszczanie w Polsce ciężkiej brygady amerykańskiej liczącej ponad 4,5 tys. żołnierzy" - zaznaczył Macierewicz. "Łącznie oznacza to, że na terenie Polski będzie trwale - choć zmieniając skład personalny, ci ludzie będą rotowali, ale stale te siły będą w takim samym potencjale - ponad 6 tys. żołnierzy, czyli dwie brygady" - powiedział Macierewicz.

Według ministra czynnikiem, który zdecydował o rozlokowaniu wojsk na wschodniej flance, "była decyzja, którą podjęto przy urnie wyborczej" w Polsce w 2015 r.

"I ona zdecydowała o całym ciągu wydarzeń, który doprowadził do decyzji o usytuowaniu wojsk amerykańskich i natowskich na tzw. wschodniej flance NATO. Gdyby do władzy w Polsce nie doszła koalicja pod przewodnictwem PiS, wraz z jej programem zachodnim i niepodległościowym, gdyby Polacy nie podjęli tej decyzji, nigdy szczyt NATO nie rozstrzygnąłby na rzecz stacjonowania tych wojsk" - mówił Macierewicz.

Minister podkreślił, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie skoncentrowany wysiłek prezydenta Andrzeja Dudy, premier Beaty Szydło, ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego i "w jakimś skromnym wymiarze" kierownictwa MON.

"Sukces w ogóle byłby niemożliwy, gdyby nie myśl polityczna, gdyby nie plany przygotowane i sukces ostateczny koalicji, którą kieruje Jarosław Kaczyński. Tu leży źródło tej wielkiej geopolitycznej zmiany, której beneficjentem przede wszystkim jest naród i państwo polskie, ale które promieniuje na zmianę geopolityczną całego świata" - zaznaczył.

Szef resortu obrony podkreślił, że poprzednie władze skupiały wysiłek na tym, aby wojska sojuszników przebywały w Polsce "w wymiarze ćwiczebnym" i demonstrowały brak wiary w możliwość ich stałej obecności, co jest gwarantem rzeczywistego bezpieczeństwa.

"Ta zamiana, jaką przyniosło PiS, z tego punktu widzenia miała symboliczny i praktyczny wymiar fundamentalny. Za tym poszły decyzje, które często nie były zrozumiane i trudne, ale były niezbędne dla osiągnięcia tego efektu. Pierwszą decyzja był wzrost wydatków na obronę do 2 proc. PKB, liczonych według systemu natowskiego, co oznacza o miliard złotych więcej niż przeznaczały na to poprzednie rządy. W efekcie Polska znalazła się w niesłychanie wąskiej elicie czterech państw NATO, które wydają właśnie 2 proc. na zbrojenia" - zaznaczył.(PAP)