Nie było propozycji nabycia przez państwo firmy Marka Falenty Składy Węgla - wynika z zeznań Rafała Baniaka, b. wiceministra skarbu państwa w rządzie PO-PSL, złożonych we wtorek przed sądem w procesie ws. nielegalnych podsłuchów w stołecznych restauracjach.

Sąd Okręgowy w Warszawie kontynował tego dnia proces, w którym oskarżeni są: biznesmen Marek Falenta, dwaj kelnerzy Konrad Lassota i Łukasz N. oraz współpracownik Falenty Krzysztof Rybka. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy - Lassota i N. przyznali się. N. zeznawał, że Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach. Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych".

Baniak zeznał jako świadek, że nie wiedział o tym, iż jest nagrywany i że nie wyrażał na to zgody. Powiedział, że poznał Falentę na przełomie 2013/14, gdy jego małżonka dostała ofertę wejścia do rady nadzorczej spółki Hawe - wtedy odbyło się spotkanie w restauracji "Sowa i przyjaciele". Spotkanie obsługiwał Łukasz N. - dodał.

Według świadka "podczas spotkania mogło dojść do luźnej i niezobowiązującej wymiany zdań" nt. firmy Falenty. Baniak przyznał że dostał smsy od Falenty w stylu "Rafał wygraliście, przejmijcie moje Składy, mam kłopoty z Rosjanami".

"Rozumiałem to tak, że Falenta w dramatyczny sposób szuka nabywcy na spółkę" - zeznał. "Nie miałem jak zareagować na takie wezwanie bo jako urzędnik państwowy nie byłem zainteresowany zakupem tych aktywów; nikt mnie nie upoważnił bym szukał możliwości ich nabycia" - dodał świadek. Nie wykluczył by wcześniej prowadził korespondencję esemesową z Falentą.

W wypowiedziach dla mediów Falenta mówił wcześniej, że Baniak pytał go w restauracji, za ile sprzeda Składy Węgla skarbowi państwa. Kiedy mu odpowiedział, że sprzedaż spółki wchodzi w grę ewentualnie za dwa, trzy lata, Baniak miał być "obrażony". Według Falenty spytał go tylko, czy nie kupi Kompanii Węglowej za symboliczną złotówkę, co Falenta odebrał jako żart. Na dowód Falenta przytacza wysłany Baniakowi sms.

Jeszcze jako wiceminister Baniak zaprzeczał wersji Falenty. "Możliwość nabycia udziałów spółki Składy Węgla nigdy nie była analizowana, ani omawiana na żadnym gremium MSP. Nie rozważaliśmy jej również w ramach prac międzyresortowego zespołu ds. węgla" – oświadczył po ujawnieniu sprawy. Gdy obrońcy Falenty dopytywali świadka o całą sprawę, sąd zwracał im uwagę, że treść podsłuchanych rozmów nie jest przedmiotem tego procesu.

Baniak dodał, że krótko przed ujawnieniem taśm przez "Wprost" dostał smsa od Łukasza N. (którego znał jako kelnera) o tym, że podobno nagrano rozmowy w restauracjach i mogą one ujrzeć światło dziennie. "Nie podjąłem wtedy żadnych działań" - zeznał.

Inny świadek Dawid N., brat oskarżonego Łukasza N., skorzystał z prawa do odmowy zeznań. Zeznawała zaś Ewelina Ch., narzeczona Dawida, która pracowała w restauracji "Amber room"; przez rok oboje mieszkali razem z Łukaszem. "Łukasz i Dawid byli pokłóceni" - powiedziała. Według niej "Łukasz nie chciał mieć kontaktów z innymi i siedział cały czas w swym pokoju". Dodała, że Łukasz "nie akceptował jej".

W śledztwie zeznawała, że Łukasz często przynosił do domu dużo pieniędzy, nawet do 40 tys. zł. Wtedy mówiła, że "mogły one pochodzić z napiwków" - w sądzie dodała, że mogło chodzić o napiwki z kilku miesięcy. Zeznała, że Łukasz dawał jej czasem pieniądze by zrobiła z tego opłaty, argumentując że "on nie chce mieć ich na koncie". Zeznała, że inny brat N., Marcin, który pracował w policji, nie kontaktował się często z braćmi.

Ewelina Ch. zeznała, że agenci ABW, którzy przesłuchiwali ją i Dawida po wybuchu afery, mówili im, że Łukasz N. obawia się o swe życie. Świadek uznała, że w ten sposób ABW "chciała ich nastraszyć i skłonić do przyznania, że wiedzieliśmy o podsłuchach".

Sprawa dotyczy nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Według Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga motywy działania oskarżonych miały "charakter biznesowo-finansowy". Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej.(PAP)