Dwie partie opozycyjne – Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) i Dialog na Rzecz Węgier (PM) – zorganizowały w sobotę wiec przed siedzibą Narodowego Biura Wyborczego (NVI) w Budapeszcie, zarzucając mu stronniczość. Akcja zgromadziła kilkadziesiąt osób.

Według MSZP demonstracja była protestem przeciwko „ręcznemu kierowaniu organami wyborczymi przez Fidesz” oraz „uniemożliwianiu” opozycyjnych inicjatyw ws. referendum.

Przywódcy MSZ i PM, Gyula Molnar i Gergely Karacsony, zarzucili NVI, że służy interesom rządzącego Fideszu, i na koniec wiecu odsłonili przed wejściem do siedziby Biura kartonową tablicę z napisem „Biuro Wyborcze Fideszu”.

„23 lutego 2016 roku, tu, w Narodowym Biurze Wyborczym, grupa umięśnionych łysych mężczyzn uniemożliwiła mi złożenie wniosku o referendum (ws. zakazu handlu w niedzielę, który wówczas obowiązywał duże sklepy – PAP), a 24 lutego rząd oświadczył, że inicjuje swoje referendum (ws. obowiązkowych kwot relokacji uchodźców – PAP). Widać, że w tym kraju można organizować referendum tylko w sprawie, na którą władze wydadzą zgodę” – powiedział PAP rzecznik MSZP Istvan Nyako.

Karacsony oświadczył zaś w rozmowie z PAP, że „Narodowy Komitet Wyborczy (którego pracę wspomaga NVI – PAP) z naruszeniem prawa uniemożliwił niedzielne akcje MSZP i Dialogu na Rzecz Węgier”.

MSZP chciał zorganizować w niedzielę na placu Voeroesmarty’ego w centrum miasta „Dzień Wolnej Europy”, zaś Dialog na rzecz Węgier na placu Kossutha przy parlamencie – akcję przeciwko rządowej kampanii antyimigracyjnej. Komitet uznał jednak, że byłyby to zgromadzenia wyborcze.

Szefowa Narodowego Biura Wyborczego Ilona Palffy podkreśliła w sobotę, że wprawdzie cisza wyborcza obowiązuje w niedzielę tylko w promieniu 150 m od lokali wyborczych, ale zgromadzeń wyborczych nigdzie nie wolno organizować.

Karacsony zapowiedział w rozmowie z PAP, że mimo to PM przeprowadzi niedzielną akcję.

W niedzielnym referendum Węgrzy będą odpowiadać na pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?".

Według najnowszych badań opinii publicznej przytłaczająca większość osób, które deklarują udział w referendum, chce na stawiane w nim pytanie odpowiedzieć przecząco. W sondażu ośrodka Median oddanie głosu na "nie" zapowiedziało aż 83 proc. respondentów, a na "tak" - 13 proc. Według sondażu Instytutu Publicus 86 proc. ankietowanych jest zdania, że do Europy przybywa za dużo uchodźców, a dwie trzecie uważają, że nie ma obowiązku pomagania im.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)