Turcja jest cenionym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, a jej członkostwo w NATO nie jest podawane w wątpliwość - oświadczyła w środę rzeczniczka Sojuszu Oana Lungescu, reagując na spekulacje mediów o relacjach Ankary z NATO po lipcowej próbie puczu.

"Turcja jest cenionym członkiem Sojuszu o znaczącym udziale we wspólnych wysiłkach NATO. W pełni uczestniczy w opartych na konsensusie decyzjach, podejmowanych w obliczu największych w tym pokoleniu wyzwań dla naszego bezpieczeństwa. Członkostwo Turcji w NATO nie podlega dyskusji. Nasz Sojusz jest oddany zadaniu kolektywnej obrony oraz zbudowany na zasadach demokracji, wolności jednostki, praw człowieka i rządów prawa" - oświadczyła Lungescu.

"NATO liczy na kontynuację udziału Turcji, a Turcja może liczyć na solidarność i wsparcie NATO" - podkreśliła.

Lungescu poinformowała też, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg rozmawiał z szefem tureckiego MSZ Mevlutem Cavusoglu tej nocy, gdy w Turcji doszło do próby wojskowego zamachu stanu, a nieco później z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem. Szef Sojuszu zdecydowanie potępił próbę puczu i zapewnił o pełnym poparciu dla demokratycznych instytucji w Turcji. Wyraził też uznanie dla odwagi obywateli Turcji oraz przekazał kondolencje bliskim ofiar - wskazała rzeczniczka NATO.

Lungescu podkreśliła w swym oświadczeniu, że jest ono reakcją na "spekulacje mediów na temat stanowiska NATO w sprawie próby zamachu stanu w Turcji oraz członkostwa Turcji w NATO".

Po próbie puczu z 15 lipca doszło do napięć pomiędzy Zachodem a Ankarą. Europejscy politycy są zaniepokojeni represjami i czystkami zapoczątkowanymi przez prezydenta Erdogana w konsekwencji próby zamachu stanu, a także wypowiedziami o możliwości przywrócenia w kraju kary śmierci. Pojawiają się też wezwania o zerwanie negocjacji z Turcją w sprawie jej przystąpienia do UE.

Z kolei przedstawiciele tureckich władz zarzucają UE i USA, że nie dość szybko i zdecydowanie potępiły próbę zamachu stanu w Turcji. Ankara domaga się też od Stanów Zjednoczonych ekstradycji islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, którego oskarża o inspirowanie puczu. Waszyngton chce jednak, aby najpierw tureckie władze przedstawiły dowody na udział kaznodziei w spisku; podkreśla też, że proces ekstradycji musi toczyć się ustalonym trybem.

Kolejnym dowodem na ochłodzenie między Turcją a Zachodem była dla komentatorów wtorkowa wizyta Erdogana w Rosji i spotkanie z prezydentem Władimirem Putinem. Obaj przywódcy zapowiedzieli "reset" w stosunkach rosyjsko-tureckich. (PAP)