Najważniejsza bitwa syryjskiej wojny domowej wchodzi właśnie w decydującą fazę. Jeśli rebeliantom uda się przerwać okrążenie wokół Aleppo, mogą przejąć inicjatywę.
Bitwa o Aleppo to bitwa o wszystko, zarówno dla rebeliantów, jak i dla prezydenta Baszara al-Asada. Miasto wiąże bowiem duże siły jednej i drugiej strony. Komukolwiek uda się je opanować, zdobędzie swobodę ruchów. Jeśli syryjska opozycja wyprze z Aleppo siły wierne rządowi w Damaszku, będzie mogła przerzucić żołnierzy do walk w innych miejscach. Jeśli zwyciężą wojska prezydenckie, z większą skutecznością zaczną likwidować pozostałe ogniska oporu.
Trwająca od niedzieli opozycyjna kontrofensywa ma dwa główne cele. Pierwszy to przedostanie się do okrążonych przez wojska rządowe rebeliantów we wschodnim Aleppo. Siły rządowe zamknęły pierścień wokół tej części miasta 28 lipca, odcinając je od reszty świata. Drugim celem jest zaś doprowadzenie do okrążenia sił wiernych reżimowi, znajdujących się na centralnych i zachodnich obszarach miasta, które wbijają się w nie w tym miejscu wąskim klinem. Z tego względu najcięższe walki toczą się w dzielnicy Ar-Ramusa, czyli południowo-zachodniej części miasta.
W okrążonej części pozostało według różnych szacunków 250–400 tys. osób. Zanim siły lojalne wobec prezydenta Al-Asada je odcięły od świata, konwoje z zaopatrzeniem docierały do wschodniego Aleppo jedną z ważnych, północnych dróg. Reżimowym wojskom udało się jednak opanować wzgórza leżące na północ od tej drogi, co dawało im możliwość ostrzeliwania przemieszczających się nią pojazdów. Ruch ustał zupełnie. Organizacje humanitarne szacowały, że w okrążonej części żywności starczy na tydzień. Po nalotach sił reżimowych pod koniec lipca, podczas których zniszczono m.in. szpitale, fatalnie przedstawia się również opieka zdrowotna.
Nie lepiej wygląda sytuacja w zachodnim i centralnym Aleppo, w którym wciąż mieszka ok. 1,5 mln osób. Przewidując nadchodzące oblężenie, ludzie zaczęli gromadzić zapasy żywności, co spowodowało nagły wzrost cen. Jeśli rebeliantom uda się odciąć siły rządowe znajdujące się w zachodniej części, sytuacja ludności cywilnej jeszcze bardziej się pogorszy. Tym bardziej że rząd Stanów Zjednoczonych wstrzymał fundusze na pomoc humanitarną, obawiając się, że pewna ich część jest defraudowana.
Co prawda, kiedy siłom rządowym z wydatną pomocą rosyjskiego lotnictwa udało się okrążyć Aleppo, otworzono korytarze humanitarne, ale mają one służyć ewakuacji mieszkańców, a nie dostarczaniu im zaopatrzenia. Jednocześnie Baszar al-Asad ogłosił amnestię dla wszystkich rebeliantów, którzy poddadzą się w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Jak zauważył Christopher Kozak z waszyngtońskiego Institute for the Study of War, znaczy to tyle, że celem zarówno Damaszku, jak i Moskwy jest wyludnienie miasta przed podjęciem ostatecznej ofensywy.
Jakby tego było mało, z Syrii po raz kolejny dochodzą doniesienia o użyciu broni chemicznej. Tym razem beczki z chlorem zostały zrzucone z helikoptera na niewielką miejscowość, 15 km od której w poniedziałek zestrzelony został rosyjski śmigłowiec (stąd podejrzenie o działanie odwetowe). Zginęło wtedy pięciu żołnierzy Federacji, co było największą pojedynczą stratą rosyjskiej armii od początku zaangażowania w Syrii. Nie wiadomo, kto zestrzelił śmigłowiec; nie przyznała się do tego żadna z rebelianckich organizacji. Jak podało radio RMF FM, amerykański Departament Stanu wszczął śledztwo w tej sprawie.
Według raportu przygotowanego przez Syryjsko-Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne od początku konfliktu w 2011 r. do marca bieżącego roku w całym kraju doszło do 161 ataków z użyciem broni chemicznej. Zginęło w nich 1491 osób, a 14,5 tys. zostało rannych. Do 77 proc. z nich doszło już po uchwaleniu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji nakazującej zniszczenie broni chemicznej w Syrii we wrześniu 2013 r. Dokument przygotowany przez stowarzyszenie wymienia również kolejne 133 podejrzane incydenty, których jednak autorzy nie byli w stanie potwierdzić.
Władze w Damaszku tymczasem pod koniec lipca zadeklarowały, że są gotowe do wznowienia rozmów pokojowych. Ostatni raz strony konfliktu usiadły do wspólnego stołu 13 kwietnia, ale krótko potem negocjacje zerwano i do tej pory nie udało się ich wznowić. Pewne jest, że zarówno syryjska opozycja, jak i prezydent Al-Asad (a także wspierające ich państwa) czekają na rozwój wypadków w Aleppo. Kto ostatecznie opanuje miasto, uzyska przewagę w negocjacjach.
To najważniejsza bitwa syryjskiej wojny domowej, co nie zmienia faktu, że walki toczą się również w innych częściach kraju. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informuje o stratach wśród cywili na skutek ataków artyleryjskich przeprowadzonych przez wojska rządowe w prowincjach Homs, Damaszek, Latakia i Aleppo. W wyniku konfliktu życie w Syrii straciło do tej pory ćwierć miliona osób.