Kluby parlamentarne opowiedziały się w środę w debacie sejmowej za uchwałą sprzeciwiającą się zmianom w unijnej dyrektywie dotyczącej pracowników delegowanych do krajów UE w ramach świadczenia usług.

Sejmowa komisja ds. Unii Europejskiej zaproponowała Sejmowi tekst uchwały, który odrzuca unijną dyrektywę i uznaje zmianę za niezgodną z zasadą pomocniczości. "Proponowana dyrektywa nie zapewnia osiągnięcia celów zamierzonego działania na poziomie Unii w sposób lepszy niż działania podejmowane na poziomie krajowym" - proponuje stwierdzić komisja.

Propozycja zmiany dyrektywy przyjęta przez KE 8 marca zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym. Według propozycji, gdy okres delegowania pracownika przekroczy 2 lata, powinien on być w pełni objęty przez prawo pracy kraju goszczącego.

Komisja polskiego Sejmu sprzeciwia się tym zmianom w obawie, że pogorszy to sytuację polskich firm delegujących pracowników na unijny rynek - zmniejszy ich konkurencyjność. "Zdaniem Sejmu obowiązujące obecnie w prawie Unii Europejskiej zastosowanie minimalnego wynagrodzenia w państwie członkowskim UE, na terytorium którego delegowany jest pracownik, pozwala na właściwą ochronę socjalną pracowników, a jednocześnie uwzględnia naturalne różnice w poziomie rozwoju gospodarczego pomiędzy państwami członkowskimi, które przekładają się na różnice w wysokości wynagrodzenia" - zapisała komisja w projekcie załącznika uzasadniającego uchwałę Sejmu.

"Sejm uważa, że dalsze wyrównywanie poziomu płac w państwach członkowskich powinno być wynikiem stopniowego rozwoju gospodarczego poszczególnych państw członkowskich, a nie działań prawodawczych Unii Europejskiej" - zapisano w projekcie.

Zmiany w unijnej dyrektywie gwarantowałyby też zachowywanie wobec delegowanych pracowników postanowień powszechnych w państwach Europy Zachodniej układów zbiorowych pracy dla poszczególnych branż. Określają one m.in. warunki płacy i pracy dla pracujących w danym sektorze, zwykle lepsze od minimalnej płacy obowiązującej w danym kraju. Zdaniem komisji decyzje dotyczące uregulowania zasad wynagradzania pracowników delegowanych powinny być regulowane na poziomie krajowym, bez zmian w obecnie obowiązującym tekście dyrektywy. "Jeżeli państwa członkowskie uznają, że dla zapewnienia równych warunków dla przedsiębiorstw działających na ich terytorium takie przepisy są konieczne, mogą je wprowadzić" - przypomina w projekcie uzasadnienia komisja.

Zmiany uderzą w przedsiębiorców z Europy Środkowej i Wschodniej - podkreślała Izabela Kloc (PiS). Polska jest krajem, z którego delegowanych jest najwięcej pracowników - zaznaczyła. Nowe obowiązki będą oznaczały dodatkowe koszty dla przedsiębiorców z krajów wysyłających pracowników, co prowadziłoby do zmniejszenia liczby delegowanych - uzasadniała.

Marcin Święcicki (PO) mówił w Sejmie, że dyrektywa spowoduje, że zaniknie przepływ usług delegowanych, ponieważ trzeba będzie zapewnić warunki takie same, jak dla pracowników na miejscu. Popierając uchwałę negatywnie opiniująca zmiany w dyrektywie podkreślał, że na Zachodzie pytano o te zmiany pracodawców, z którymi konkurują pracownicy delegowani, i związkowców, a nie pytano korzystających z tych usług, dla których usługi wykonywane przez delegowanych pracowników są tańsze.

Krzysztof Truskolaski (Nowoczesna) i Paweł Bejda (PSL) również popierali projektowaną uchwałę Sejmu, podkreślając, że zmiana dyrektywy zablokuje przepływ usług z wykorzystaniem pracowników delegowanych. Podkreślali, że nie jest ona zgodna z unijnymi zasadami.

"Państwa członkowskie mogą z lepszym skutkiem niż Komisja Europejska oceniać, czy konieczne jest zrównywanie praw delegowanych pracowników tymczasowych. Nie ma potrzeby, by zagadnienie to było regulowane jednolicie we wszystkich państwach Unii Europejskiej. Komisja nie wykazała, że państwa członkowskie nie mogą same w sposób wystarczający osiągnąć prezentowanego przez nią celu" - zapisano w projekcie.

"Parlament Europejski, Rada i Komisja uwzględniają uzasadnione opinie wydane przez izbę parlamentu narodowego. Jeżeli uzasadnione opinie o niezgodności projektu aktu ustawodawczego z zasadą pomocniczości będą stanowiły co najmniej jedną trzecią głosów przyznanych parlamentom narodowym, projekt zostaje poddany ponownej analizie. Po jej dokonaniu Komisja może postanowić o podtrzymaniu, zmianie lub wycofaniu projektu. Decyzja ta musi być uzasadniona" - przypomina sejmowa komisja w uzasadnieniu projektu uchwały.

Zaznacza też, że prawo na poziomie unijnym - zgodnie z zasada pomocniczości - może być wprowadzane, tylko, gdy zamierzone cele nie mogą zostać osiągnięte w wystarczający sposób przez państwa członkowskie i jeśli ze względu na rozmiary lub skutki możliwe jest ich lepsze osiągnięcie na poziomie Unii.

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Renata Szczęch podała w Sejmie, że według danych za 2014 r. pracowników delegowanych w ramach świadczenia usług było w całej UE 1,9 mln rocznie. Z Polski delegowanych jest 430 tys. osób - 22,3 proc. wszystkich w UE. Najczęściej osoby delegowane są do Niemiec (56 proc. wszystkich Polaków), Francji (12 proc.), Holandii i Belgii.

Dla porównania podała dane o przyjeżdżających do Polski. W sumie z UE delegowanych do naszego kraju jest 14,5 tys pracowników, najwięcej z Niemiec (37,3 proc.) i Francji (19 proc.).

O losach uchwały zdecyduje Sejm jeszcze podczas środowego bloku głosowań.(PAP)