„Nigdy nie mieliśmy wątpliwości co do współpracy Lecha Wałęsy z SB. Wiedzieliśmy, że do 1976 roku była. Chyba wszyscy wiedzieli o tym od lat. Ja wiedziałem od początku roku 80., jeszcze przed sierpniowym strajkiem” – mówi gość Kontrwywiadu RMF FM, były opozycjonista, jeden z przywódców legalnej i podziemnej „Solidarności" Zbigniew Bujak.

„Mieliśmy żelazną zasadę – najwyższe zaufanie mają nie ci, którzy nie mieli nic wspólnego z SB, ale ci, którzy współpracę zerwali. Mając świadomość, że Wałęsa zerwał taką współpracę, wiedzieliśmy, że on jest już zaszczepiony na ich metody działania” – komentuje Bujak. Dodaje, że na niego fakt współpracy z SB nie miał żadnego wpływu.

Pytany o ujawnienie dokumentów odpowiada: „To osłabia polską politykę, pozycję wszystkich polskich polityków, rządu i Wałęsę”. „Już i ja nie będę mógł mówić tak dobrze o ‘Solidarności’ i przywództwie, jak mówiłem do tej pory” – ocenia były opozycjonista. Jego zdaniem to nie jest koniec mitu Lecha Wałęsy, ale cała sytuacja „osłabia mit założycielski ‘Solidarności’”.

„My nigdy w Polsce nie badaliśmy tego fenomenu i nie wzmocniliśmy mitu tak, jak powinniśmy to zrobić. Dziś zbieramy tego konsekwencje” – uważa Zbigniew Bujak. Magdalenka? „Źle wybraliśmy gospodarza. Nie wolno było godzić się na to, żeby Kiszczak był gospodarzem” – odpowiada były opozycjonista.