Lepiej, aby tej wiosny nie było mocnych opadów, bo internetowego systemu ostrzegawczego wciąż nie ma.
„Informatyczny System Osłony Kraju zacznie działać w 2015 r., ale mapy zagrożenia mają być gotowe pod koniec przyszłego roku” – tak zapewniano w 2012 r. Właśnie okazało się, że systemu nie tylko nie uruchomiono w 2015 r., ale co więcej – opóźnienia w budowie tego finansowanego z dotacji unijnych systemu są tak duże, że Komisji Europejskiej trzeba było go zgłosić jako „niefunkcjonujący” i zgodzić się, że jego dokończenie pokryjemy już z pieniędzy krajowych, a nie unijnych.
A mogło być tak pięknie. ISOK pomyślano jako specjalną aplikację, która będzie ostrzegać m.in. przed powodziami lub zagrożeniami dla energetyki. Dzięki niej każdy zainteresowany miał dowiedzieć się, czy nie mieszka na terenie zagrożonym powodzią lub narażonym na inne klęski żywiołowe. Decyzja, że taki system jest nam niezbędny, zapadła po powodzi z 2010 r., w wyniku której straty oszacowano na 13 mld zł.
Tyle że systemu nie ma, choć na jego powstanie wydano już całą zaplanowaną kwotę, czyli ponad 290 mln zł. – Niestety od początku popełniono wiele karygodnych błędów. Podstawowym było niechlujne przygotowanie map terenów zagrożonych, które okazały się pełne błędów. To dotknęło głównie obszary nadmorskie i górskie, którym błędnie wykazano ogromne zagrożenia powodziowe, choć w rzeczywistości sytuacja nie jest aż tak poważna – ocenia prof. Piotr Kowalczak z PAN, ekspert ds. hydrologii i gospodarki wodnej. Efektem takich bardzo rygorystycznych map było zobowiązanie wielu samorządów do wprowadzenia ograniczeń w rozbudowach, w tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego i nawet do ewentualnego wypłacania odszkodowań, gdyby tereny inwestorskie znalazły się na obszarach zalewowych. Taka sytuacja dotknęła m.in. Terespol. – Zgodnie z mapami przygotowanymi dla ISOK aż 80 proc. naszego miasta zakwalifikowano jako teren zalewowy. To kuriozum – oburza się Józef Paderewski, sekretarz miasta. – To całkiem wstrzymałoby rozwój. A dowodem na to, że mapy są błędne, jest choćby to, że pojawiła się na nich wyspa, która leży na terenie Białorusi – dodaje Paderewski. Podobne nieścisłości spowodowały liczne protesty ze strony samorządów.
– Dzięki ostatniej nowelizacji ustawy – Prawo wodne Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej zyskał możliwość przyspieszonej weryfikacji Map Zagrożenia Powodziowego, a samorządy nie mają obowiązku uwzględniania granic obszarów zagrożenia ze spornych map w planach zagospodarowania – uspokaja Jacek Krzemiński, rzecznik Ministerstwa Środowiska. Tyle że to oznacza, że KZGW teraz ponownie pracuje nad mapami.
Ale mapy to tylko jeden problem ISOK. Na drugi już na początku 2015 r. wskazywał NIK. Izba ostrzegała, że prace toczą się z poważnymi opóźnieniami. Mimo że pierwotny termin ich zakończenia – 31 grudnia 2013 r. – dwukrotnie przesuwano aż na 30 września 2015 r., to i tak na kilka miesięcy przed tym terminem nie tylko nie ukończono prac nad mapami, ale także budowa systemu informatycznego była ledwie rozpoczęta. Owszem, wykonano plan podprojektu, projekt techniczny, zainstalowano i skonfigurowano platforme? programowo-sprze?towa?, ale nie wykonano nawet wersji pilotaz˙owej systemu. Już wtedy – z tego, co się dowiedzieliśmy – KZGW nie wierzył w utrzymanie nawet tych poprzesuwanych dat końcowych. – Cóż, system okazał się bardziej skomplikowany, niż przewidywali urzędnicy i niż przekonywał wykonawca. Jeden problem zaczął gonić kolejny, w testach wychodziło sporo błędów, które ciągle trzeba było naprawiać, zamiast kontynuować prace zgodnie z harmonogramem – wylicza jeden z urzędników związanych z budową e-administracji.
KZWG i wykonawca systemu spółka Qumak nawzajem obarczają się za to odpowiedzialnością. – ISOK jest pierwszym w kraju tak skomplikowanym rozwiązaniem, które wymaga sprawnego połączenia i zintegrowania produktów informatycznych wielu dostawców. Dodatkowo ogólnopolska skala przedsięwzięcia sprawia, że stopień trudności realizacji jest bardzo wysoki. Warto też wspomnieć, że konsorcjum zamawiających zamówiło w międzyczasie moduły rozszerzające system, co naturalnie wydłuża czas realizacji całego wdrożenia – tłumaczy nam Jacek Suchenek, wiceprezes spółki.
KZGW, twierdząc, że wina jest po stronie wykonawcy, nakłada na niego kolejne kary. Do tej pory 1,28 mln zł za łącznie 253 dni opóźnienia.
W raporcie otwarcia nowy minister środowiska Jan Szyszko wycenił, że brakująca suma to 36 mln zł. – Wydano dużo, jak nigdy do tej pory, na cele przeciwpowodziowe, ale na razie żadnych efektów z tego nie ma – podsumowuje profesor Kowalczak.