Jan Maria Jackowski liczy na to, że powołana wczoraj komisja do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej ustali prawdę. Senator Prawa i Sprawiedliwości mówił w radiowej Jedynce, że tak zwana komisji Millera nie miała dostępu do wielu dowodów. Dlatego należało badanie wypadku wznowić.

Polityk powiedział, że opinia publiczna w Polsce jest podzielona w tej sprawie, co świadczy o tym jak ważny społecznie jest to problem. Jan Maria Jackowski zarzucił poprzedniemu rządowi, że nie skorzystał ze wszystkich dostępnych instrumentów, aby uzyskać od Rosjan dowody w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Dodał, że chodzi przede wszystkim o możliwość zwrócenia się o pomoc do sojuszników, którzy mogą dysponować wiedzą na temat katastrofy.

Jackowski widzi też możliwość tego, aby wymóc na Moskwie na przykład oddanie wraku i rejestratorów lotu. Śledztwo po stronie rosyjskiej trwa, na razie przedłużono je do 10 marca. Z wypowiedzi rosyjskich urzędników można wywnioskować, że wkrótce prace rosyjskich śledczych zakończą się. Wtedy, zdaniem Jackowskiego, przetrzymywanie wraku i rejestratorów przez Rosjan nie będzie już miało żadnego uzasadnienia. Teraz Moskwa tłumaczy, że nie może wydać dowodów w toczącym się u nich postępowaniu.

W katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński oraz przedstawiciele najwyższych władz cywilnych i wojskowych. Delegacja leciała na uroczystości związane z 70 rocznicą zbrodni katyńskiej.