Połowa osób, które dotarły, to obywatele ogarniętej wojną Syrii. Drugą w kolejności narodowością są Afgańczycy - to 20 proc. wszystkich uchodźców, czyli około 200 tys. osób. Trzecia to Irakijczycy, którzy stanowią 7 proc. przybywających. Dalej są Erytrejczycy, Pakistańczycy, Nigeryjczycy, obywatele Somalii, Sudanu, Gambii i Mali.
Najczęściej docierają do wybrzeży Grecji lub Włoch. Dlatego wiosną, by odciążyć te państwa, Komisja Europejska zdecydowała o rozdzieleniu między kraje Unii 40 tys. uchodźców. Jednak po wakacyjnej fali migracji przez Bałkany Zachodnie i chaosie, jaki wywołała okazało się, że podział ten jest niewystarczający. We wrześniu Bruksela zdecydowałao rozdzieleniu 120 tys. uchodźców. Do Polski ma trafić 7 tys. z nich.
Zdecydowano również o obowiązkowej rejestracji przybywających do Europy i udzieleniu schronienia tylko tym, których życie i zdrowie jest rzeczywiście zagrożone.
W ocenie Rafała Kostrzyńskiego podjęte środki przynoszą tylko małą poprawę i nie są jeszcze wystarczająco skuteczne oraz adekwatne do potrzeb. "Nadal nie działają te słynne hot spoty, o których się tyle mówi i nadal nie działa program relokacji czyli przenoszenia osób, które dotarły w granice Unii do innych krajów Wspólnoty, gdzie mogą złożyć wniosek o nadanie statusu uchodźcy i wziąć udział w programach integracyjnych" - mówi Kostrzyński. I dodaje, że w ramach tego programu z puli 120 tys. osób na razie przesiedlono około 200.
Według danych UNHCR drogą morską do Europy dotarło dokładanie 1 000 573 osoby. Łączna liczba zaginionych i zmarłych to prawie 4 tys.
Mimo zimy i pogorszenia pogody napływ uchodźców do Europy przez Morze Egejskie nie słabnie.