Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko dał Micheilowi Saakaszwilemu trudne zadanie wyczyszczenia układów w portowej Odessie. Ale ambicje eksprezydenta Gruzji sięgają znacznie dalej.
Sasza Borowyk kandydat na mera Odessy / Dziennik Gazeta Prawna
Po przegranej w 2008 r. wojnie z Rosją i oddaniu prezydentury pięć lat później Micheil Saakaszwili w najlepszym wypadku miał przejść na polityczną emeryturę. W najgorszym, po postawieniu zarzutów o nadużycie władzy, zostać gruzińskim odpowiednikiem Julii Tymoszenko. Rewolucja na Ukrainie zmieniła jednak wszystko. Saakaszwili dla nowych władz stał się człowiekiem do zadań specjalnych. Po czterech miesiącach od powołania na stanowisko widać, że nowy gubernator odważnie ingeruje w miejscowe układy.
Szefem odeskiej prokuratury został Dawit Sakwarelidze, były wiceszef analogicznej instytucji w Gruzji. Lokalną milicją kieruje Giorgi Lortkipanidze, ekswiceszef MSW w Tbilisi. Zastępcą Saakaszwilego została 25-letnia aktywistka Majdanu Julija Maruszewska. Na dniach zostanie rozstrzygnięty konkurs na stanowisko szefa odeskich celników, którym najpewniej zostanie kolejny Gruzin Giorgi Cchakaia, w swojej ojczyźnie będący niegdyś szefem skarbówki. Ekipa „Miszy” wystawia też swojego człowieka w planowanych na 25 października wyborach mera Odessy. Kandydatem jest absolwent Harwardu Sasza Borowyk, choć akurat dla niego pokonanie popularnego obecnego mera Hennadija Truchanowa wydaje się niemożliwe.
W Odessie powstaje nowy układ polityczny, którego ambicje wykraczają daleko poza miasto. Nasi rozmówcy przekonują, że Saakaszwili po wyczerpaniu ekipy Arsenija Jaceniuka będzie dążył do zastąpienia go na stanowisku premiera. Jego zwolennicy przekonywali nas, że gubernator i jego prawa ręka od spraw gospodarczych Sasza Borowyk planują powtórzenie drogi Leszka Balcerowicza i zaproponują Ukrainie realne reformy. – Nad Dnieprem był szok, ale nie było terapii – nawiązuje do koncepcji polskiego wicepremiera Ihor Skorobrecha, polityk z Izmaiłu w obwodzie odeskim. Przeciwnicy przekonują z kolei, że ta proreformatorska retoryka jest tylko autopromocją, w której Saakaszwili się lubuje, ma ona ukryć kurs na kolejną falę uwłaszczenia na państwowym majątku. Tym razem w wersji 3.0, dokonanej przez ekipę byłego prezydenta Gruzji.
– Saakaszwili kwestionował niedawno umowę lokalnych oligarchów z władzami Odessy na budowę nowego terminalu lotniczego. Wprost mówił o złodziejstwie. Gdy tylko się okazało, że za biznesem stoją Ołeksandr Hranowski i Borys Kaufman, krytyka się skończyła – mówi Jurij Tkaczow, prorosyjski szef odeskiego portalu Timer. – Obaj są związani z grupą Jurija Łucenki, jednego z liderów Bloku Petra Poroszenki i zarazem politycznego patrona Saakaszwilego. Trudno w takiej sytuacji mówić o pełnej gotowości na bezwarunkowe czyszczenie odeskich układów – dodaje.
O ocenę reformatorskiego zapału zapytaliśmy człowieka związanego z byłym gubernatorem Ihorem Pałycią. Jego zdaniem miarą zdolności menedżerskich Saakaszwilego będzie remont trasy prowadzącej z Odessy do położonego u zbiegu granic z Mołdawią i Rumunią miasta Reni. Teraz to kuriozum ciężko określić mianem drogi. Większość liczącej 280 km międzynarodowej trasy M15 stanowią liczące kilkadziesiąt centymetrów głębokości kratery poprzecinane gdzieniegdzie namiastką asfaltu.

Micheil Saakaszwili zmierza do stanowiska premiera Ukrainy

Na najbardziej nieprzejezdnych częściach kierowcy wyjeździli równoległe, polne odcinki nazywane „trasami ludowymi”. Przez 25 lat żadnemu z gubernatorów nie udało się poprawić sytuacji, a najlepiej rozwijającym się biznesem wzdłuż drogi jest „szynomontaż”, serwis wulkanizacyjny łatający opony i naprawiający urwane koła. – Jeśli ekipa gruzińska wyleje prawdziwy asfalt do Reni, uwierzę, że ma plan zreformowania Ukrainy – dodaje człowiek Pałyci.
ROZMOWA
Mamy ambicję przewodzenia krajowi
Jak to się stało, że trafił pan do ekipy Micheila Saakaszwilego?
Miszę znam od roku. Poznała nas moja koleżanka z Harvardu Eka Gureszidze, która pracowała w jego rządzie. Gdy pracowałem w resorcie gospodarki, Misza i Zurab Adeiszwili, który był w Gruzji ministrem sprawiedliwości, przebywali w Kijowie. Zaczęliśmy się spotykać. Gdy wyszedłem z rządu, Misza do mnie zadzwonił i zaproponował współpracę. Później został gubernatorem obwodu odeskiego.
Udało wam się wyplenić korupcję w Odessie?
Jesteśmy na początku drogi. Coś nam się udało. Przyszliśmy do administracji lokalnej i od razu zwolniliśmy ponad połowę ludzi. Każdego, kto nie przeszedł testu na korupcję.
Jakiego testu? Lustracji majątkowej?
Nie. Przyszliśmy i zaczęliśmy słuchać, kto co robi. Teraz budujemy centrum usług administracyjnych, otwieramy 8 października. Będzie jak w Niemczech: ludzie będą przychodzić, brać numerek i w ciągu 15–60 minut załatwią dowolną ze 150 usług. Czy to utrudnia korupcję? Coś tam utrudnia. Ale prawdziwa korupcja jest dziś w portach, na cle, w ratuszu, w rządzie, w biznesie naftowym. Tutaj jesteśmy dopiero na początku drogi. Startuję na mera, bo naszemu zespołowi trudno jest działać w obrębie tych pełnomocnictw, które posiadamy. Potrzebujemy swoich ludzi w służbie celnej, służbach specjalnych, prokuraturze, milicji, żeby zmienić system. Stworzyliśmy „Odeski pakiet reform”, z których 90 proc. da się odnieść do całej Ukrainy. To jeszcze nie jest plan Balcerowicza, ale idzie w tę stronę. To agenda krajowa, a nie odeska. Ogłaszamy nią nasze ambicje przewodzenia całemu krajowi. Rozszerzamy nasze sfery wpływu.
Chcecie przejść na poziom ogólnokrajowy? Saakaszwili będzie premierem?
Chcemy robić reformy. Jeśli Blok Petra Poroszenki też chce je robić, to świetnie, zaoszczędzimy pieniądze na rejestrację partii (śmiech). Ale mogę sobie wyobrazić, że na Ukranie pojawi się nowa centroprawicowa partia reformatorów zbudowana z nowych ludzi. Jeśli taka partia się pojawi, to ją pewnie poprzemy. Teraz musimy przetrwać wybory lokalne. Pierwsze, które przechodzi nasz zespół. Popatrzymy na ich wyniki i pomyślimy, co dalej.