Europosłowie z Europy Środkowo-Wschodniej protestują, ci z Polski także żądają wyjaśnień. To reakcja na słowa szefa Parlamentu Europejskiego dotyczące kryzysu migracyjnego. Martin

Schulz w jednym z wywiadów powiedział, że jeśli unijne kraje nie będą chciały przyjmować uchodźców, to trzeba będzie użyć siły, by wymusić na nich działania.
Słowa szefa Europarlamentu były skierowane do państw z Europy Środkowo-Wschodniej, bo to one nie chcą się zgodzić na narzucane z Brukseli decyzje dotyczące liczby przyjmowanych uchodźców. Mówią, że są gotowe do solidarności - ale nie pod przymusem. Europosłowie z tych właśnie krajów byli oburzeni słowami Martina Schulza. "Unia Europejska działa na zasadzie współpracy, nie ma miejsca na dyktat. Mówienie o użyciu siły jest niedopuszczalne" - skomentował słowacki europoseł Eduard Kukan. "W naszym regionie mówienie o użyciu siły brzmi bardzo źle. Nie powinno więc dziwić, że protestujemy" - dodał litewski europoseł Gabrielius Landsbergis. Wtórował mu europoseł Jan Olbrycht. "Użycie siły bardzo źle się kojarzy. To nosi znamiona straszenia nas" - powiedział. Jan Olbrycht jako szef polskiej delegacji w grupie chadeków w Europarlamencie napisał list do Marina Schulza żądając wyjaśnień.