Siedemdziesiąta rocznica zakończenia II wojny światowej sprawiła, że w skali międzynarodowej mamy rok obchodów, wspomnień i dociekań historycznych. Na szczególną uwagę zasługują polityczne konsekwencje obchodów dla Niemiec.
Koniec wojny w Europie nastąpił w maju 1945 r. W maju roku bieżącego pani kanclerz Merkel udała się do Moskwy. Nie obserwowała defilady, ale złożyła wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza i odbyła rozmowę z prezydentem Putinem. Niemiecki minister spraw zagranicznych udał się natomiast do Wołgogradu. Wygłosił tam pojednawcze przemówienie, w którym mówił o ofiarach niemieckich i radzieckich poniesionych w czasie bitwy stalingradzkiej. Jak wiadomo, bitwa zakończyła się po decyzji feldmarszałka Friedricha Paulusa o kapitulacji okrążonych wojsk niemieckich. Wbrew oczekiwaniom Hitlera marszałek nie popełnił samobójstwa. Rozgniewany Hitler chciał go wymienić za syna Stalina Jakowa Dżugaszwilego przebywającego w obozie jenieckim. Propozycję przekazał Stalinowi ambasador Japonii. Podobno Stalin po wysłuchaniu ambasadora odpowiedział, że nie może wymienić marszałka za szeregowca. Po pewnym czasie Dżugaszwili zginął w obozie. Paulus przeżył wojnę i uczestniczył w tworzeniu armii NRD. Dla narodu rosyjskiego bitwa stalingradzka to wielkie zwycięstwo i punkt zwrotny w przebiegu wojny. Dla niektórych Rosjan to również przejście niektórych Niemców od śmiertelnej wrogości do współpracy.
Udział wysokich rangą przedstawicieli Niemiec w rosyjskich obchodach spowodował umocnienie pozycji tego państwa jako partnera Rosji przy rozpatrywaniu ważnych spraw międzynarodowych.
Na kontynencie azjatyckim II wojna światowa zakończyła się kilka miesięcy później. Obchody rocznicy miały miejsce kilka dni temu. W okresie poprzedzającym te obchody doszło do protestów władz chińskich wobec rządu japońskiego, którego premier odwiedzał sanktuarium Yakasuni, gdzie pochowani zostali m.in. japońscy generałowie skazani jako zbrodniarze wojenni przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Tokio. Chińskie media podkreślały, że nie do pomyślenia byłyby wizyty polityków niemieckich przy grobach zbrodniarzy wojennych skazanych w Norymberdze.
Odmienne od japońskiego podejście niemieckich polityków do historii powoduje dobry klimat w stosunkach niemiecko-chińskich. Obchody zakończenia II wojny światowej w Azji powodują też ocieplenie w stosunkach rosyjsko-chińskich. Strona chińska pamięta o tym, że Armia Czerwona rozbiła tzw. Armię Kwantuńską i położyła kres japońskiej okupacji Mandżurii i północnej Korei.
Dobry klimat w stosunkach z Rosją i Chinami sprzyja umacnianiu pozycji Niemiec jako mocarstwa politycznego. Niemcy – jak wiadomo – nie należą do grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jednakże niemieccy dyplomaci – wraz ze swymi kolegami reprezentującym pięć wielkich mocarstw – uczestniczyli w rokowaniach z Iranem na temat programu nuklearnego tego państwa. Należy liczyć się z podobnymi sytuacjami w przyszłości.
Chińskich komentatorów politycznych niepokoją napięcia pomiędzy obu państwami koreańskimi. Podkreślają oni, że rządy w Korei Północnej sprawuje młody człowiek, który umacnia swą władzę poprzez zabijanie ludzi. Nie brał on udziału w obchodach w Pekinie. W stolicy Chin miłym gościem była natomiast pani Park Geun-hye, prezydent Korei Południowej, która – jak dotychczas – odwiedziła Pekin trzy razy. Zbliżenie Seulu z Pekinem może oznaczać pewne dystansowanie się Korei Południowej od Japonii i Stanów Zjednoczonych.
Rozważania historyczne i wspomnienia dotyczą nie tylko zakończenia wojny, ale również antyhitlerowskiego i antywojennego oporu w Niemczech. Sądzę, że na wdzięczną pamięć wszystkich Europejczyków zasługuje rodzeństwo Hans i Sophie Scholl, którzy byli współorganizatorami antyhitlerowskiej grupy Biała Róża w Monachium. Stracili życie w 1943 r. Hans miał 21, a Sophie 25 lat. Ci młodzi bohaterowie odrzucili hitlerowską ideologię i militaryzm. Bliska im była filozoficzna refleksja Immanuela Kanta o wiecznym pokoju. Niepokojące i zasmucające jest – moim zdaniem – to, że czołowy uczestnik nieudanego zamachu na Hitlera w lipcu 1944 r. pułkownik Claus Stauffenberg u naszych zachodnich sąsiadów uchodzi za bohatera narodowego. Według niektórych polityków i publicystów był on bohaterskim zamachowcem, który usiłował zgładzić Hitlera, aby w ten sposób skrócić wojnę. Rzeczywistość historyczna jest inna. Celem zamachu było ocalenie III Rzeszy od bezwarunkowej kapitulacji i okupowania przez obce wojska. Lądowanie w Normandii 6 czerwca 1944 r., po którym nastąpił szybki przemarsz wojsk alianckich w stronę Niemiec, było argumentem na rzecz nieuchronnej klęski III Rzeszy. Przeciwnicy wybielania i gloryfikowania pułkownika zwracają uwagę na jego wieloletnie i gorliwe służenie Hitlerowi i na jego rasistowską nienawiść i pogardę wobec Polaków. W 1939 r. w liście do żony z okupowanej Polski Stauffenberg pisał: „Ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo wielu Żydów i mieszańców. To naród, który dobrze czuje się tylko pod batem”. Sądzę, że rasista i szowinista nie może być uważany za jednego z prekursorów pokojowych, demokratycznych Niemiec w integrującej się Europie. ©?
Udział wysokich rangą przedstawicieli Niemiec w rosyjskich obchodach spowodował umocnienie pozycji tego państwa jako partnera Rosji w sprawach międzynarodowych