Strajk francuskich dokerów po obu stronach Kanału La Manche spowodował wielkie korki, a z sytuacji skorzystały setki nielegalnych imigrantów próbujących siłą przedostać się do Anglii. Brytyjski premier David Cameron spotkał się na naradzie w tej sprawie z ministrami spraw wewnętrznych i transportu.

Brytyjskie media od wczoraj pokazują dantejskie sceny w Calais, gdzie tłumy imigrantów z Afryki i Azji wdrapują się na cieżarówki, wyłamują ich zamki i szukają kryjówek w ładunku. Francuska policja starła się z nimi, używając pałek i pieprzu w aerozolu. Jeden z brytyjskich kierowców mówił popołudniówce "Evening Standard", że boi się uzbrojonych w noże i zdesperowanych pasażerów na gapę. Korzystają oni z kryzysu, jaki wywołał dziki strajk francuskich dokerów w Calais przeciw zwolnieniom w jednej z firm promowych.

Strajkujący wstrzymali rejsy i wczoraj zablokowali wlot do tunelu pod Kanałem La Manche. Płonące opony uszkodziły okablowanie linii kolejowej. Doszło do opóźnień pociągów Eurostar między Londynem a Paryżem i Brukselą. Setki pasażerów spędziły noc na londyńskim dworcu St Pancras, a rano odeszły z kwitkiem, ponieważ przewoźnik nie był w stanie zmienić im rezerwacji.

Dziś sytuacja wróciła do normy, ale na autostradach i parkingach po obu stronach Kanału stoją setki TIR-ów czekających na przeprawę.