Nominacje nowych ministrów to próba odzyskania zaufania wyborców
Profesor Marian Zembala, znany kardiochirurg, niegdyś prawa ręka Zbigniewa Religi, będzie ministrem zdrowia. Zembala jest dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu i przewodniczącym Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia, a także szefem Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Serca i Naczyń. To, zdaniem komentatorów, świadczy na jego korzyść, bo ma świetne doświadczenie w zarządzaniu.
Jarosław Pinkas, były wiceminister zdrowia za czasów Religi, który zna prof. Zembalę od lat, uważa, że to wizjoner. Ale to jego zdaniem na stanowisku ministra może być przeszkodą. – Przez trzy–cztery miesiące, licząc w tym wakacje, nie uda mu się zrealizować swoich pomysłów. Na tym stanowisku potrzeba kogoś, kto dokończy pootwierane projekty – uważa Pinkas. Podkreśla, że prof. Zembala to niezwykle otwarty, pracowity fachowiec, świetny menedżer i najambitniejszy człowiek, jakiego poznał w swoim życiu.
Z kolei nowy minister sportu, wioślarz Adam Korol, to pięciokrotny uczestnik igrzysk olimpijskich, czterokrotny mistrz świata i mistrz olimpijski z Pekinu z 2008 r. Od pewnego czasu widać także jego zaangażowanie polityczne. Był członkiem honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. Teraz, na cztery miesiące przed wyborami, ma zapewnić PO przychylność kibiców i sportowców.
To zmiana strategii. Platforma stawiała do tej pory w tym resorcie na polityków, którzy jednak sprawiali jej kłopoty. Tak było z Mirosławem Drzewieckim, który musiał odejść w wyniku afery hazardowej, Joanną Muchą, która kompletnie nie znała się na sporcie, czy Andrzejem Biernatem. – Widać, że pani premier poszła w stronę fachowców – zauważa przewodniczący klubu PO Rafał Grupiński.
Choć nie do końca, bo pozostałe nominacje to gesty pod adresem wyborców PO i członków tej partii. Andrzej Czerwiński to działacz KLD, a od 2001 r. poseł PO specjalizujący się w sprawach gospodarczych, członek komisji gospodarki i skarbu. W poprzedniej kadencji był wiceprzewodniczącym sejmowej komisji gospodarki. Obecnie szefuje nadzwyczajnej komisji ds. energetyki i surowców energetycznych. Czerwiński to także były lider małopolskiego regionu PO, należał do stronników byłego przewodniczącego PO Donalda Tuska.
Do kancelarii premiera trafi Marek Biernacki, będzie koordynatorem ds. służb specjalnych. To jeden z najbardziej doświadczonych polityków PO: w rządzie Jerzego Buzka był szefem MSWiA, a w gabinecie Donalda Tuska kierował resortem sprawiedliwości. Teraz kieruje pracami sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Jego nominacja to gest pod adresem konserwatywnego skrzydła w PO, po tym jak z kancelarią pożegnał się inny przedstawiciel tej frakcji, Jacek Rostowski.
Z kolei dwie nominacje wiceministerialne to ukłon w stronę damskiej części klubu. Nowa wiceminister gospodarki Anna Nemś działa w Parlamentarnej Grupie Kobiet i jest członkinią dwóch sejmowych komisji, choć niezwiązanych z gospodarką: spraw wewnętrznych i rolnictwa. Do resortu środowiska trafi natomiast małopolska posłanka PO Dorota Niedziela, podobnie jak Czerwiński kojarzona ze zwolennikami Donalda Tuska.
Nowe kandydatury mają nie tylko zatrzeć wrażenie pod dymisjach wywołanych ujawnieniem akt afery podsłuchowej, lecz także politycznie wzmocnić pozycję Ewy Kopacz wewnątrz partii. – To, na czym najbardziej mi zależy, to zaufanie Polaków. Ja i moi ministrowie dzień po dniu, każdego dnia, przez 24 godziny na dobę ciężką pracą będziemy o to wasze zaufanie zabiegali – mówiła wczoraj Kopacz. Niewykluczone, że wkrótce premier wystąpi o udzielenie jej przez Sejm wotum zaufania.
Największą słabością rządowych zmian jest krótki czas do końca kadencji. Nowi ministrowie nie zdążą wdrożyć żadnych własnych poważnych pomysłów, w zasadzie mogą jedynie zamykać sprawy po poprzednikach. Właśnie ten aspekt nominacji najbardziej krytykowała opozycja.
Wczorajsza zmiana była elementem szykowanego od zakończenia drugiej tury wyborów restartu PO. – Kandydatów nie trzeba było długo szukać, bo pani premier, kiedy podejmowała decyzję o rekonstrukcji rządu, już miała tę wizję – i personalną, i programową – ponieważ to na pewno będą dwie strony tego samego medalu – mówił wczoraj w „Kontrwywiadzie” RMF FM Jacek Protasiewicz z PO. Tyle że z powodu opublikowania przez Zbigniewa Stonogę akt z postępowania prokuratorskiego zmiany personalne trzeba było przyspieszyć.
Zmianami w rządzie Platforma chce odzyskać inicjatywę polityczną, kolejnym etapem ma być sobotnia konwencja. Tam Ewa Kopacz ma pokazać, z jakimi postulatami Platforma pójdzie do wyborów.
Przy okazji premier musi uspokoić sytuację w koalicji. Swoją grę toczy bowiem PSL. Ludowcy zaczęli przebąkiwać o możliwości uczynienia Józefa Zycha marszałkiem Sejmu. Ale to było raczej podbicie stawki w koalicyjnych negocjacjach niż faktyczny postulat. Z punktu widzenia ludowców najważniejsze są nie personalia, lecz kwestie programowe. Napierają na koalicjanta na szybkie uchwalenie ustawy o ustroju rolnym, ma ona wprowadzić faktyczny zakaz sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Dla PSL i polskiej wsi to kwestia kluczowa, bo w przyszłym roku mija okres ochronny na zakup polskiej ziemi przez obywateli innych państw UE. Takie ograniczenia wprowadzono przy wejściu Polski do Unii. Największy konkurent PSL na wsi, czyli PiS, zaproponował ustawę wprowadzającą taki zakaz wprost. To jednak niezgodne z regułami UE, dlatego PSL proponuje, by pośrednikiem w obrocie ziemią rolną stała się Agencja Rynku Rolnego. Byłoby to wprowadzenie zakazu tylnymi drzwiami. – Jeśli to nie będzie przyjęte w ciągu dwóch–trzech tygodni, to dla nas będzie dramat – przyznaje jeden z czołowych ludowców. Ta ustawa może rozstrzygnąć spór o rząd dusz na wsi.
PSL toczy swoją grę. Przebąkują o Józefie Zychu na marszałka Sejmu