Rząd Tsiprasa zamiast przedstawić szczegółowy plan reform, odgrzebuje sprawę odszkodowań wojennych
Grecja ma przed sobą kolejny tydzień decydujący o jej dalszej obecności w strefie euro. Przed jego końcem rząd Aleksisa Tsiprasa (na zdjęciu) powinien przedstawić plan reform, które zamierza przeprowadzić w zamian za pomoc finansową. Jednak oceniając dotychczasową postawę Aten od czasu, gdy przed prawie dwoma miesiącami Syriza wygrała wybory, jest wątpliwe, czy ten termin zostanie dotrzymany.
Listę reform Tsipras obiecał podczas zeszłotygodniowego szczytu przywódców Unii Europejskiej w Brukseli. Na tym spotkaniu szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zapowiedział, że UE przekaże Grecji 2 mld euro, aby złagodzić kryzys w tym kraju, jednak niemiecka kanclerz Angela Merkel podtrzymała swoje stanowisko: bez reform nie będzie żadnych pieniędzy.
Wczoraj po południu Tsipras przyjechał do Berlina spotkać się z Merkel, by spróbować załagodzić coraz bardziej napięte stosunki między obydwoma krajami. Jednak już przed rozpoczęciem spotkania obie strony starały się tonować nastroje i ostrzegały, że przełomu nie należy się spodziewać. – Grecja zawarła porozumienie z eurogrupą, a nie bilateralne z Niemcami. Więc jeśli wkrótce będzie lista reform, którą obiecała, zostanie przedstawiona eurogrupie, a nie poszczególnym rządom – oświadczył rzecznik niemieckiej kanclerz Steffen Seibert.
Problem w tym, że Niemcy coraz mniej wierzą, że taka lista zostanie przedstawiona. Gdy pod koniec lutego wygasał program pomocowy dla Grecji, ta w zamian za jego przedłużenie o cztery miesiące w ostatniej chwili przedstawiła działania, które zamierza podjąć. Były to m.in. poprawa ściągalności podatków, w szczególności od najbogatszych, czy walka z korupcją, czego słuszności nikt nie kwestionuje. Rząd Tsiprasa obiecał też, że nie będzie cofał przeprowadzonych już prywatyzacji ani że nie będzie od razu podnosił pensji minimalnej. Ale ten plan był w dużym stopniu ogólnikowy, a obiecanych konkretów jak dotąd nie ma.
Na dodatek rząd Tsiprasa skupia się teraz na innych sprawach, próbując wymusić pieniądze prośbą i groźbą. W poprzedni weekend grecki premier napisał do Merkel list, w którym ostrzegł, że jeśli nie dostanie dalszej pomocy finansowej, w tym tygodniu będzie musiał wybrać, czy przeznaczyć 1,5 mld euro na wypłatę pensji w sektorze publicznym i emerytur, czy raczej na spłatę długów. I zasugerował, że zdecyduje się na to pierwsze rozwiązanie. Równocześnie grecki rząd coraz częściej wraca do – zamkniętej przed laty – sprawy odszkodowań za niemiecką okupację w czasie II wojny światowej. Grozi, że jeśli to nie zostanie uregulowane, przejmie niemieckie aktywa w Grecji. Efekt jest taki, że niemiecka opinia publiczna jest coraz bardziej niechętna dalszej pomocy dla Aten. Według zeszłotygodniowego sondażu ośrodka YouGov 59 proc. Niemców jest za wyjściem Grecji ze strefy euro, podczas gdy w zeszłym miesiącu ten odsetek wynosił 48 proc.
– Skutkiem polityki Tsiprasa i ministra finansów Janisa Warufakisa jest podniesienie poprzeczki w kwestii porozumienia jeszcze wyżej. Nigdy jeszcze nie widziałem w niemieckim parlamencie tak dużych wątpliwości co do poparcia trzeciego pakietu dla Grecji – mówił dziennikowi „Wall Street Journal” Henrik Enderlein, profesor ekonomii politycznej z Hertie School of Governance w Berlinie. Bardziej optymistyczni są inwestorzy – w związku ze spotkaniem Tsiprasa z Merkel indeks giełdy w Atenach wzrósł wczoraj o 3 proc.