Rządzący mówią o wprowadzeniu w błąd, opozycja o kolejnym skandalu. Goście radiowej Trójki komentują nową odsłonę afery podsłuchowej. Z wczorajszego artykułu Gazety Wyborczej wynika, że w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych działała specjalna grupa, która podsłuchiwała szefów kilku służb, by ustalić, kto stoi na nagrywaniem polityków w jednej z warszawskich restauracji. Według autorów publikacji, pozwolenia na podsłuchy mogły być wydane z naruszeniem prawa. Zdaniem Jarosława Kalinowskiego z PSL, właśnie ta sprawa powinna być jak najszybciej wyjaśniona. Polityk podkreślił, że jeśli okazałoby się, że przepisy zostały złamane, powstałby bardzo duży problem na najwyższych szczeblach władzy.

Według gazety podsłuchiwani mieli być między innymi byli szefowie: Biura Ochrony Rządu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz obecny szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Decyzje w tej sprawie miał wydać ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który podejrzewał ich o spisek. Dla Joachima Brudzińskiego z Prawa i Sprawiedliwości, sprawa jest dowodem na coraz większą patologię w państwie. Zaznaczył on, że do dziś większość negatywnych bohaterów afery piastuje ważne stanowiska państwowe, bądź publiczne. Jako przykład wymienił między innymi Bartłomieja Sienkiewicza, który został niedawno szefem Instytutu Obywatelskiego, który jest zapleczem eksperckim Platformy Obywatelskiej.

Bartłomiej Sienkiewicz kategorycznie zaprzeczył, by wydawał takie polecenia. Z kolei Rafał Grupiński z Platformy Obywatelskiej uważa, że ujawnione informacje nie mają wiele wspólnego z prawdą, a sprawą powinna zająć się sejmowa komisja. Podkreślił jednocześnie, że wierzy w wyjaśnienia służb, które twierdzą, że dziennikarze opisujący sprawę zostali wprowadzeni w błąd.

Pierwsza odsłona afery podsłuchowej wybuchła w czerwcu zeszłego roku. Tygodnik Wprost ujawnił wtedy nagrania z rozmowami polityków, przedsiębiorców i urzędników państwowych, wśród których był między innymi Bartłomiej Sienkiewicz.