Zniknęły ze sklepów ale wciąż trują. Dopalacze, z którymi od czterech lat walczy państwo, mają się dobrze. Niebezpieczne specyfiki chemiczne wciąż są łatwo dostępne w internecie. Sprzedawcy opisują je jednak jako chemiczne substancje do badań.

Sprzedawcy nie boją się zatrzymania przez policję. Twierdzą, że oferowane przez nich dopalacze mają inny skład niż te z listy zakazanych substancji. Dilerzy mówią, że nawet jeśli policja zatrzymuje osobę z takim dopalaczem, nic nie może zrobić i na komendzie po zbadaniu następuje zwolnienie. Robert Koniuszy z Komendy Głównej Policji przypomina, że specyfiki te są bardzo niebezpieczne, a ich skład często do końca nieznany. Nie bez powodu opisywane są jako " nie do stosowania wewnętrznego". Ich zażywanie może grozić poważnymi konsekwencjami dla zdrowia, a nawet doprowadzić do śmierci.

Robert Koniuszy przypomina, że policja i inne służby sprawdzają wiele substancji i jeśli stwierdzą, że są to nowe dopalacze, wnioskują o wpisanie je na listę substancji zakazanych. "Cały czas ten system jest monitorowany" - zapewnia. Policjanci podkreślają, że prowadzenie pojazdów pod wpływem jakiejkolwiek substancji odurzającej jest surowo karane.