Liczba ofiar po wczorajszej katastrofie w tureckiej kopalni w Somie wzrosła do 232. Taką informację podała turecka telewizja, powołując się na premiera kraju.

Pod ziemią wciąż uwięzionych jest ponad 200 osób. Ich szanse na przeżycie są nikłe. Akcja ratunkowa jest kontynuowana, jednak szanse na wydobycie żywych ludzi są bardzo małe. Dotychczas uratowano 363 osoby, wśród których 80 jest rannych, w tym cztery ciężko.

Na miejsce katastrofy przybył premier Turcji Recep Tayyip Erdogan. Zgromadzili się tam też krewni zmarłych i pracowników przysypanych w kopalni.

Przypuszcza się, że przyczyną tragedii w prywatnej kopalni węgla kamiennego był wybuch transformatora. Do eksplozji doszło w czasie, gdy jedna zmiana górników kończyła pracę, a druga ją zaczynała. Pod ziemią było wówczas 787 osób.

W związku z ogłoszoną przez władze Turcji żałobą narodową, w całym kraju flagi zostały opuszczone do połowy masztów.

Po katastrofie wybuchły protesty w stolicy kraju, Ankarze. Na ulice wyszło około 800 osób, którzy maszerują z uniwerystetu w kierunku siedziby Ministerstwa Energetyki. Skandują antyrządowe hasła i rzucają kamienie w kierunku policji. Służby bezpieczeństwa próbują spacyfikować protest przy pomocy armatek wodnych i gazu łzawiącego.