Donieccy i ługańscy separatyści przedstawili wyniki swojego "referendum". Według nich, większość jego uczestników opowiedziała się za niepodległością obwodu donieckiego i ługańskiego.

Rosyjska agencja RIA cytując jednego z separatystów zapowiada, że Ługańsk zwróci się do ONZ, aby uznała niezależność tego obszaru.

"Wynik w Ługańsku to 96,2 procent głosów poparcia" - podaje RIA. Z kolei samozwańczy szef donieckiej komisji wyborczej Roman Liahin poinformował, że frekwencja stanowiła niemal 75 proc. 90 proc. głosujących poparło ogłoszenie powstania Republiki Donieckiej. Separatyści zapowiedzieli też, że na Wschodzie nie będzie wyborów prezydenckich 25 maja, choć jeszcze kilka godzin wcześniej obiecywali, że nie będą przeszkadzać w ich przeprowadzeniu.

Komentatorzy zauważają, że przedstawione wyniki są absurdalne, ponieważ punktów do głosowania było kilkukrotnie mniej niż zazwyczaj, a w niektórych miejscowościach w ogóle ich nie było, a zatem fizycznie taka liczba wyborców nie byłaby w stanie zagłosować.

Duża liczba oddanych głosów to prawdopodobnie wynik tego, że pozwalano głosować niemal każdemu, kto chciał i można to było robić kilka razy. Ponieważ karty nie były w ogóle zabezpieczone, można było je sobie samemu wydrukować w domu, a potem kilka wrzucić do urny wyborczej. Przebiegu plebiscytu nikt nie kontrolował, nie było żadnych obserwatorów, nawet ze wspierającej separatystów i terrorystów Rosji.

Dla ukraińskich władz głosowanie jest nielegalne. Wspólnota międzynarodowa już wcześniej zapowiedziała, że nie uzna jego wyników. O jego odłożenie apelował nawet prezydent Rosji Władimir Putin.

Turczynow: referendum to farsa

Farsa bez żadnych podstaw i skutków prawnych. Tak określił przeprowadzone przez prorosyjskich separatystów "referendum" niepodległościowe na wschodzie Ukrainy, pełniący obowiązki prezydenta tego kraju Ołeksandr Turczynow. Jak dodał, jego organizatorzy poniosą konsekwencje za swoje działania.

"To tak zwane referendum jest po prostu propagandową przykrywką dla morderstw, porwań i innych aktów przemocy" - powiedział Turczynow. Po raz kolejny oskarżył też Rosję o wspieranie separatystów, których celem jest zdestabilizowanie kraju i obalenie władz w Kijowie. Jak dodał, Moskwa podejmuje kroki w celu storpedowania zaplanowanych na 25 maja wyborów prezydenckich na Ukrainie.

Turczynow zapewnił również, że operacja antyterrorystyczna na wschodzie kraju przeciwko "sabotażystom" i "przestępcom" będzie kontynuowana. Jednocześnie ponownie zadeklarował, że władza będzie prowadzić dialog "z tymi, którzy nie mają "krwi na rękach".

Wyniku "referendum" nie uznaje na razie nikt poza organizatorami i ich zwolennikami. Władze w Kijowie podkreślają, że głosowanie jest niezgodne z prawem. Podobne stanowisko zajmuje Unia Europejska. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie nazwała natomiast plebiscyt "absurdem" i zaapelowała o jego odwołanie.