Od stu osób w Doniecku do 10 tysięcy we Lwowie - na Ukrainie odbywają się demonstracje przeciwko zmianie polityki zagranicznej Kijowa. Pokrywają się one z 9. rocznicą pomarańczowej rewolucji. Wczoraj rząd postanowił wstrzymać przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.

Najmniejsze demonstracje odbywały się na wschodzie kraju. W Doniecku, skąd pochodzi prezydent Wiktor Janukowycz, przyszło zaledwie sto osób. „Nie chcę żyć w błocie. Oczywiście nic od razu się nie zmieni, ale mam nadzieję, że moja córka coś zobaczy, a wnuki na pewno” - powiedziała jedna z uczestniczek.

Najwięcej osób było wieczorem we Lwowie: 10 tysięcy. W Kijowie zebrało się około 2 tysięcy mieszkańców stolicy.

22 listopada przypada 9 rocznica pomarańczowej rewolucji, dlatego wiele osób porównuje tamte wydarzenia, z tym co dzieje się obecnie. W 2004 roku protestowano przeciwko fałszerstwom wyborczym, które miały doprowadzić do zwycięstwa Wiktora Janukowycza, teraz na stanowisku prezydenta doprowadził on do zmiany polityki zagranicznej własnego kraju. 9 lat temu manifestacje organizowano za pomocą telefonów komórkowych i poczty pantoflowej. Teraz wykorzystuje się do tego internet i portale społecznościowe.

Obecną sytuację od tej z 2004 roku różni też to, że teraz o manifestacjach informują wszystkie ukraińskie media, poczynając od portali internetowych kończąc na najpopularniejszych kanałach.