Światowe mocarstwa chwalą prezydenta Syrii. Wczoraj inspektorzy ONZ poinformowali, że rozpoczęło się niszczenie syryjskiego arsenału chemicznego. Oddanie broni w ręce międzynarodowych inspektorów było warunkiem odłożenia przez Stany Zjednoczone ataku na Damaszek.

Według międzynarodowych inspektorów, w niedzielę zniszczono pierwszą partię głowic, wyrzutni i zestawów do przygotowywania pocisków, przenoszących trujące substancje. Niszczenie zakazanej broni ma być kontynuowane przez najbliższe dni.

Amerykański sekretarz stanu John Kerry, który spotkał się z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem, przyznał, iż w ten sposób syryjski prezydent wywiązuje się z obietnic. „To bardzo znaczące, że w zaledwie tydzień od przyjęcia rezolucji, część broni jest już zniszczona. To także punkt dla reżimu Assada, że tak szybko zaczął współpracować” - dodał Kerry.

Również Siergiej Ławrow chwalił syryjskie władze. Rosyjski minister uważa, że jest to początek pokoju w całym regionie. „Mam nadzieję, że rezolucja będzie wypełniana przez wszystkie strony konfliktu, także przez sąsiadów Syrii” - dodał Ławrow.

Zniszczenie całego syryjskiego arsenału chemicznego nie będzie jednak proste, bo niektóre składowiska znajdują się na terenie, gdzie toczą się walki. Szacuje się, że Syria posiada około tysiąca ton zakazanych substancji w tym sarinu i gazu musztardowego.

Inspektorzy ONZ potwierdzili wcześniej, że 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku doszło do ataku z użyciem sarinu. Amerykanie twierdzą, że w ataku zginęło niemal półtora tysiąca osób i oskarżają reżim Baszara al-Assada o dokonanie zbrodni. To właśnie to zdarzenie miało się stać podstawą do międzynarodowej interwencji w Syrii. Do ataku na Damaszek jednak nie doszło.