Po jednym pistolecie na każdy miesiąc?
Przyszłość w ogłuszaniu indyków
Wśród wyjątków, które uczelniom udało się skomercjalizować, znalazły się takie produkty, jak układ do oszałamiania indyków, dzięki któremu w ich mięsie nie ma śladów krwi, kratka wentylacyjna lub bakterie wykrywające zanieczyszczenia w wodzie. Znacznie częściej uczelnie latami płacą za ochronę patentową wynalazków, którymi nikt się nie interesuje. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w 2012 r. za ochronę patentów zapłacił blisko 50 tys. zł. I choć udało mu się zarobić kilkadziesiąt tysięcy za sposoby oszałamiania indyków, to z przyczyn finansowych w ostatnich latach i tak wygasił 14 patentów.
Nie da się powiedzieć, że uczelnia zarabia na wynalazkach - przyznaje rzecznik patentowy UMW Izabela Raniszewska, która potwierdza opinię, że największą barierą jest brak zainteresowania ze strony przedsiębiorców.
W podobnym tonie wypowiada się Mariusz Grzesiczak, rzecznik patentowy Uniwersytetu Śląskiego. W zależności od roku ochrony za każdy wynalazek płacimy od ok. 300 do kilkuset złotych, bowiem rzadko utrzymujemy patenty dłużej niż 10 lat. A za 10 rok płaci się 650 zł - mówi DGP. Grzeszczak dostrzega jednak światełko w tunelu. Jego uczelnia w 2012 r. odniosła spory sukces. Udało jej się sprzedać aż dwie licencje. Jedną na kratki wentylacyjne, które przepuszczają powietrze w jednym kierunku.
Drugi wynalazek czekał jednak na swoją szansę prawie siedem lat. By ktoś wreszcie zainteresował się urządzeniem, które z wykorzystaniem bakterii potrafi wykrywać toksyny w zbiornikach wodnych, sprawę w swoje ręce musieli wziąć sami wynalazcy - założyli firmę spin-off, czyli taką, której celem jest komercjalizacja technologii. Otrzymała ona od UŚ licencję, na bazie której będzie komercjalizować ten wynalazek. Spółka znalazła pierwszego zainteresowanego klienta, który jest zainteresowany zakupem tego urządzenia. Jego zdaniem brakuje osób, które by mogły pomóc w komercjalizacji. – Eksperci na uczelniach są, ale w związku z ilością pracy do wykonania na uczelniach jest ich nadal za mało i pomimo, że widać już postęp na niektórych uczelniach to z pewnością więcej ekspertów, by ten proces przyspieszyło - podsumowuje Mariusz Grzesiczak.