Planujący zamach na Sejm Brunon K. wpadł w wyniku operacji specjalnej, którą prowadzili funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem prokuratury. Osoby, które zwerbował do szkolenia, były zapewne oficerami działającymi pod przykryciem.

45-letni Brunon K., adiunkt Katedry Chemii i Fizyki Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, został zatrzymany już 9 listopada. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie i ABW trzymały to w tajemnicy aż do wczorajszej konferencji. – Oskarżony chciał zaatakować prezydenta, premiera, członków rządu, ale nie wykluczał, że ofiarami zamachu będą też parlamentarzyści – informowali szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Artur Wrona i nadzorujący śledztwo Mariusz Krasoń.
W jednym ze scenariuszy Brunon K. taranował budynek Sejmu cysterną wypełnioną czterema tonami materiałów wybuchowych. Tu miał być zamachowcem samobójcą.
Po konferencji o niedoszłym zamachu pojawiło się wiele pytań, m.in. skąd tak wiele służby specjalne wiedziały o działaniach i zamiarach K.? Trop podsunęli prokuratorzy: Brunon K. zwerbował kilka osób i szkolił je w używaniu materiałów wybuchowych. Te osoby zostały przesłuchane, jednak nie przedstawiono im zarzutów karnych.
– To bardzo silna przesłanka, że miała miejsce operacja specjalna. Czyli że wśród osób szkolonych byli funkcjonariusze ABW pod przykryciem i dlatego nie wszyscy ponoszą odpowiedzialność karną – mówi DGP Bogdań Święczkowski, prokurator i były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Według informacji DGP na pierwotny ślad Brunona K. funkcjonariusze ABW trafili, zajmując się polskim wątkiem dotyczącym zamachu zorganizowanego w Norwegii przez Andersa Breivika. Jednak rozmówca DGP nie jest pewny, czy wtedy zwrócono uwagę na jego radykalne wpisy w internecie, czy raczej był jednym z klientów internetowego sklepu z chemią w Polsce, z którego korzystał też Breivik.
Służba specjalna odmawia komentarza, czy w rzeczywistości tak było. – Ważne, że zagrożenie zostało wyeliminowane przed zamachem, a nie po – mówi Marek Biernacki działający w sejmowych komisjach spraw wewnętrznych i do spraw służb specjalnych.

FBI samo stworzyło potwora

17 października br. agenci amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego zatrzymali obywatela Bangladeszu, który planował wysadzenie w powietrze siedziby jednego z 12 banków centralnych USA. 21-letni student Quazi Mohammad Rezwanul Ahsan Nafis wierzył, że działa w imieniu Al-Kaidy, jednak faktycznie FBI niemal od początku sterowało zamachowcem, dostarczyło mu nawet atrapy ładunków wybuchowych. Agentów zaalarmował jeden z rzekomo zwerbowanych przez Nafisa wspólników. FBI znalazło m.in. pisemne komentarze Nafisa, w których nazywał Osamę bin Ladena ukochanym szejkiem oraz wyrażał chęć zniszczenia Ameryki. Bengalczyk został zatrzymany w momencie, gdy próbował zdetonować 450-kilogramowy ładunek umieszczony w furgonetce zaparkowanej przy Liberty St. pod siedzibą Banku Rezerwy Federalnej Nowego Jorku. Po jego aresztowaniu w mediach amerykańskich rozgorzała dyskusja, czy prowokacja FBI nie poszła za daleko.