Ministerstwo Energii opublikowało wyniki konsultacji projektu rozporządzenia o wsparciu przy zakupie samochodu elektrycznego

Projekt rozporządzenia o dopłatach dla klientów indywidualnych resort ogłosił w połowie lipca. W dokumencie przewidziano dopłaty do zakupu aut, ale tylko takich, których cena nie będzie przekraczać 125 tys. zł brutto. Wsparcie ze strony rządu będzie mogło wynieść 30 proc. ceny auta. Maksymalny poziom dopłaty to 37,5 tys. zł. I właśnie wielkości dopłaty dotyczyło najwięcej ze 150 uwag zgłoszonych do projektu.
– Bez wątpienia samo rozporządzenie to krok w dobrą stronę. Dopłaty są konieczne w rozwoju systemu elektromobilności, co widać szczególnie na przykładzie państw zachodnich. Przy obecnym poziomie cenowym samochodów elektrycznych na rynku klienci muszą dostać jakiś pakiet zachęt, aby przestawić się na tego typu auta. Oczywiście pewne zapisy wymagają jeszcze przedyskutowania. Poziom dopłat bardzo zawęża możliwość wyboru z palety dostępnych samochodów – podkreśla prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego.
Dorota Pajączkowska z firmy Nissan, który ma w swojej ofercie jeden z najpopularniejszych samochodów elektrycznych – model Leaf – mówi, że rozporządzenie promuje mniej komfortowe dla klienta rozwiązania.
– Dziwne, że rozporządzenie nie uwzględnia de facto żadnego z pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się elektryków w Europie. Preferowane są samochody mniejsze, czyli mniej funkcjonalne. Rozporządzenie przez ustalenie limitu zawęża dostępne modele do wersji podstawowych, a więc często pozbawionych zaawansowanych systemów bezpieczeństwa.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, wskazuje, że poza zbyt nisko ustalonym limitem błędem jest ograniczanie wsparcia w tym rozporządzeniu wyłącznie do osób nieprowadzących działalności gospodarczej. Przypomina, że wielu mikroprzedsiębiorców korzysta z leasingu.
– Jeśli chcemy budować flotę elektrycznych pojazdów w Polsce, to musimy pamiętać, że ok. trzech czwartych nowych samochodów jest kupowane przez firmy. Powinniśmy docenić tę grupę odbiorców. Tym bardziej że osoby, które mają samochody służbowe, pokonują spore dystanse i z natury rzeczy nie będą znacznym odbiorcą aut elektrycznych, bo te nie mają obecnie zbyt dużych zasięgów – mówi Faryś.
Zdanie prezesa PZPM, że wsparcie powinno obejmować podmioty prowadzące działalność gospodarczą, w zgłoszonych uwagach podziela Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego. Gdańska Energa zawnioskowała z kolei, żeby kwota maksymalnej wartości pojazdu była określana corocznie, na podstawie danych odnośnie do wartości aut, które zostały zakupione i zarejestrowane w Polsce w roku poprzednim. Ten wniosek został jednak odrzucony. Resort energii wskazuje, że „w chwili obecnej pewne pojazdy spełniają warunek ceny, a w najbliższej przyszłości ceny te będą się obniżać. Brak jest uzasadnienia w chwili obecnej dla zwiększania limitu”.
Wątek zbyt niskiego limitu ceny samochodu poruszyło też BMW. Niemiecki koncern zaproponował, by rozważyć proporcjonalne wsparcie dla droższych pojazdów elektrycznych i wodorowych w okresie przejściowym, czyli na przykład najbliższych dwóch lat. Samochody powyżej proponowanego limitu powinny dostać wówczas procentowy udział wsparcia w zależności od finalnej ceny pojazdu.
Zgłaszane uwagi dotyczyły też sposobu ubiegania się o wypłatę subwencji. Projekt umożliwia klientowi złożenie wniosku dopiero po sfinalizowaniu transakcji. Pojawiały się obawy, że pula przewidzianej subwencji może się wyczerpać. PZPM proponował dwuetapową formułę procesu pozyskania dopłaty: blokadę środków w momencie zamówienia samochodu, a potem wypłatę zablokowanych środków w momencie dostarczenia pojazdu. Proponowane zmiany w procesie zakupu, które zostaną uwzględnione przez Ministerstwo Energii, zmierzają w stronę modelu, w którym kupujący mógłby wystąpić o dotację na podstawie zamówienia samochodu u dystrybutora. W takiej sytuacji, podejmując decyzję o nabyciu auta, wiedziałby, czy może skorzystać z subwencji. ©℗