Łukaszenka nagrodził kilkuset milicjantów zaangażowanych w tłumienie protestów, a liderzy Francji i Niemiec konsultują się z Kremlem.
DGP
Organizatorom białoruskich protestów nie udało się wymyślić formuły, która znów zaktywizowałaby wczoraj tysiące ludzi. Nie wiadomo, czy ruch strajkowy wśród robotników będzie się rozwijał, czy też stopniowo wygaśnie. Władze pokazują, że o żadnych ustępstwach nie ma mowy.
Wczoraj opublikowano dekret Alaksandra Łukaszenki z 13 sierpnia o przyznaniu medali za wzorową służbę kilkuset mundurowym. Są wśród nich ludzie odpowiedzialni za liczne przypadki torturowania zatrzymanych na komisariatach w ciągu pierwszych dni protestów oraz próbę ich brutalnego stłumienia, w tym płk Chazałbiek Atabiekau, zastępca dowódcy wojsk wewnętrznych MSW. Są też funkcjonariusze specjalnych oddziałów milicji AMAP, kierowcy więźniarek, śledczy, pracownicy aresztów i wykładowcy Akademii MSW.
W poniedziałek zwolniono z pracy szefa państwowego teatru im. Janki Kupały w Mińsku. Pawieł Łatuszka to były minister kultury i ambasador w Polsce, który jako jeden z pierwszych przedstawicieli nomenklatury poparł protesty i stanął w obronie zatrzymywanych. W geście solidarności wypowiedzenia złożyli wszyscy aktorzy teatru, a na jego gmachu wywiesili biało-czerwono-białą flagę, symbolizującą ruch protestacyjny. Wczoraj przyjechał do nich minister kultury Juryj Bondar, jednak nie zdołał załagodzić konfliktu. Aktorzy dali mu dobę na przywrócenie Łatuszki i własną dymisję. W przeciwnym razie nowy sezon teatralny się nie odbędzie.
Podobna sytuacja panuje w zbuntowanym zespole rządowej gazety „Zwiazda”, który postanowił uczciwie opisywać wydarzenia w kraju. Dziennikarzy uspokajali minister informacji i przedstawicielka administracji prezydenta, jednak bezskutecznie. Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy podało informację o zwolnieniu redaktora naczelnego, po czym część redakcji złożyła wypowiedzenia. Po kilku godzinach pojawiły się niepotwierdzone informacje o jego przywróceniu. Sam Pawieł Sucharukau twierdzi, że nikt go nie zwalniał. – Nie wiem, skąd ta informacja. Jestem w swoim gabinecie – powiedział Sputnikowi Biełaruś.
Również wczoraj nie ukazał się kolejny numer tabloidu „Komsomolskaja prawda w Biełorussii”. Dziennik, zwykle dość ostrożnie opisujący politykę, w sobotnim wydaniu na 10 stronach opublikował m.in. historie zatrzymanych torturowanych na komendach. Współpracy odmówiła drukarnia. „Przyczyną było zbyt późne zesłanie gazety do druku (co nie przeszkadzało drukować jej przez ostatnie dwa tygodnie) i awaria maszyny drukarskiej” – napisał zespół „KP” na redakcyjnym kanale w dominującym na Białorusi komunikatorze Telegram.
Nie do końca jasna jest przyszłość protestu robotników. Niektóre zakłady częściowo wróciły do pracy, w innych akcja strajkowa dopiero się rozwija. Mimo wrzenia w zespole pracuje fabryka traktorów MTZ w Mińsku. Odmienna sytuacja panuje w Biełaruśkaliju, jednym z większych światowych producentów nawozów potasowych. W należących do przedsiębiorstwa kopalniach wstrzymano wydobycie soli potasowych. Górnicy chcą codziennie wiecować w centrum Soligorska. W poniedziałek do miasta przyjechał premier Raman Hałouczanka, jednak nie odważył się wystąpić przed protestującymi.
Od postawy robotników zależy przyszłość Łukaszenki, ponieważ każdy dzień przestoju wielkich zakładów oznacza wymierne straty dla gospodarki. Blogerowi Sciapanowi Pucile, głównemu koordynatorowi protestów, który prowadzi na Telegramie kanał Nexta, nie udało się na razie nakłonić rodaków do strajku generalnego. Niezależne od władz związki zawodowe wciąż jednak dopuszczają taką możliwość. Jeden z liderów związkowców Alaksandr Jaraszuk ogłosił wczoraj powołanie Narodowego Komitetu Strajkowego, który ma naciskać na urzędników, by zaczęli rozmowy o przekazaniu władzy.
Podobny cel ma Rada Koordynacyjna, powołana przez niedawną główną rywalkę Łukaszenki w wyborach Swiatłanę Cichanouską. Jej skład został ogłoszony w poniedziałek późnym popołudniem. Wśród członków rady nie ma przedstawicieli robotników, ale są członkowie sztabu Cichanouskiej, wieloletni opozycjoniści, a także działacze społeczni i kulturalni. Wśród nich noblistka Swiatłana Aleksijewicz, znany obrońca praw człowieka Aleś Bialacki, reżyser Juryj Chaszczawacki, liderzy politycznej opozycji Juraś Hubarewicz i Wital Rymaszeuski, publicystka Swiatłana Kalinkina i Maryja Kalesnikawa, przedstawicielka kobiecego trio, które wspólnie z Cichanouską prowadziło kampanię wyborczą.
Tymczasem europejscy liderzy sondują Władimira Putina. Łukaszenka prosił go o pomoc, jednak Rosja na razie nie wykazuje chęci interwencji na Białorusi. Wczoraj z prezydentem Rosji rozmawiali kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron. „Ze strony rosyjskiej zaakcentowano niedopuszczalność prób wtrącania się w wewnętrzne sprawy republiki, prowadzących do dalszej eskalacji kryzysu. Wyrażono nadzieję na szybką normalizację” – oświadczył Kreml po rozmowie z Merkel. O własnej rozmowie z kanclerz opowiadał w niedzielę Łukaszenka, jednak Berlin zaprzeczył, jakoby miała ona miejsce.