Pracownicy służby zdrowia protestowali w sobotę w Warszawie. Spod gmachu MZ przeszli w okolice sejmu. Domagali się zwiększenia nakładów na służbę zdrowia i sprzeciwiali się wprowadzaniu przepisów – które jak twierdzili – obciążają ich odpowiedzialnością karną za niezawinione błędy medyczne.

Protestujący nieśli flagi związku Porozumienia Zawodów Medycznych, który był organizatorem demonstracji, transparenty z napisami "Pozwólcie nam lepiej pracować", "Stop straszeniu medyków", "Nie damy się zastraszyć", "Nie związujcie nam rąk". Pochód otwierały i zamykały karetki pogotowia na sygnale.

Nieopodal sejmu ustawiono taczki oklejone nazwiskami: Szumowski, Ziobro, Karczewski. "Gdyby przyszli do nas ci politycy, wsadzilibyśmy ich na taczki i wywieźlibyśmy ich" – powiedziała Katarzyna Pikulska lekarz z Porozumienia Zawodów Medycznych.

"Protestujemy przeciw wprowadzeniu w załączniku do tarczy antykryzysowej 4.0 kary bezwzględnego więzienia za nieumyślny błąd medyczny. Walczymy – nie od dziś – o zwiększenie nakładów na służbę zdrowia, o to, abyśmy mogli godnie pracować, otrzymać środki, dzięki którym będziemy mogli bezpiecznie ratować ludzkie życie, abyśmy otrzymali za to godne wynagrodzenie" – powiedział w rozmowie z dziennikarzami ratownik medyczny Wojciech Jędrzejczak.

W imieniu Naczelnej Rady Lekarskiej protest poparł wiceprezes rady Krzysztof Madej. Podkreślił, że nie może tak być, aby lekarz obawiał się przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo, a nie o bezpieczeństwo pacjenta. W jego ocenie wprowadzenie zapisu obciążającego lekarzy odpowiedzialnością karną za niezawinione błędy jest wynikiem ignorancji i uporu polityków.