Żeby znaleźć podobny do polskiego przypadek proceduralnego chaosu, trzeba sięgnąć do czasów sprzed pandemii
Odkąd epidemia rozprzestrzeniła się z Chin na inne kraje, większość planowanych wyborów przesunięto. Poza Polską największy spór o ich datę wybuchł na Sri Lance. Lankijczycy mieli głosować 25 kwietnia. Przepisy pozwalają trzyosobowej komisji wyborczej na odsunięcie daty, jeśli wystąpią nieprzewidziane okoliczności, które uniemożliwiają przeprowadzenie głosowania. 13 marca, 11 dni po rozwiązaniu parlamentu przez nowego prezydenta Gotabaję Radźapaksę, tak też się stało. – O tym, czy zagłosujemy w maju, czerwcu czy lipcu, zadecyduje to, jak szybko pokonamy wirusa – tłumaczył szef Komisji Mahinda Desaprija. Początkowo głosowanie przełożono o dwa tygodnie, ale i tego terminu nie dotrzymano.
Decyzję podjęto wbrew Radźapaksie, który liczył, że wybory przyniosą mu większość w zdominowanym dziś przez opozycję parlamencie. Prezydent zażądał od komisji wyznaczenia daty, ostrzegając przed kryzysem konstytucyjnym, a grupa dziennikarzy pod wodzą szefa gazety „Rawaja” Wiktara Ajiwana złożyła w tej sprawie skargę do Sądu Najwyższego. „Działający parlament w obliczu kryzysu narodowego jest jeszcze bardziej potrzebny niż zwykle” – pisali. Konstytucja przewiduje, że nowo wybrany parlament musi się zebrać najpóźniej trzy miesiące po rozwiązaniu starego. Ta data nie zostanie dotrzymana, ale po paru tygodniach przepychanek komisja rozpisała wybory na 20 czerwca.
W Europie było spokojniej. Macedończycy mieli iść do urn 12 kwietnia. Zgodnie z konstytucją tego kraju wybory nie mogą się odbyć w warunkach stanu wojennego lub wyjątkowego. Ten ostatni może być wprowadzony podczas „katastrofy naturalnej lub epidemii o znacznych rozmiarach”. Prezydent Stewo Pendarowski wprowadził go 18 marca, a głosowanie zostało przełożone. Ponieważ kwietniowe wybory w Macedonii Płn. miały być przedterminowe, a kadencja parlamentu skończyłaby się w listopadzie, de facto (choć nie de iure) może to oznaczać przywrócenie starej daty.
Identyczny mechanizm zadziałał w Serbii. Tam nowy parlament miał zostać wybrany 26 kwietnia. Jednak 15 marca prezydent Aleksandar Vučić zarządził stan wyjątkowy. – Nasi rodzice i dziadkowie zbudowali wszystko, co mamy. Teraz my musimy im pomóc – mówił Vučić. Zgodnie z ustawą zasadniczą taki stan można wprowadzić, jeśli „zagrożone jest istnienie państwa lub jego obywateli”. Oznacza on też zakaz organizowania wyborów, więc nazajutrz Republikańska Komisja Wyborcza je przełożyła. Stan wyjątkowy został zniesiony w ubiegłą środę, a kilka godzin później Vučić ogłosił nową datę: 21 czerwca.
Ciekawy jest przypadek Boliwii, która 3 maja miała powtórzyć głosowanie po ubiegłorocznej dymisji dotychczasowej głowy państwa. Lewicowy przywódca Evo Morales został zmuszony do rezygnacji i ucieczki do Meksyku po tym, jak w październiku 2019 r. próbował sfałszować wybory prezydenckie na swoją korzyść. 22 marca rząd tymczasowej prezydent Jeanine Áñez wprowadził 14-dniową kwarantannę. Z każdej rodziny tylko jedna osoba dziennie mogła wychodzić po zakupy, zawieszono też komunikację publiczną.
Właśnie na tej podstawie, bez wprowadzania stanu wyjątkowego, Sąd Najwyższy zawiesił kalendarz wyborczy, de facto przesuwając głosowanie. Decyzję poparły najważniejsze siły polityczne, choć raptem pół roku wcześniej kraj stanął na progu wojny domowej, a powyborcze zamieszki kosztowały życie 33 osób. Potem jednak zaczęły się spory o datę. SN sugerował, by wybory odbyły się między 28 czerwca a 27 września. 1 maja partia Moralesa, która ma większość w parlamencie, zobowiązała Áñez do przeprowadzenia wyborów w ciągu 90 dni. Nowa data nie została na razie ustalona.
Trudno z tym porównywać procedury w państwach autorytarnych. Bezalternatywne wybory parlamentarne w Syrii zostały już dwukrotnie przełożone na podstawie dekretu prezydenta Baszara al-Asada – najpierw z 13 kwietnia na 20 maja, a w miniony czwartek – na 19 lipca. Na świecie odwoływano też referenda (Armenia, Chile, Rosja, Szwajcaria, Włochy), ale ich terminy nie wynikają z konstytucyjnych wymogów związanych z kadencyjnością organów państwowych, więc i procedury związane z ich odwoływaniem są prostsze.
Mniejszą rangę mają wybory lokalne. Po krytyce I tury przeprowadzonej 15 marca prezydent Francji Emmanuel Macron, na podstawie ustawy o środkach nadzwyczajnych w związku z epidemią, dekretem przesunął II turę, która miała się odbyć tydzień później. Dogrywka odbędzie się w czerwcu, a jeśli i ten termin nie zostanie dotrzymany, wybory zostaną powtórzone od zera, a kadencja dotychczasowych samorządów – odpowiednio przedłużona. W marcu rząd Wielkiej Brytanii, poparty przez opozycyjnych laburzystów, przełożył o rok wybory lokalne planowane na 7 maja, choć komisja wyborcza sugerowała jesień 2020 r.
Istnieją również państwa, które przekładają wybory z przyczyn innych niż epidemia. W kwietniu tydzień później niż planowano odbyło się głosowanie na Kiribati, ponieważ urzędnicy nie wyrobili się organizacyjnie. Wybory parlamentarne w niespokojnym, wstrząsanym konfliktami Czadzie są przekładane od 2015 r. Erytrea nie przeprowadziła wyborów od odzyskania niepodległości w 1993 r. Rząd przez lata motywował to stanem wyjątkowym wprowadzonym w obawie przed Etiopią. Ten argument stracił moc, gdy w 2018 r. oba kraje zawarły pokój. Mimo to głosowanie nie jest planowane.
Największe zamieszanie ostatnich lat miało miejsce w Libanie. Ten kraj to klasyczny przykład demokracji konsocjonalnej, czyli takiej, która wydziela kwoty przedstawicielskie konkretnym grupom ludności. Połowa miejsc w parlamencie przysługuje muzułmanom, a połowa chrześcijanom, a te z kolei są dzielone między wyznawców 11 różnych nurtów obu religii. To sprawia, że parlament jest rozdrobniony i trudno w nim cokolwiek uzgodnić. W latach 2014–2016 posłowie nie byli w stanie wybrać prezydenta (wymagana większość to dwie trzecie głosów), aż sukcesem zakończyło się głosowanie nr 46. Tymczasem przepisy nakazują wybrać go przed wyborami parlamentarnymi. Potem nie było zgody co do nowej ordynacji. W efekcie parlament wybrany w 2009 r. trzykrotnie sam sobie przedłużał kadencję i pracował aż do 2018 r.
Wybory w Syrii przełożono dwa razy na podstawie dekretu prezydenta