To nie startujący w wyborach ustalają "reguły gry", za organizację wyborów odpowiadają rządzący; jeżeli rządzący nie słuchają głosów rozsądku, mam nadzieję, że zatrzymamy ich w Sejmie - podkreślił w czwartek kandydat PSL na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kosiniak-Kamysz był pytany w TVN24, czy jest coś, co przekonałoby go do bojkotu planowanych na 10 maja wyborów korespondencyjnych. Lider ludowców podkreślił, że to nie startujący w wyborach kandydaci ustalają "reguły gry". "Za organizację wyborów nie są odpowiedzialni ci, co w nich startują, a ci co dziś rządzą" - zaznaczył.

"Jeżeli rządzący nie słuchają głosów rozsądku, to mam nadzieję, że zatrzymamy ich w Sejmie, gdy dojdzie do głosowania nad poprawkami Senatu dotyczącymi głosowania korespondencyjnego; wtedy będą zmuszeni przesunąć termin z 10 maja" - podkreślił lider ludowców.

Zapowiedział, że nie zamierza wycofać się ze startu w wyborach. "Nie zejdę z pola walki, nie oddam walkowerem Polski, byłoby to wpisanie się w plan Jarosława Kaczyńskiego i pomoc ubiegającemu się o reelekcję prezydentowi Andrzejowi Dudzie" - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

"Uważam, że ta władza, jeżeli tak postępuje dzisiaj, to będzie jeszcze gorzej postępować przez najbliższe piec lat" - ocenił polityk. "Trzeba odsunąć ich od władzy, bo narażają życie i zdrowie Polaków na szwank, nie wypełniają tego, do czego zostali wybrani" - ocenił. "Andrzej Duda nie wypełnia zobowiązań złożonych w przysiędze przed Zgromadzeniem Narodowym" - podkreślił lider ludowców.

Wybory prezydenckie zaplanowane są na 10 maja br. 6 kwietnia Sejm uchwalił ustawę o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta PR zarządzonych w 2020 r., która obecnie podlega rozpatrzeniu przez Senat. Proces legislacyjny nie został dotąd zakończony. Ustawa ta – w razie jej wejścia w życie – będzie stanowić podstawę prawną do przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego.