Mimo pandemii koronawirusa i związanych z nią ograniczeń, szkolenia wojskowe trwają; odbędzie się też główne ćwiczenie wojsk - Anakonda, choć zostanie przemodelowane, niektóre elementy będą przełożone – powiedział szef MON Mariusz Błaszczak.

"Epidemia odciska piętno na każdym obszarze naszego życia. Nie omija również wojska, choć konsekwentnie utrzymujemy zdolności operacyjne" – powiedział minister obrony w rozmowie z PAP. Podkreślił znaczenie korzystania z wiarygodnych źródeł informacji wobec dezinformacyjnych działań w cyberprzestrzeni.

PAP: Czy w przeciwdziałanie dezinformacji związanej z pandemią, usiłowaniu siania niezgody między sojusznikami i próbom włamań do sieci rządowych i korporacyjnych są włączone wojska obrony cyberprzestrzeni, na czym polegają ich zadania; jak jest przy tym chroniona prywatność indywidualnych użytkowników?

Mariusz Błaszczak: Rzeczywiście obserwujemy zwiększoną aktywność w cyberprzestrzeni. Nasze wojskowe instytucje odpowiedzialne za ten obszar - myślę tu o Narodowym Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni - stale monitorują i analizują sytuację.

Cyberbezpieczeństwo jest jednym z naszych najważniejszych zadań, traktujemy ten obszar priorytetowo. Dlatego konsekwentnie tworzymy wojska obrony cyberprzestrzeni, wzbogacamy ofertę edukacyjną dla młodych informatyków oraz inwestujemy w najlepszy sprzęt. To wszystko dzieje się w ramach zainaugurowanego ponad rok temu programu CYBER.MIL.PL.

Pamiętajmy, że zorganizowane przestępcze akcje w cyberprzestrzeni mają charakter hybrydowy i są skierowane na odbiorcę masowego. Dlatego tzw. fabryki trolli, intensywnie używane za naszą wschodnią granicą, wykorzystują niewiedzę i niską świadomość obywatelską, bo tylko w ten sposób fałszywe i szkodliwe treści mogą docierać do szerokiego grona odbiorców. Dlatego tak ważne jest korzystanie z wiarygodnych źródeł informacji. To od nas samych zależy czy coś podamy dalej, polubimy, powtórzymy, itd. Zaś obowiązkiem specjalistów, w tym przypadku NCBC, jest dbanie o nasze bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni.

Jak istotne jest to połączenie, pokazuje zeszłotygodniowy incydent w Akademii Sztuki Wojennej. Polska stała się celem złożonej operacji dezinformacyjnej, korespondującej z działaniami Rosji. Włamanie na stronę oraz zamieszczenie tam sfałszowanych treści mogły wywołać poważne konsekwencje. Podkreślam – mogły – bo zareagowaliśmy szybko i zdecydowanie. Zadziałały służby cyber oraz służby prasowe.

Ale nie możemy mieć złudzeń, że w przyszłości to się nie powtórzy. Dlatego też stale szkolimy się, by zwalczać tego rodzaje zagrożenia, dopasowujemy procedury i szkolimy ludzi. Dlatego właśnie NCBC prowadzi kampanie informacyjne wśród żołnierzy i pracowników. Wiedza i podnoszenie świadomości to podstawa przeciwdziałania. Kluczem są także profesjonalne i wykwalifikowane kadry. W MON robimy wszystko, by przyciągnąć do służby młodych i zdolnych ludzi. Swoją działalność rozpoczęło informatyczne liceum przy Wojskowej Akademii Technicznej, zwiększyliśmy limit przyjęć na kierunki związane z informatyką na wojskowych uczelniach. Żołnierze służący w Narodowym Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni otrzymują także specjalne dodatki finansowe.

PAP: W związku z pandemią niektóre sojusznicze ćwiczenia zostały odwołane, inne – jak Defender-Europe 20 – ograniczone i zmodyfikowane; przygotowania do jeszcze innych – jak Baltops - trwają. Jak pandemia wpłynęła na plany ćwiczeń w Polsce – czy odbędzie główne ćwiczenie wojsk – Anakonda, jeśli tak, to na jaką skalę, jakie będą zmiany w porównaniu do pierwotnych planów?

M.B.: Epidemia odciska piętno na każdym obszarze naszego życia. Nie omija również wojska, choć konsekwentnie utrzymujemy zdolności operacyjne. Dowództwa, instytucje resortu obrony, jednostki wojskowe działają. Dlatego, z pewnymi ograniczeniami, ale jednak realizowane jest ćwiczenie Defender.

Nie inaczej będzie z ćwiczeniem Anakonda. Choć i tu idziemy w stronę przemodelowania całego ćwiczenia, tak aby maksymalnie ograniczyć ryzyko związane z koronawirusem. To szukanie złotego środka – równowagi pomiędzy koniecznością utrzymania zdolności działania wojska a restrykcjami przeciwepidemicznymi. Dlatego w przypadku Defendera konkluzją mojej rozmowy z sekretarzem obrony USA Markiem Esperem była pełna zgoda, że bezpieczeństwa żołnierzy jest priorytetem. W przypadku Anakondy również ograniczymy liczbę personelu oraz będziemy starać się unikać dużych skupisk ludzkich.

Planujemy, że w Anakondzie weźmie udział ok. 4 tys. żołnierzy. Jej głównym elementem ma być sprawdzenie zdolności prowadzenia ognia połączonego, czyli w uproszczeniu - zgrania strzelań różnych rodzaj wojsk w jednym celu. Ponadto wykonamy wiele zadań o charakterze stricte sztabowym, jak również w domenie cyber oraz z udziałem pozamilitarnego systemu obronnego państwa.

Planujemy także utrzymać morski wymiar Anakondy. Trwają pracę nad przełożeniem pozostałych elementów na koniec tego roku lub nawet na przyszły.

PAP: Zapowiedział pan, że zasadniczych zmian w planach modernizacyjnych nie będzie. Czy można się jednak spodziewać przesuwania płatności lub terminów realizacji niektórych programów; które programy na pewno będą kontynuowane bez zmian?

M.B.: Wszystko zależy od tempa powrotu gospodarki do normalnego działania. To problem ogólnoświatowy, dlatego nie da się już teraz ocenić skutków pandemii. Budżet MON musi odpowiadać potrzebom Wojska Polskiego, ale musi być również skorelowany z kondycją finansową państwa. Jesteśmy przygotowani na różne scenariusze, w myśl zasady: spodziewaj się najlepszego, szykuj się na najgorsze.

Chciałbym jednak podkreślić, że informacje o tym, że niektóre państwa szeroko komunikują powrót do swoich rodzimych firm zbrojeniowych, to dla nas nic odkrywczego. Wprowadziłem w MON ten standard od początku objęcia teki. Tylko w zeszłym roku 60 proc. budżetu modernizacyjnego zostało skierowane do polskich zakładów zbrojeniowych.

Obecna sytuacja na świecie tylko nas umacnia w tym, żeby z jeszcze większą determinacją postawić na polską technologię obronną. Finalizujemy właśnie kontrakty na zakup kolejnych moździerzy Rak z Huty Stalowa Wola, hełmów kompozytowych z Maskpolu i karabinków Grot z Fabryki Broni w Radomiu. Wspierając polski przemysł zbrojeniowy, zwiększamy zdolności Wojska Polskiego. Nie zrezygnujemy też z zakupu F-35, systemu Patriot ani wyrzutni HIMARS. Od początku mojej kadencji hołduję jednak zasadzie – jeżeli tylko polskie zakłady posiadają odpowiednie zdolności i technologię, to sprzęt dla Wojska Polskiego ma powstawać nad Wisłą.

PAP: Z powodu pandemii, która uniemożliwia korzystanie z obiektów sportowych, odwołał pan w tym roku sprawdzian z WF. Akademie wojskowe przeszły na tryb zdalny. Jaki jest wpływ epidemii koronawirusa ogólnie na szkolenie wojsk?

M.B.: Muszę zacząć od tego, że sił zbrojnych z gotowości bojowej nic nie zwalnia. Zdolności operacyjne i mobilizacyjne są i muszą być utrzymane. Cały czas odbywają się strzelania i prowadzone jest szkolenie wojskowe, oczywiście z zachowaniem wymogów bezpieczeństwa. Codziennie z dowódcami prowadzę telekonferencje, gdzie omawiamy również te kwestie. Analizujemy możliwości i wszędzie tam, gdzie to było możliwe unikamy zgromadzeń i przemieszczania wojsk. Jesteśmy przykładem tego, że przestrzeganie procedur przynosi pożądany efekt - co widać po dość niskim odsetku zachorowań wśród personelu wojskowego.

Jestem też pod wrażeniem zaangażowania Wojska Polskiego w walkę z epidemią - codziennie ponad 9 tys. żołnierzy przeciwdziała skutkom koronawirusa. Bezcenne okazuje się właściwe wyszkolenie wojska oraz przećwiczone procedury. Pomagamy na granicach i w nadzorze nad przestrzeganiem kwarantanny. Wojska chemiczne stale prowadzą akcje odkażania. Wspieramy placówki medyczne i domy pomocy społecznej.

Wojsko Polskie jest w kontakcie ze wszystkimi DPS w kraju, a teraz będzie także pobierać materiał biologiczny do badań od personelu, który pracuje w tych placówkach. Już 15 tys. żołnierzy przeszło szkolenie medyczne i jest gotowych pomagać w szpitalach, a kolejnych 15 tysięcy właśnie przechodzi szkolenia. Udostępniamy wojskową sieć szpitali i laboratoriów. Nasi logistycy dowożą sprzęt i środki ochrony sanitarnej. Terytorialsi cały czas pomagają seniorom oraz lokalnym placówkom medycznym. W każdym województwie działają specjalne zespoły gotowe do przeprowadzania natychmiastowej ewakuacji pacjentów domów opieki społecznej.

Uruchomiliśmy infolinię wsparcia psychologicznego oraz pedagogicznego pod numerem 800 100 102. Możemy także liczyć na Siły Powietrze, które transportują środki ochrony osobistej. Korzystaliśmy z sojuszniczego programu SALIS i na pokładzie AN-124 Rusłan do Polski przyleciały niezbędne teraz maseczki ochronne czy kombinezony. To wszystko oznacza, że wcześniejsze przygotowanie żołnierzy, struktur oraz łańcuchów dowodzenia jest na naprawdę wysokim poziomie. A nie ma lepszego szkolenia, niż działania praktyczne.

PAP: W ubiegłym tygodniu polska medyczna misja wojskowa udała się do Chicago. Czy planowane są kolejne misje z udziałem wojskowych medyków z Polski lub podobne wizyty specjalistów zagranicznych w Polsce?

M.B.: Misje polskich żołnierzy - medyków to wyraz naszej sojuszniczej solidarności. Bardzo istotne jest to, że medycy zdobywają także niezbędne doświadczenie w walce z koronawirusem, które potem wykorzystają w leczeniu polskich pacjentów. Tak jest w przypadku misji do USA, tak samo było w przypadku misji do Włoch. To wiedza na temat tego, jak skutecznie organizować systemy ochrony zdrowia. Jakich błędów unikać. Jak posługiwać się sprawdzonymi w praktyce metodami i sposobami leczenia najcięższych powikłań. Elementy te są doświadczeniem, które efektywnie wykorzystamy i przeniesiemy na grunt polski.

Warto podkreślić, że oprócz Włoch i USA, w ubiegłym tygodniu czworo naszych medyków odbyło podobną misję pomocową na Słowenii. Wszystkie te misje medyczno-szkoleniowe mają jeden cel - wymianę doświadczeń i poznanie różnych strategii walki z koronawirusem. Płyną do nas podziękowania zarówno ze strony władz tych krajów, jak i sekretarza generalnego NATO.