Bułgarskie władze wprowadziły w sobotę obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Premier Bojko Borisow zapewnił, że nie ma deficytu masek w aptekach. W skrajnym wypadku można złożyć szalik - zauważył.

Obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych miał być wprowadzony już dwa tygodnie temu, ale ostatecznie wycofano się z pomysłu, ponieważ w aptekach brakowało tego produktu.

Minister zdrowia Kirił Ananiew przedłużył w sobotę do 13 maja wszystkie restrykcje mające pomóc w zwalczaniu epidemii, w tym - postrzegany jako najbardziej rygorystyczny nakaz ograniczenia kontaktów międzyludzkich. Do 13 maja będą nadal zamknięte przedszkola i szkoły. Obowiązywać też będą ograniczenia w ruchu kołowych. Przy wjeździe do większych miast będą prowadzone kontrole.

Szef resortu zdrowia nie wykluczył, że po przypadających za tydzień w Bułgarii świętach wielkanocnych można będzie otworzyć parki dla spacerowiczów pod warunkiem zachowania obowiązującej odległości między ludźmi.

Pracownicy sezonowi zatrudnieni w rolnictwie w innych krajach Unii Europejskiej mogą wyjeżdżać do pracy - podał z kolei resort spraw zagranicznych, wskazując przy tym, że odradza takie wyjazdy. Zdaniem ministerstwa w obecnych warunkach może powstać problem z ubezpieczeniami zdrowotnymi. Ponadto zaś, podróże mogą przyczynić się do rozprzestrzenia koronowirusa SARS-CoV-2.

Krajowy Sztab Operacyjny ogłosił w sobotę, że od początku epidemii w kraju stwierdzono obecność koronawirusa u 648 osób, liczba zgonów wynosi zaś 26.

Władze nie zarządziły zamknięcia świątyń z okazji świąt wielkanocnych, nakazały jednak ich dezynfekcję. Cerkiew Prawosławna również nie zareagowała na apele lekarzy, którzy doradzali prowadzenie nabożeństw bez udziału wiernych. Wprowadzono pewne ograniczenia, lecz msze będą celebrowane w obecności wielu wiernych zarówno w Niedzielę Palmową, jak i Wielkim Tygodniu, który przypadnie za tydzień.

Ewgenia Manołowa (PAP)