Jeśli będę uczestniczył w posiedzeniu Senatu, to zdalnie; obrady w normalnym trybie to ryzyko przywleczenia koronawirusa przez senatorów przyjeżdżających z różnych miejsc - stwierdził w piątek wicemarszałek Sejmu Stanisław Karczewski (PiS).

Karczewski, który jest lekarzem i pomagał w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie wykryto przypadki koronawirusa, przebywa obecnie na kwarantannie. Jak powiedział w piatek rano w radiowej Jedynce, czuje się dobrze, a w niedzielę będzie miał testy.

Odnosząc się do najbliższego posiedzenia Senatu Karczewski stwierdził, że "na pewno nie będzie brał udziału w debacie". "Będę się jej przysłuchiwał - jeśli trzeba będzie być, jeśli będę miał ujemny wynik, jeśli będę uczestniczył w tym posiedzeniu, będę uczestniczył zdalnie, będę słuchał senatorów Platformy Obywatelskiej, ale na pewno nie będę brał w tym udziału" - powiedział Karczewski.

W jego ocenie posiedzenie Senatu w normalnym trybie może oznaczać przywleczenie choroby. "Parlamentarzyści przyjeżdżają z różnych miejsc. To w nomenklaturze medycznej nazywa się przywleczenie. Każdy z nas senatorów może przywlec chorobę do Senatu" - powiedział.

"Senat, a wczoraj być może Sejm, może stać się takim polskim Wuhan" - ocenił zaznaczając, że do tych spraw należy podchodzić poważnie.

Podkreślił, że nie chodzi tylko o zdrowie senatorów czy posłów, ale też o to, że mogą stać się "pasem transmisyjnym", który przekaże ją do miejsc, do których parlamentarzyści wrócą.

Według niego, oczekiwanie, że parlamentarzyści będą pracować na miejscu w gmachu parlamentu, to przykład nieodpowiedzialności i braku refleksji nad tym, co dzieje się w Polsce, jakie są zagrożenia, czym może być taka dyskusja w dużym gronie. "Jest to lekkomyślność" - dodał Karczewski. Zaapelował do polityków PO, żeby się "opamiętali", bo swoim zachowaniem mogą zaszkodzić Polakom.(PAP)