W zielonogórskim szpitalu, w którym jest leczony pierwszy pacjent z koronawirusem w Polsce, kończą się zapasy masek, skafandrów, fartuchów. Pielęgniarki grożą, że odejdą od łóżek - pisze w sobotę "Gazeta Wyborcza".

Gazeta podaje, że do tej pory rząd wysłał do placówki sprzęt wart 7 tys. zł - 400 maseczek i 40 kombinezonów. To - jak pisze "GW" - wystarczyło na kilka godzin pracy.

"Firmy, z którymi mamy podpisane umowy, maja puste magazyny. Jeśli jakimś cudem uda nam się zamówić coś w hurtowniach w Polsce, ceny są horrendalne. (...) Przychodzą do nas oddziałowe i mówią, że pielęgniarki nie będą pracować bez masek, rękawic czy fartuchów. Odejdą od łóżek" - powiedział dziennikowi Sebastian Ciemnoczołowski, lekarz w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze i radny sejmiku Koalicji Obywatelskiej.

Według gazety, szpital zbiera maseczki od darczyńców.

Rzecznik resortu zdrowia, Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z gazetą zapewnił, że Agencja Rezerw Materiałowych przygotowuje produkty do wydania dla szpitala: tysiąc maseczek i 300 kombinezonów. Podczas piątkowej rozmowy z gazetą poinformował, że obiecana przez premiera rezerwa budżetowa zostanie uruchomiona tego dnia.