Niezależnie od wyniku tegorocznych wyborów prezydenckich debata uzupełniona została o socjaldemokratyczne wątki. Każdy kolejny prezydent będzie musiał brać je pod uwagę.
Wyniki sondaży na temat tego, czy Amerykanie są w stanie zgodzić się na socjalizm, różnią się w zależności od kontekstu, w jakim zada się pytanie. W maju 2019 r. Instytut Gallupa podał, że 43 proc. badanych w USA jest w stanie zaakceptować jakąś formę socjalizmu jako sposób zarządzania gospodarką. Podobny odsetek popiera dziś Donalda Trumpa. Socjaldemokracja w wydaniu skandynawskim, do tego określenia regularnie odwołuje się Bernie Sanders, jeden z dwóch najpoważniejszych dziś potencjalnych kandydatów na prezydenta wśród demokratów, jest najbardziej popularna wśród osób, które nie skończyły 30 lat, oraz mniejszości etnicznych. Skrętu kraju w lewo chciałoby trzy czwarte wyborców Partii Demokratycznej.

Reakcja młodych

Liberalni i lewicowi publicyści oraz eksperci ze świata akademickiego nie są zaskoczeni tym, że szczególnie młodzi ludzie chcieliby żyć w socjalistycznym społeczeństwie. To – ich zdaniem – naturalna reakcja na dojrzewanie w epoce głębokiego kryzysu kapitalistycznego państwa. Milenialsi stawali się dorośli w czasach, kiedy pękła bańka na rynku nieruchomości, doszło do kryzysu finansowego i zaczęła się najgłębsza od dziesięcioleci recesja. Co więcej, najmłodsze pokolenie Amerykanów obecne na rynku pracy, szacowane na ok. 15 mln osób, ma do spłacenia kredyty wzięte na studia uniwersyteckie. Mogą je spłacać do końca życia. Te kredyty stały się jednym z tematów przewodnich w debatach demokratów przed prawyborami. Specjalistka od prawa upadłościowego senator Elizabeth Warren, podobnie jak Sanders utożsamiana z socjalizmem, zaproponowała w kampanii umorzenie tych długów. Problemem dla mniej więcej połowy społeczeństwa jest też zadłużenie wynikające z rachunków za kosztowne leczenie.
Demokraci dyskutowali też o tym, czy należy zlikwidować komercyjny system ubezpieczeń i stworzyć jeden spójny państwowy system opieki zdrowotnej. Przeciwko temu są konserwatywni republikanie, ale i lobbyści występujący w imieniu prywatnych szpitali oraz branży ubezpieczeniowej. Sanders, Warren oraz niezwykle popularna w lewicowym elektoracie 30-letnia kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez z Nowego Jorku powołują się na przykłady Szwecji i Danii, gdzie obywatele płacą większe podatki niż Amerykanie, ale za to w zamian korzystają z powszechnej opieki medycznej oraz szeregu innych usług publicznych. O ile sprawa astronomicznych opłat wpisowych na amerykańskich uniwersytetach jest przedmiotem stałej troski klasy średniej, zaniepokojonej przyszłością swoich dzieci, to wysokich kosztów leczenia i wygórowanych cen ubezpieczenia zdrowotnego boją się ludzie ze wszystkich kategorii społecznych, z wyjątkiem posiadaczy największych fortun.

Bogaci bez niepokoju

Ale w ubiegłorocznym wywiadzie dla telewizji CNBC Bill Gates, jeden z najbogatszych Amerykanów, powiedział, że wcale nie niepokoi go entuzjazm wzbudzany przez polityków, takich jak Sanders czy Ocasio-Cortez. Stwierdził, że ich koncepcja socjalizmu ogranicza się do zgodnego z pragnieniem części obywateli postulatu zmian w polityce fiskalnej. Nie chodzi w niej o zniesienie kapitalizmu i gospodarki rynkowej. Gates twierdzi, że jest otwarty na bardziej progresywny podatek dochodowy i podniesienie podatku od spadków, niedawno maksymalnie zredukowanego przez Donalda Trumpa, prezydenta miliardera.
Założyciel Microsoftu nie jest w swoich opiniach odosobniony. Inny znany bogacz, Warren Buffett, zwrócił uwagę, że płaci podatek proporcjonalnie niższy niż jego sprzątaczka czy kamerdyner.
Gates i Buffet podkreślają, że żaden z postulatów lewicowych polityków z Partii Demokratycznej nie kojarzy się z socjalizmem z przeszłości, z obrazem robotników i pracujących pełną parą państwowych fabryk. Ich zdaniem to, co rozumiemy przez „socjalizm”, zmieniło się w erze ekologicznych katastrof. Aktywiści zebrani wokół Sandersa nie idealizują nacjonalizacji przemysłu. I nie ograniczają swoich oczekiwań do perspektywy pełnego zatrudnienia i niezależności energetycznej, której sprzyjałaby eksploatacja gazu łupkowego lub ponowne otwarcie kopalni węgla.

Socjalizm obciążeniem

Z drugiej strony według sondażu pracowni badawczej Harris na zlecenie telewizji NBC, który został opublikowany miesiąc wcześniej, socjalistyczne poglądy kandydata na prezydenta są dla wyborców największym obciążeniem, obok ewentualnego ateizmu. Szczególnie wyborcom obecnego prezydenta to słowo kojarzy się jednoznacznie źle. „Ameryka została zbudowana na wolności i niezależności – nie na przymusie, dominacji i kontroli ze strony rządu. Urodziliśmy się wolni i pozostaniemy wolni. Dziś odnawiamy nasze postanowienie, że Ameryka nigdy nie będzie państwem socjalistycznym” – powiedział na początku lutego Donald Trump w orędziu o stanie państwa wygłoszonym przed Kongresem.
USA to federacja z silną pozycją władz stanowych. Prezydent socjalista mógłby przez jakiś czas rządzić z pomocą dekretów, ale prędzej czy później napotka na opór republikańskich gubernatorów, a jeżeli sporów nie da się rozstrzygnąć na poziomie administracyjnym, to skończą się one przed Sądem Najwyższym, gdzie przewagę mają sędziowie o konserwatywnych poglądach.