Zakłada on m.in. poprawę ściągalności podatków, większą przejrzystość finansów publicznych, walkę z marnotrawstwem i korupcją. Kroki te to niezbędne minimum w kraju, w którym wprowadzono limity na wypłaty z bankomatów, aby nie dopuścić do upadku banków, i gdzie wielogodzinne przerwy w dostawie prądu są na porządku dziennym.
Do tego dochodzą powszechne klientelizm i nepotyzm. Libański think tank Triangle nazwał gospodarkę kraju wielką piramidą finansową. Rząd nie ukrywa, że dla ratowania sytuacji potrzebna będzie pomoc międzynarodowa mimo i tak rekordowych zobowiązań bud żetu państwa. Liban jest czwartym najbardziej zadłużonym krajem na świecie, jeśli chodzi o relację długu do PKB (za Japonią, Sudanem i Grecją). Na skutek protestów w Libanie upadł już jeden rząd. Sprzeciw ulicy odczuł też Dijab, kiedy w ubiegłym tygodniu protestujący sforsowali bramę siedziby jego biura.